Proponowane przez nas filmy bywają trudne, okrutne, gorzkie i nie pozostawiają żadnych złudzeń.
Dla większości 14 lutego upłynie pod znakiem wymuszonego romantyzmu, pustych i nic nie znaczących gestów. Niestety, przemysł walentynkowy zabił całą spontaniczność, sprowadzając wyznanie miłości do poziomu tandetnego produktu, jaki możemy zobaczyć w większości filmów. Na szczęście, że nie we wszystkich.
Zamiast po raz setny martwić się, jak zaskoczyć partnera lub partnerkę, dziś doradzamy jak fajnie spędzić walentynki, jednocześnie kontestując ich główne założenie – gloryfikację miłości.
Proponowane przez nas filmy bywają trudne, okrutne, gorzkie i nie pozostawiają żadnych złudzeń.
''Wszystko gra'', reż. Woody Allen, 2005
Piękna, czysta, bezinteresowna miłość? Nie ma jej nawet w filmach! Aby się o tym przekonać wystarczy włożyć do odtwarzacza płytę z filmem Woody’ego Allena.
„Wszystko gra” to jeden z tych filmów w dorobku neurotyka z Manhattanu, o którym w żadnym razie nie można powiedzieć, że jest komedią.
To nie znaczy, że nie jest wart uwagi. Przeciwnie, to przede wszystkim wspaniały thriller psychologiczny nie dający żadnych złudzeń – dla pieniędzy, pozycji, awansu społecznego niektórzy są w stanie poświęcić totalnie wszystko.Nawet tę jedyną.
''Blue Valentine'', reż. Derek Cianfrance, 2010
Czy może być coś lepszego do obejrzenia we dwoje niż film mający w tytule „walentynkę”?
Dla tych, którzy spodziewają się tradycyjnego pretensjonalnego romansidła, mamy złą wiadomość. Jeśli zamierzacie zepsuć sobie wieczór, to dramat Dereka Cianfrance’a będzie strzałem w dziesiątkę!
Choć tytuł może sugerować coś innego, to „Blue Valentine” jest niezwykle intymnym obrazem rozpadającego się małżeństwa, dusznym od emocji i niewygodnych pytań.
W odróżnieniu od „Sztuki zrywania” nie jest nawet przez moment zabawny. Czysta rozpacz i brak perspektyw. Świetne kino z ambicjami.
''Wesele'', reż. Wojciech Smarzowski, 2004
Na ekranach polskich kin króluje właśnie nihilistyczna „Drogówka” Smarzowskiego, więc czemu na Walentynki nie przypomnieć sobie jego równie mocnego, kinowego debiutu?
O „Weselu” można napisać wszystko, ale nie, że to film o miłości.
Dzień będący najważniejszym w życiu każdej pary okazuje się zaprzeczeniem wszystkiego, co kojarzy nam się ze ślubem, oddaniem i szczerymi intencjami. Film ku przestrodze…
''Dziecko Rosemary'', reż. Roman Polański, 1968
Myślisz, że znasz swojego partnera? Że osoba, przy której codziennie budzisz się, nie ma przed tobą żadnych tajemnic? A co jeśli tak naprawdę nic o nim nie wiesz?
O takich wątpliwościach opowiada Roman Polański, którego film jest również doskonałym środkiem antykoncepcyjnym. Tak czy inaczej – arcydzieło.
''Plac Zbawiciela'', reż. Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze, 2006
Kolejny w naszym zestawieniu film o miłości wystawionej na ciężką próbę, z której żaden z bohaterów nie wychodzi bez szwanku.
Reżyser i jego żona przedstawiają momentami trudny w odbiorze obraz rozkładu relacji między małżeństwem Beaty i Bartka. Los sprawia, że łącząca ich miłość szybko zmienia się w nienawiść, ciąg upokorzeń i poniżeń.
Film zdecydowanie nie na pierwszą randkę. Pary z dłuższym stażem mogą się zastanowić.
''Sztuka zrywania'', reż. Peyton Reed, 2006
Ci, którzy spodziewają się tradycyjnych wygłupów Vince’a Vaughna i szalonej komedii mogą naprawdę srogo się zawieść.
Film Peytona Reeda to w rzeczywistości gorzki dramat ukazujący kolejne stadia rozpadu związku dwójki z pozoru szaleńczo zakochanej w sobie ludzi.
Jeśli nie będziecie na końcu płakać, to znaczy, że nie zasługujecie, aby nazywać siebie ludźmi.
''Róża'', reż. Wojciech Smarzowski, 2011
Od razu na myśl przychodzą „Usłane różami” oraz inne amerykańskie komedie opowiadające o miłosnych perypetiach papierowych bohaterów. W przypadku filmu Smarzowskiego nie ma o tym mowy.
„Róża” jest w zasadzie prostą opowieścią o miłości dwojga dojrzałych, ciężko doświadczonych przez los ludzi. To film o uczuciu prawdziwym, szlachetnym i bezinteresownym.
Niestety, powojenne realia okazują się dla tej dwójki piekłem, a na łączące ich uczucie nie ma miejsca. Wspaniałe, wzruszające, wgniatające w fotel kino.
''Nagi instynkt'', reż. Paul Verhoeven, 1992
Klasyczny thriller nakręcony w latach 90. i jeden z najlepszych obrazów w karierze Verhoevena (no dobrze, jest jeszcze „Robocop”)
.
To również wybitnie antywalentynkowy film, który niejednemu mężczyźnie uzmysłowi, że ślepa miłość może pociągnąć za sobą bolesne konsekwencje.
Choć jeśli jej obiektem westchnień jest Sharon Stone, to chyba warto się zastanowić.
''Fatalne zauroczenie'', reż. Adrian Lyne, 1987
„Fatalne zauroczenie” podobnie jak uwielbiane przez wszystkich „9 1/2 tygodnia” tego samego reżysera porusza trudny temat miłości, która okazuje się uczuciem o sile niszczącej huraganu Katrina.
Jeśli akurat nie układa się wam w związku, jest to dobry moment, aby naocznie przekonać się, że sprzeczki czy wzajemne pretensje są niczym przy próbie morderstwa i… ugotowaniu ukochanego pupila. (gk/mn)