''Terminator: Genisys'': Grzeszna przyjemność [RECENZJA BLU-RAY]
Jeśli w słowniku związków frazeologicznych hasła ilustrowałyby rysunki, przy „grzesznej przyjemności” powinien widnieć plakat „Terminatora: Genisys”. Bo choć zasadniczo film Alana Taylora powiela wszelkie grzechy typowego letniego blockbustera oraz bezwstydnie żeruje na nostalgii, to nadal jest świetnie zrealizowanym kinem akcji dostarczającym odprężającej, bezpretensjonalnej rozrywki.
Alan Taylor („Gra o tron”) zrobił dokładnie to samo, co Christopher McQuarrie w najnowszym „Mission: Impossible” czy J.J. Abrams w „Przebudzeniu Mocy” – nakręcił film będący poniekąd kolejną częścią franczyzny, jednak jednocześnie silnie zakotwiczony w poprzednich odsłonach serii. Tymczasem o ile w „Rogue Nation” i „Gwiezdnych wojnach” nawiązania podane są dość aluzyjnie, o tyle twórcy „Genisys” nie bawią się w subtelności. W konsekwencji nowy „Terminator” okazuje się jednym wielkim, miejscami bardzo niewyrafinowanym mrugnięciem oka, sprawiającym wrażeniem, jakby scenarzyści zupełnie nie wierzyli w inteligencję fanów serii.
Trudno również przeboleć zredukowanie postaci Schwarzeneggera do roli komediowego dodatku, którego partie sprowadzają się w większości przypadków do kiepskich one-linerów. Jednak pomijając owe kwestie, przekombinowany scenariusz oraz PG-13 „Genisys” to w dalszym ciągu jest obfitującym w ciągłe zwroty akcji, sprawnie nakręconym kinem sensacyjnym, pełnym wystawnych scen pościgów, eksplozji i strać, ale także niewymuszonego humoru. Na plus filmu z pewnością należy zaliczyć również CGI, które wbrew pozorom, jak to zwykle bywa w takich produkcjach, zaskakująco nie kłuje w oczy.
Wydanie Blu-ray:
Więcej o filmie pisze Jacek Dziduszko, tymczasem przyjrzyjmy się edycji Blu-ray. Na dysku wydanym przez Imperial CinePix znalazły się niezwykle kaloryczne materiały dodatkowe, które możemy obejrzeć w wersji oryginalnej z polskimi napisami.
Rodzinna dynamika - czyli pierwsza część rozbitego na trzy segmenty making-ofu, w którym gwiazdy i twórcy opowiadają o castingach, rolach i współpracy na planie. (15:51).
Przenikanie i zakończenie - tu z koli udajemy się z ekipą do Nowego Orleanu, który w filmie imitował Los Angeles anno domini 1984. Twórcy opowiadają o okolicznościach kręcenia niektórych kluczowych dla fabuły sekwencji (25:29).
Aktualizajce: VFX w filmie „Terminator: Genisys” - czyli doskonały reportaż poświęcony kreacji efektów wizualnych – m.in. stworzeniu młodej wersji Arnolda, którego ciało zagrał kulturysta Brett Azar (15:07).