TOP: Piękni brzydale. Najlepsi aktorzy charakterystyczni
08.07.2015 | aktual.: 22.03.2017 21:50
Daleko im do szlachetności Michaela Fassbendera, nie mają za grosz seksapilu Ryana Goslinga, a o urodzie Ryana Reynoldsa mogą jedynie pomarzyć. I co z tego? Ze swojej dyskusyjnej urody uczynili niepodważalny atut, za który widzowie ich pokochali.
Daleko im do szlachetności Michaela Fassbendera, nie mają za grosz seksapilu Ryana Goslinga, a o urodzie Ryana Reynoldsa mogą jedynie pomarzyć. I co z tego? Ze swojej dyskusyjnej urody uczynili markę, za który widzowie ich pokochali.
Niezgrabni, mało urodziwi, często dotknięci schorzeniami i wadami genetycznymi. W dzieciństwie mało kto dawał im szanse. Jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi nie poddali się presji i postawili wszystko na jedną kartę. Nigdy nie pożałowali tej decyzji.
Ron Perlman, Michael Berryman czy odkryty niedawno Laurence R. Harvey są najlepszym dowodem na to, że uroda to pojęcie bardzo względne.
Z okazji 81. rocznicy urodzin Marty'ego Feldmana przygotowaliśmy zestawienie słynnych aktorów, którzy ze swej radiowej urody uczynili atut i podbili srebrny ekran.
Michael Berryman
Gdyby Michael Berryman urodził się kilkaset lat wcześniej, z całą pewnością zostałby uznany za wcielenie samego diabła, którego miejsce jest na stosie lub przynajmniej w lochu.
Mimo że aktor słynnego „Wzgórza mają oczy” przyszedł na świat pod koniec lat 40. ubiegłego wieku, nie może mówić o zbytnim szczęściu.
26 wad wrodzonych i niesamowicie rzadka przypadłość na tle genetycznym – taką diagnozę usłyszeli świeżo upieczeni rodzice jednego z najbardziej charakterystycznych amerykańskich aktorów drugiej połowy XX wieku (więcej tutaj)
.
Robert Z'Dar
Tej twarzy nie można pomylić z żadną inną. Trudno się więc dziwić, że Robert Z'Dar w filmowym światku dorobił się pseudonimu „The Chin” (Broda lub Podbródek).
I choć częściej niż w rankingach najwybitniejszych aktorów można spotkać jego nazwisko na listach najbrzydszych czy najdziwniejszych gwiazd, Z’Dar* ma wśród miłośników kina klasy B ogromną rzeszę fanów,* którzy pokochali go za role w takich filmach jak "Samurai Cop" czy "Maniakalny glina".
Początkowo nic nie wskazywało, na to, że ten potężny (mierzący 188 cm wzrostu) facet o swojsko brzmiącym nazwisku Zdarsky zostanie gwiazdą kina. I choć, w co może trudno uwierzyć, zdobył licencjat ze sztuk pięknych, po studiach zdecydował się jednak na karierę w policji. Później dorabiał sobie jako chippendales, aby po kilku latach zostać gwiazdą filmów z niższej półki(więcej tutaj)
. Zmarł 30 marca 2015 roku.
Carott Top
Mężczyzna na zdjęciu obok nie jest* ani postacią z koszmarnego horroru, ani dziełem mało utalentowanego grafika,* który przed chwilą odkrył Photoshopa. Amerykański komik Carrot Top już kilkakrotnie został uznany za najbrzydszego aktora na świecie i chodzącą antyreklamę operacji plastycznych.
Buzujące od sterydów mięśnie i nabotoksowana twarz to znaki rozpoznawcze artysty, który w 2011 r. został nazwany „komikiem roku”.
Przemiana, jaką sobie zafundował, od kilku lat jest nazywana najgorszą metamorfozą dekady (więcej tutaj)
.
Laurence R. Harvey
W zestawieniu nie mogło zabraknąć Laurence’a R. Harveya. Świat usłyszał o brytyjskim aktorze w 2011 roku, kiedy zadebiutował na wielkim ekranie w drugiej części niesławnego horroru „Ludzka stonoga”.
44-letni aktor wcielił się w obleśnego, chorego psychicznie ochroniarza opętanego obsesją na punkcie pierwszej odsłony filmu Toma Sixa.
Produkcja została szybko uznana za jeden z najbardziej obrzydliwych obrazów roku,* a sam Harvey dorobił się sporego grona oddanych fanów.* Nic dziwnego.
Clint Howard
56-letni brat reżysera Rona Howarda to kolejny dowód na to, że z twarzą rodem z listu gończego można zrobić sporą karierę.
Clint Howard zadebiutował jako dziecko w dramacie familijnym „Gentle Giant” (1967), jednak uwagę zwrócił na siebie dopiero 1981 roku rolą w kultowym horrorze „Evilspeak”, gdzie wcielił się w żądnego zemsty kadeta, który bierze krwawy odwet na swoich prześladowcach.
Od tego czasu pojawił się w niezliczonej ilości filmów – zarówno głównego nurtu („Grinch: świąt nie będzie”)
jak i produkcjach klasy B („Lodziarz”).
Ron Perlman
Jeśli myślicie o aktorze charakterystycznym, to pierwszą osobą jaka przychodzi wam do głowy, na pewno jest stary dobry Ron Perlman.
Syn urzędniczki i elektryka nigdy nie miał złudzeń - uroda nie była jego najmocniejszą stroną. Jednak mimo to postanowił zostać aktorem. Szybko okazało się, że to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjął.
Olbrzymi wzrost, głęboki głos oraz twarz, o której długo nie można zapomnieć zapewniły mu mnóstwo ról i status jednego z najchętniej obsadzanych „brzydali” kina. Dziś 65-letni aktor, którego nie tak dawno widzieliśmy w „Pacific Rim”, praktycznie nie schodzi z filmowego planu.
Marty Feldman
Zmarły w 1982 roku Marty Feldman był jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów swoich czasów.
Zezowaty syn emigrantów z Kijowa przygodę z show-biznesem rozpoczął w latach 50., kiedy zaczął pisać scenariusze dla BBC. Widzowie pokochali go jednak jako aktora licznych komedii Mela Brooksa. Jego charakterystyczny wytrzeszcz oczu był skutkiem nadczynności tarczycy oraz nieudanej operacji po wypadku samochodowym.
- Jestem za stary, aby umrzeć młodo i zbyt młody, aby dorosnąć- zdradził w ostatnim udzielonym wywiadzie. Zmarł tydzień później na skutek zawału wywołanego ostrym zatruciem pokarmowym.
Steve Buscemi
Obok Rona Perlmana to obecnie najbardziej charakterystyczny aktor Hollywood, który ze swojej niepospolitej urody uczynił atut.
Zanim trafił do filmu, przez kilka lat występował w teatrze, gdzie wielokrotnie został doceniony przez krytykę za swoje niepospolite umiejętności.
Sławę przyniosły mu role w filmach braci Coen i Quentina Tarantino. Dziś częściej niż na dużym ekranie możemy oglądać go w telewizji.
Nick Nolte
W 1992 roku magazyn "People" okrzyknął go najseksowniejszym żyjącym mężczyzną. Teraz, 23 lat później, patrząc na najnowsze zdjęcia 74-letniego aktora,* aż trudno w to uwierzyć.*Tym bardziej, że wśród szerokiego grona kolegów po fachu nie brak jego rówieśników, którzy z upływem czasu radzą sobie znacznie lepiej.
Tak, niegdysiejszy „Książę przypływów” to przypadek dość szczególny. Aktor, który był obiektem westchnień większej części żeńskiej populacji naszego globu, dziś wygląda jak kloszard.