"Bond", "Diuna", "Batman"... - premiery odroczone, Hollywood kapituluje

To koniec filmowego sezonu w Hollywood. Po kolejnym przesunięciu daty premiery filmu "Nie czas umierać" jeden z największych operatorów multipleksów na świecie podjął decyzję o zamknięciu wszystkich swoich lokalizacji w Ameryce. Dzień później Warner Bros. poinformował o odroczeniu premiery "Diuny" i wielu innych tytułów. Wkrótce jego śladem pójdą pozostałe wytwórnie.

"The Batman", "Diuna" i "Nie czas umierać" z nowymi datami premier
"The Batman", "Diuna" i "Nie czas umierać" z nowymi datami premier
Źródło zdjęć: © YouTube

Kalendarz hollywoodzkich premier na ostatnie trzy miesiące roku był niczym domek z kart. Wystarczyło wyjąć jeden element i momentalnie się posypał. Tym elementem była najnowsza część przygód Jamesa Bonda. Przypomnijmy, że "Nie czas umierać" miał pojawić się w kinach w kwietniu bieżącego roku. Z powodu koronawirusa i wprowadzenia lockdownu premiera filmu została przeniesiona na 20 listopada. Niestety, ten termin nie jest już aktualny.

Pogarszająca się sytuacja pandemiczna, brak perspektyw na jej poprawę w najbliższych miesiącach oraz utrzymująca się od wielu tygodni dramatycznie niska frekwencja w amerykańskich kinach sprawiły, że producenci podjęli decyzję o przesunięciu daty premiery filmu na 2 kwietnia 2021 roku. Tak więc, w najlepszym razie, "Nie czas umierać" zagości w kinach rok po pierwotniej dacie premiery.

Tym samym czas pomiędzy 24. a 25. odsłoną przygód Jamesa Bonda wydłuży się do pięciu lat i sześciu miesięcy. W całej, niemal 60-letniej historii słynnej serii zainspirowanej powieściami Iana Fleminga tylko raz przerwa pomiędzy kolejnymi częściami była dłuższa. Sytuacja ta miała miejsce na przełomie lat 80. i 90., a spowodowana była finansową porażką "Licencji na zabijanie" (drugiego i ostatniego filmu, w którym w postać agenta 007 wcielił się Timothy Dalton).

Obraz z 1989 roku jest właściwie jedynym "Bondem", który nie odniósł w kinach sukcesu. Po jego premierze producenci brali nawet pod uwagę opcję zakończenia serii. Długo zastanawiali się nad nową formułą filmów, która mogłaby konkurować z największymi przebojami z początku lat 90., z produkcjami na szeroką skalę wykorzystującymi już efekty komputerowe. Stąd też pomysł zatrudnienia na stanowisku reżysera Jamesa Camerona (który wolał jednak nakręcić własny film szpiegowsko-sensacyjny "Prawdziwe kłamstwa") czy Stevena Spielberga.

Ostatecznie za kamerą "GoldenEye" stanął mało wówczas znany Martin Campbell, który, jak sam stwierdził po latach, na planie filmowym wykonywał jedynie polecenia producentów. Ale zrobił to na tyle dobrze, że nie tylko z powiedzeniem wprowadził słynną serię w lata 90., ale także dane mu było wyreżyserować pierwszy bondowski film z Danielem Craigiem ("Casino Royale" - bez wątpienia jeden z najlepszych filmów cyklu).

Tym razem długi odstęp czasu pomiędzy kolejnymi częściami przygód Jamesa Bonda związany jest głównie z pandemią koronawirusa. Niemniej i bez przesunięcia o rok premiery "Nie czas umierać" przerwa byłaby dłuższa niż zazwyczaj. A wpływ na nią miały zapewne nienajlepsze opinie i recenzje, jakie zebrał poprzedni film o agencie 007 "Spectre" oraz przedłużające się negocjacje z Danielem Craigiem.

Najdłuższe przerwy pomiędzy premierami filmów z Jamesem Bondem:

1.      6 lat i 5 miesięcy (1989 - 1995): "Licencja na zabijanie" (Dalton) - "GoldenEye" (Brosnan)

2.      5 lat i 6 miesięcy (2015 - 2021): "Spectre" (Craig) - "Nie czas umierać" (Craig)

3.      4 lata (2002 - 2006): "Śmierć nadejdzie jutro" (Brosnan) - "Casino Royale" (Craig)

4.      4 lata (2008 - 2012): "007 Quantum of Solace" (Craig) - "Skyfall" (Craig)

Po usunięciu "Nie czas umierać" z kalendarza tegorocznych premier, odpowiedzialność za odrodzenie amerykańskiego przemysłu kinowego spadała na "Diunę" - wysokobudżetowe widowisko science-fiction oparte na słynnej powieści Franka Herberta (koniecznie przeczytać przed obejrzeniem) - która miała zadebiutować w kinach 18 grudnia. Ten niewątpliwie duży ciężar szybko został jednak z niej zdjęty.

Wytwórnia Warner Bros. zdecydowała, że opóźni premierę filmu aż o 8 miesięcy. Nowa data to 1 października 2021 roku. Ten termin zarezerwowany był dla innej produkcji Warnera - "The Batman" - dla której trzeba było znaleźć nowy termin. Ostatecznie obraz z Robertem Pattinsonem pojawi się w kinach dopiero 4 marca 2022 roku. Oczywiście, jeśli nie pojawią się kolejne komplikacje.

De facto Warner Bros. przesunął o kilka miesięcy datę premiery wszystkich komiksowych produkcji, nad którymi studio obecnie pracuje: "The Flash" (z 3 czerwca 2022 r. na 4 listopada 2022 r.), "Shazam! Fury off the Gods" (z 4 listopada 2022 r. na 2 czerwca 2023 r.) oraz "Black Adam" (nie podano nowej daty). Niespodziewanie na tych roszadach skorzystali fani "Matrixa". Czwarta część kultowej serii ma trafić do kin o 3 miesiące wcześniej (22 grudnia 2021 r.), niż pierwotnie planowano.

Przesunięcie daty premier "Nie czas umierać" oraz "Diuny" oznacza, że amerykański rynek kinowy przez najbliższe 3 miesiące będzie się znajdował w stanie całkowitej niemal hibernacji, a w czołówce box office'u można będzie spotkać "odgrzewane" produkcje z lat 80. i 90. Teraz ciężar odpowiedzialności spoczywa na filmie "Wonder Woman 1984", którego premiera, póki co, zaplanowana jest na 25 grudnia tego roku.

Post Scriptum: Jeszcze przed publikacją tekstu nadeszła informacja, że studio Universal Pictures przesunęło premierę kolejnego filmu z serii "Jurassic World" aż na czerwiec 2022 roku. Kina zadrżały w posadach.

Źródło artykułu:WP Film
batmandiunajames bond
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)