Gdy ktoś atakuje mnie personalnie, moja odpowiedź jest prosta: "Dlaczego chcesz mnie złamać? Dlaczego chcesz mnie zabić? Co jest z tobą nie tak? Porozmawiaj ze mną o problemach w naszym społeczeństwie, przemocy domowej i seksualnej. Zastanówmy się wspólnie, co możemy zrobić dla tego świata, żeby był lepszy - mówi w rozmowie z WP Seyran Ateş. W stolicy Niemiec stworzyła liberalny meczet.
Berlin, dzielnica Mitte. Z meczetu wychodzą razem kobiety i mężczyźni, co samo w sobie już jest niezwykłe. Są młodzi ludzie z pofarbowanymi włosami. Widać dziewczynę z tęczową torbą, chłopaka w koszulce z napisem "Prawdziwi mężczyźni są feministami". Tu wszystkich łączą dwie rzeczy: tolerancja i miłość do Allaha.
To dzięki Seyran Ateş, prawniczce i aktywistce, która od lat walczy o tolerancję wobec osób LGBT+ i kobiet w muzułmańskiej społeczności. Jednym z jej największych sukcesów jest otwarcie w 2017 roku meczetu Ibn Rushd-Goethe, którego drzwi otwarte są dla wszystkich, niezależnie od seksualności i płci.
Ateş płaci za swój projekt ogromną cenę, ale nie cofnie sie, bo chec pokazać, że islam może łączyć, a nie dzielić.
Artur Zaborski: Czy Allah kocha LGBT+ i kobiety?
Seyran Ateş: Oczywiście, że tak. Jestem biseksualną feministką, ale wierzę i kocham Boga, który obdarza miłością nas wszystkich. Kocha nas takich, jacy jesteśmy.
Wielu imamów uznałoby te słowa za herezję. I pewnie znalazłoby parę ustępstw w Koranie na potwierdzenie swojego stanowiska.
Tak samo byłoby w przypadku chrześcijan i Biblii. W obu przypadkach zapytałabym ludzi, którzy tak mówią: kto napisał ich księgę. Odpowiedź jest prosta: mężczyzna.
Po śmierci Proroka to mężczyźni kłócili się o to, kto powinien być kolejnym liderem muzułmańskiej społeczności. Ten spór podzielił muzułmanów. I jakoś nikt nie pyta, dlaczego mężczyźni podzielili muzułmańską kongregację.
Wszystkie przypowieści i historie o tym, co mówił i robił Prorok, są pisane z perspektywy mężczyzny. A więc stoi za nimi patriarchat. Skąd przekonanie, że tylko mężczyzna może mieć rację?
Muzułmańska społeczność uznała, że to, co zapisano w księdze, jest prawdziwe.
A to jest jedna księga? Bo z tego, co wiem, to jadąc do Maroka, Algierii, Tunezji, Turcji, Iranu, Afganistanu czy Arabii Saudyjskiej, znajdziemy różne wersje Koranu. Więc jak możesz mi mówić, że wierzymy w tę samą księgę?
I skoro ja mam własne spojrzenie na Koran, to dlaczego ja mam być tą złą, a autorzy lokalnych wersji Koranu tymi dobrymi? Obowiązkiem człowieka jest używać umysłu danego mu przez Boga. Powinniśmy krytycznie analizować i czytać księgę. Ja nie mówię, że nie wierzę w Koran. Uczę się wszystkiego, co mi przekazuje.
Ale przeczytanie jednego zdania nie daje mi odpowiedzi na moje pytania. Trzeba próbować odnaleźć głębszy sens i znaczenie w każdej frazie. Nie jest to łatwe zadanie.
Pani czyta Koran i widzi w nim Boga, który jest dla wszystkich: gejów, feministek, trans.
Osoby LGBT+ nie mogą zdjąć swojej seksualności jak szalika albo kurtki. To nie tak jak w przypadku wegetarianizmu albo głosowania w wyborach, że możesz zadecydować, co wybierasz. Orientacja psychoseksualna jest część ciebie i twojej tożsamości.
Ludzie muszą to w końcu zaakceptować. Jak Bóg może dać ci jakąś seksualność i stawiać przed tobą ultimatum, że albo chcesz w niego wierzyć, albo chcesz się realizować w swojej orientacji? Dlaczego ktoś miałby odchodzić od swojej religii przez swoją tożsamość seksualną i to nawet wtedy, gdy kochasz bardzo i Boga, i siebie? W islamie mamy 99 pozytywnych atrybutów Boga. Jak tak wielka siła i tak miłosierny Bóg mógłby postawić nam takie trudne wyzwanie?
Wiem, że niektórzy katolicy, prawosławni, muzułmanie, Żydzi mają swoje wyobrażenie o tym, co Bóg zaplanował, gdy tworzył człowieka. Ale my jesteśmy jedynie ludźmi. Możemy sobie tylko wyobrażać, co Bóg ma na myśli.
Ortodoksyjni wyznawcy islamu nigdy się z panią nie zgodzą.
Wszystkim ortodoksom odpowiadam: "Wy macie swoją wiarę, my mamy swoją i dlaczego nie możemy pokojowo funkcjonować w tej różnorodności? Jako sąsiedzi, znajomi, którzy akceptują to, że Bóg stworzył nas wszystkich takich, jacy jesteśmy".
W islamie mamy bezpośredni, indywidualny kontakt z Bogiem. Żadna instytucja nie ma prawa mówić mi, co Bóg do mnie mówi i czego ode mnie oczekuje. To ja sama muszę podjąć zadanie zrozumienia tego. To moja misja.
Właśnie dlatego otworzyłam w Berlinie liberalny meczet Ibn Rushd-Goethe. Mogą się w nim spotykać ci, którzy patrzą na islam w podobny do mnie sposób.
Kto do niego uczęszcza?
Nasz meczet jest absolutnie bezpieczną przestrzenią dla każdego. Szczególnie dla feministek, dla osób o różnej tożsamości płciowej. Sama jestem biseksualna, więc było dla mnie bardzo ważne, żeby stworzyć bezpieczną przestrzeń dla społeczności LGBT+.
Podstawą naszego meczetu jest równość wobec płci, seksualności i rozumienia Boga. Taki powinien też być fundament demokracji. Nie mieści mi się w głowie, że w 2021 roku można wpaść na coś równie głupiego w Europie, jak polskie strefy wolne od LGBT.
Stary Kontynent dąży do tego, by panował na nim pokój, więc jak - przepraszam, że to powiem - głupi polscy politycy mogli chcieć wstrząsnąć wspaniałym polskim społeczeństwem, rozsiewając nienawiść? Bo to, co szerzą, to jest nic innego jak właśnie nienawiść.
Jak ludzie zareagowali na liberalny meczet?
Pomysł nie jest taki nowy. Bardzo długo dążyłam do jego realizacji. W 2009 roku uczestniczyłam w niemieckiej konferencji islamskiej. Zobaczyłam wtedy, jak męscy liderzy meczetów w Niemczech zajmują się polityką i jak reprezentują muzułmanów.
Mogłam zaobserwować, jak ich świat jest skupiony na patriarchacie, i jak decydują za wszystkich muzułmanów. Czułam wtedy, że oni w ogóle nie mówią w moim imieniu. Nie chciałam oddać głosu na tych ludzi. Zaczęłam robić research, by dowiedzieć się, w jaki sposób mogłabym otworzyć liberalny meczet. Widziałam, że na całym świecie - zwłaszcza w Turcji - jest mnóstwo ruchów i projektów, które mają podobne aspiracje.
Jestem prawniczką. Już jako dziecko byłam tłumaczką dla dorosłych, którzy nie potrafili mówić po niemiecku. Bardzo szybko stałam się głosem innych i pomagałam im w ich życiu. Pomagałam ludziom zdobyć to, czego potrzebowali. Każda osoba, której pomogłam, dawała mi siłę. Wstawianie się za moimi klientami jest do dziś moją misją.
Chciałam więc wstawić się też za tymi, których głos jest niereprezentowany w konserwatywnym islamie. Wtedy zdecydowałam, że otworzę meczet - opłacę czynsz i uruchomię świątynię. Szybko okazało się, że jest wiele osób, które chciałyby mieć takie miejsce, ale bali się tego, co mogło być skutkiem otwarcia się takiej przestrzeni.
Czy ta obawa była uzasadniona?
Niestety tak. Od lat jestem objęta ochroną policyjną ze względu na moją aktywność. Od 2017 roku, kiedy otworzyłam meczet, poziom ochrony musiał się jeszcze bardziej zwiększyć. Jest bardzo wiele osób, które nie akceptują naszego meczetu. Tym, co oburza wielu z nich, jest fakt, że u nas mężczyźni i kobiety modlą się w tym samym czasie. Konserwatywni muzułmanie uważają, że to niestosowne, bo mogą się wtedy rodzić seksualne pokusy.
I co pani na to?
Jeśli jakiś mężczyzna ma problem z modlitwą i byciem w meczecie razem z kobietami, to jest problem jego i jego seksualności. To nie jest nasze, kobiet zmartwienie. Mamy hejterów, ale mamy też mnóstwo ludzi wspierających, którzy dają nam słowa wsparcia i motywację, aby działać dalej.
Takie słowa przychodzą szczególnie z krajów muzułmańskich. Dostawałam listy i telefony na przykład z Turcji. Dzwonili do mnie Turcy i mówili: "Pani Ateş, dziękujemy za to, co pani robi. My nie żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju. Boimy się domagać naszych praw i walczyć o liberalny islam, ale pani może i jest w stanie to zrobić. Proszę wziąć za to odpowiedzialność i być nami, naszym głosem, który nie może krzyczeć".
Nie chcę mówić, że wszystko jest świetnie. Chcę zauważać i tych, którzy nas nienawidzę, i tych, którzy nas kochają.
Dlaczego jest pani objęta policyjną ochroną?
Zostałam postrzelona, gdy miałam 21 lat. Zaczęłam swoją pracę w polityce w wieku 20 lat. Pracowałam wtedy jako studentka prawa w "Human Center". Pewnego razu do budynku wszedł mężczyzna i strzelił w kierunku mnie i innej kobiety.
Ja nie byłam celem ataku. Po prostu byłam w złym miejscu o złym czasie. Zaatakował nas Turek, który później uciekł i nikt nie mógł go już odnaleźć. Ta sprawa jest zresztą wciąż otwarta. Kobieta, do której strzelił, umarła, a ja po postrzale w szyję przeżyłam tylko ze względu na cud. Bóg zapytał mnie, czy chcę wrócić do tego życia. Chciałam.
Od tamtego dnia wierzyłam jeszcze mocniej, że wszystko to, co robię, jest właściwe, bo Bóg dał mi drugie życie. Od tamtej pory jestem świadoma, jak bardzo walka na rzecz tureckich, kurdyjskich czy muzułmańskich kobiet jest niebezpieczna. W moim życiu niebezpieczeństwo jest czymś stałym. Nie mogę tak po prostu iść na zakupy ani wyjść gdziekolwiek. Ale dalej walczę.
Nie miała pani momentów zwątpienia?
Jeśli nikt nie będzie walczył o idee i wartości, to nic się nie zmieni. I może to właśnie ja się muszę tym zająć, może to właśnie jest moja misja? Każdy w życiu jest do czegoś stworzony i dokonuje własnych wyborów. Ja nie oceniam ludzi, którzy nie walczą o swoje i nie są na tyle odważni, by to robić. Ale jestem wdzięczna codziennie Bogu za to, jaka jestem. Kocham swoje życie. Nawet gdy jestem pod presją i muszę mieć ochronę. Mimo wszystko czuję się wolna. Może nawet bardziej niż inni ludzie.
W Internecie roi się od wyzwisk pod pani adresem. Chyba trudno jest żyć ze świadomością, że tyle osób pani złorzeczy?
Najczęściej, gdy ktoś atakuje mnie personalnie, nie ma dobrych argumentów. Moja odpowiedź jest bardzo prosta: "Dlaczego chcesz mnie złamać? Dlaczego chcesz mnie zabić? Co jest z tobą nie tak? Dlaczego adresujesz do mnie obelgi?
Porozmawiaj ze mną o duchowości, o problemach w naszym społeczeństwie, o przemocy domowej i seksualnej. Zastanówmy się wspólnie, co możemy zrobić dla tego świata, żeby był lepszy. Żeby był miejscem dla mnie i dla ciebie." Od ponad 50 lat widziałam, jak kobiety walczą o swoje prawa i uzyskują je. Spójrz, 100 lat temu kobiety chciały mieć prawo do głosowania i do swoich dzieci. Ale uzyskały je.
Teraz, nawet jeśli nasze święte księgi lub instytucje takie jak Watykan, kościół, czy islamscy uczniowie mówią, że kobiety nie mają takich samych praw jak mężczyźni, to pokażemy im, że jest inaczej. Stałam się feministką, już po tym, jak byłam wierząca. Wierzyłam w Boga, odkąd pamiętam.
I miałabym porzucić to uczucie, którego potrzebuję, tylko dlatego, że jakiś mężczyzna powiedział: "Ty nie jesteś taką osobą, jaką powinna być islamska kobieta"? Walka z patriarchatem polega nie tylko na walce o wolność, pokój i równość płci poza religią. Trzeba stoczyć te wszystkie walki również wewnątrz religii.
To, co pani mówi, koresponduje z postulatami liberalnych partii. Nie obawia się pani, że wasz meczet zostanie wciągnięty w polityczne rozgrywki?
Często mówili o tym zagrożeniu nasi przeciwnicy. Na początku partia AFD próbowała się na nas lansować, ale szybko te zakusy dostrzegliśmy i je zastopowaliśmy. Bo oni nie są tak naprawdę zainteresowani muzułmanami należącymi do społeczności LGBT+.
Mają swoje własne problemy z tą społecznością. Nie wierzą też w pokojowy islam. Po tym, gdy zrozumieli, że my naprawdę jesteśmy zainteresowani religią, a nie polityką, że ją szczerze kochamy, już żadna polityczna partia nie próbowała wykorzystać meczetu w ten sposób. Funkcjonujemy już tak cztery lata.
Próbowałam w tym czasie brać udział w różnych debatach, próbując nawiązywać dialog z konserwatystami. Otwieramy dla nich swoje drzwi i wyciągamy do nich rękę, ale oni nie chcą nam jej podać. Mamy jednak cierpliwość, więc będziemy czekać.
Ja i inne osoby z naszego meczetu wierzymy, że czas jest bardzo ważny i jest w stanie wiele zmienić. Musimy posuwać się małymi krokami naprzód. I być częścią zachodzącej zmiany.
W Warszawie do 28 października 2021 roku trwa Her Docs Film Festiwal. Do druga edycja festiwalu twórczości filmowej kobiet. Jednym z dokumentów będzie "Seyran Ateş: Sex,Revolution and Islam".