Teresa Szmigielówna: Nigdy nie rozpychała się łokciami
24.09.2015 | aktual.: 22.03.2017 10:31
Była piękna i piekielnie zdolna, a przy tym nad wyraz skromna. Nigdy nie rozpychała się łokciami i nie walczyła o swoje; nie zabiegała o to, by jej nazwisko widniało na pierwszych stronach gazet. Satysfakcję dawała jej dobrze wykonana praca, o rozgłos i nagrody nigdy nie dbała. Ale choć doceniano jej talent, a krytycy rozpływali się nad jej możliwościami, rzadko kiedy udawało się Teresie Szmigielównie przebić na pierwszy plan. Nie miała szczęścia w życiu zawodowym – propozycję zagrania Stokrotki w „Kanale” Andrzeja Wajdy odrzuciła ze względu na ciążę. Jej rolę w „Pociągu” wycięto z powodu awantury, jaką wywołała zazdrosna Lucyna Winnicka. Miała wystąpić w filmie Andrzeja Munka, który specjalnie z myślą o niej szykował scenariusz, ale te plany pokrzyżowała nagła śmierć reżysera.
Była piękna i piekielnie zdolna, a przy tym nad wyraz skromna. Nigdy nie rozpychała się łokciami i nie walczyła o swoje; nie zabiegała o to, by jej nazwisko widniało na pierwszych stronach gazet. Satysfakcję dawała jej dobrze wykonana praca, o rozgłos i nagrody nigdy nie dbała.
Ale choć, doceniano jej talent, a krytycy rozpływali się nad jej możliwościami, rzadko kiedy udawało się Teresie Szmigielównie przebić na pierwszy plan. Nie miała szczęścia w życiu zawodowym – propozycję zagrania Stokrotki w *"Kanale" Andrzeja Wajdy odrzuciła ze względu na ciążę.Jej rolę w *"Pociągu" wycięto z powodu awantury, jaką wywołała zazdrosna Lucyna Winnicka. Miała wystąpić w filmie Andrzeja Munka, który specjalnie z myślą o niej szykował scenariusz, ale te plany pokrzyżowała nagła śmierć reżysera.
Nie znalazła też szczęścia w miłości.* Rozwód był dla niej przeżyciem bolesnym, ale to, co wydarzyło się później, nieomal doprowadziło ją do depresji.*Znalazła się bowiem w samym środku afery międzynarodowej i przez wiele lat ponosiła konsekwencje działań swojego byłego męża.
Miała być lekarką
Teresa Szmigielówna przyszła na świat 9 października 1929 roku w Kobalówce. Do aktorstwa ciągnęło ją od zawsze, ale rodzice prosili, by wybrała jakiś lepszy, dający większe poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. To za ich namową zdecydowała się na naukę w liceum medycznym. I kto wie, czy nie zostałaby lekarką, gdyby nie wtrącił się sam dyrektor szkoły, który zachwycony talentem aktorskim uczennicy, zaczął ją namawiać, by zamiast na medycynę, poszła do szkoły teatralnej.
Choć znajomi przyklasnęli temu pomysłowi, ojciec Szmigielówny pozostawał sceptyczny i radził, by poważnie się zastanowiła nad wyborem artystycznej ścieżki. - W jakimś sensie miał rację – przyznawała później w Tele Tygodniu. - To zawód wymagający dużej siły przebicia, której ja niestety nie posiadałam.
Zazdrosna żona
Mimo rad rodzica, po maturze stanęła przed komisją egzaminacyjną w łódzkiej filmówce – profesorowie szybko dostrzegli drzemiący w pięknej nastolatce talent i jej nazwisko znalazło się na liście przyjętych. Dyplom odebrała w 1953 roku. Już wtedy miała na koncie ekranowy debiut, drobny epizod w „Warszawskiej premierze”. Pierwszą większą rolę otrzymała w „Celulozie” Jerzego Kawalerowicza.
Od tamtej pory jej kariera zaczęła nabierać tempa. Z Kawalerowiczem spotkała się ponownie kilka lat później, w 1958 roku, na planie „Pociągu”. Reżyser był już wtedy mężem Lucyny Winnickiej, która również otrzymała jedną z ról. Szmigielówna opowiadała potem, że to grana przez nią postać miała być tą najważniejszą, ale zazdrosna Winnicka zażądała zmian w scenariuszu i to ona znalazła się ostatecznie na pierwszym planie.
- Była wściekła: "Dlaczego na ekranie jest tak dużo Teresy?" - opowiadał Paweł Komorowski, - Zdaje się, że Kawalerowicz miał z tego powodu małżeńskie sceny – dodawał Wiesław Zdort. - Tam się coś gotowało.
Bolesne rozstanie
Szmigielówna nie miała szczęścia do ról; szczęście nie dopisało jej również w życiu uczuciowym. Chociaż mężczyźni za nią szaleli i mogłaby przebierać w kandydatach, ona oddała serce Jerzemu Pawłowskiemu, mistrzowi świata w szermierce, którego poznała w połowie lat 50. Szybko się pobrali i wkrótce na świat przyszedł ich syn Piotr.
Z czasem jednak okazało się, że coraz mniej ich łączy, a dzieli niemal wszystko. Drogi małżonków wkrótce zaczęły się rozchodzić, a rozstanie było już tylko kwestią czasu.
- To małżeństwo trwało krótko: bardzo się różnili – mówił w jednym z wywiadów ich znajomy, aktor Witold Sadowy. - Rozwiedli się po kilku latach. Pawłowski znów się ożenił, Teresa pozostała sama.
Afera szpiegowska
Rozstanie z mężem było dla Szmigielówny ogromnym ciosem – ale wkrótce nadszedł kolejny, jeszcze bardziej bolesny.W 1975 roku wybuchł skandal – Jerzego Pawłowskiego oskarżono o szpiegowanie dla CIA i skazano na 25 lat więzienia. Aktorka się załamała; nagle znalazła się w centrum uwagi, martwiła się, że spotkają ją represje. Obawiała się również, że Piotr będzie traktowany jako „syn zdrajcy”. Już wkrótce okazało się, że te najgorsze scenariusze miały się spełnić.
– Nasz syn świetnie rysował, chciał studiować na Akademii Sztuk Pięknych. Nazwisko Pawłowski od razu go jednak dyskwalifikowało – opowiadała w Życiu na gorąco.* - W stanie wojennym Piotrek trafił do karnej kompanii Ludowego Wojska Polskiego. To było koszmarne przeżycie, ale nie ma co rozpamiętywać i rozdrapywać starych ran.* Najważniejsze, że poradził sobie w życiu, pomagał niepełnosprawnym maluchom, z powodzeniem trenował szermierkę, a dziś jest wziętym grafikiem.
''Sprawiała wrażenie osoby zaszczutej''
Ta cała afera położyła się cieniem na karierze Szmigielówny. Coraz rzadziej pojawiała się na ekranie, wpadła w kłopoty finansowe. - Wydawała się strzępem człowieka. Znerwicowana, miała problemy z koncentracją. Sprawiała wrażenie osoby zaszczutej. Nigdy się nie uśmiechała- wspominał w Gazecie Wyborczej reżyser Paweł Nowicki.
Po koniec lat 80. niemal zupełnie wycofała się z zawodu. - Nie mam żalu do nikogo, mogę mieć pretensje jedynie do siebie, że nie potrafiłam wykłócać się o wysokość stawek– mówiła później o swojej karierze w Życiu na gorąco. - Zarabiałam o wiele mniej niż większość koleżanek. Ważniejsza od pieniędzy była moja praca, kochałam swój zawód. Grałam wyraziste bohaterki, nawet w epizodach. Czy może być coś piękniejszego i bardziej satysfakcjonującego dla aktora? Poza tym los nie każdego obdziela po równo i sprawiedliwie.
''Ktoś jeszcze o mnie pamięta?''
Choć jej sytuacja była nie do pozazdroszczenia - znajomi twierdzili nawet, że aktorka żyje w prawdziwej biedzie – Szmigielówna nigdy się nie skarżyła.
Ostatnie lata życia aktorka spędziła w Skolimowie. - To ktoś jeszcze o mnie pamięta?Przecież od dawna już nie gram – dziwiła się, kiedy w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich odwiedziła ją ekipa Tele Tygodnia. Zmarła 24 września 2013 roku. Miała 84 lata.
(sm/gb)