Walt Disney - niezbyt bajeczne życie twórcy kreskówkowego imperium. Fikcyjny świat mieszał się mu z rzeczywistością
Stworzył imperium, u podstaw którego stała pasja do opowiadania prostych historii. Choć Walt Disney pozostawił po sobie ogromną spuściznę, trudno uwierzyć w to, że sympatyzował z nazistami, był tyranem dla pracowników i przypisywał sobie zasługi innych rysowników.
17.07.2018 | aktual.: 17.07.2018 21:22
Proste historie opowiedziane rysunkami
Choć był ucieleśnieniem amerykańskiego snu, część biografów twierdzi, że Walt Disney ma korzenie francuskie, a nazwisko jego przodków miało brzmieć d'Isigny. Rysownik, który uwielbiał tworzyć legendy, często żartował, że jest potomkiem wikingów. Jednak prawda jest bardziej przyziemna, jak większość amerykańskich imigrantów, tak i rodzina jego ojca pochodziła z Irlandii.
Jednak problem pochodzenia ciągnął się za Waltem całe życie. Wpływ na to miała pewna niemiła sytuacja z okresu służby w amerykańskiej armii. Kiedy mając 16 lat, chciał iść na wojnę, sfałszował podpis rodziców. Zgodnie z obowiązującymi procedurami armia poprosiła go o dostarczenie aktu urodzenia. Niestety, okazało się, że dokument zaginął. Młody Walt doszukiwał się drugiego dna, podejrzewał, że mógł być adoptowany. Chorobliwa obsesja ciągnęła się za nim całe życie.
Dzieciństwo Disneya nie należało do zbyt udanych. Walt był często bity przez ojca, który nie akceptował jego pasji do rysowania. Powtarzał synowi, że rysownik nie jest zawodem, który zapewni mu godne życie i zagwarantuje jego rodzinie godziwą przyszłości.
Ostatecznie Walt postawił na swoim. Kiedy jego rodzina przeprowadziła się do Kansas City, zaczął uczęszczać do szkoły artystycznej, którą porzucił, by służyć w armii, która stacjonowała we Francji. Ambulans, którym jeździł, miał na karoserii rysunki autorstwa Disneya. Kiedy w 1919 r. wrócił do domu, zaczął pracować jako ilustrator gazety w Pesmen-Rubin Art Studio. To tam poznał i zaprzyjaźnił się z Ubbem Iwerksem, dzięki któremu miał zbudować najsłynniejsze imperium w historii branży rozrywkowej.
Kiedy w 1920 r. rysownicy zostali zwolnieni, zdecydowali się rozkręcić swój biznes. Tak narodziło się ich pierwsze studio - Iwerks-Disney Commercial Artists. Jednak nie posiadając kontaktów i zaplecza finansowego, zdecydowali się zawiesić działalność. To wtedy Walt, który kochał klasyczne rysowane kreskówki, zafascynował się animacją.
Razem z animatorem Fredem Harmanem zawiązali spółkę, która zaczęła produkować animacje, które były wyświetlane w kinie w Kansas City Newsman Theater. "Newsman's Laugh-O-Grams" okazały się strzałem w dziesiątkę. Pojawiły się pieniądze i większe możliwości. Disney ponownie zatrudnił Ubba.
Walt rozpoczął pracę nad filmem "Alicja w krainie czarów". Jednak okazały się one zbyt kosztowne. W obliczu braku nowych kontraktów studio w 1923 r. ogłosiło bankructwo. Jednak młody rysownik się nie poddawał, wierzył, że "Alicja" może odnieść sukces. Ostatecznie dopiął swego. Podpisał kontrakt z Margaret Winkler, dystrybutorem filmów z Nowego Jorku. Zarobione pieniądze zainwestował razem z bratem w otworzenie Disney Brothers Studio. Z czasem studio stworzyło postać królika Oswalda. Kreskówka cieszyła się ogromną popularnością. Jednak zapisy w kontrakcie z dystrybutorem Charlesem Mintzem doprowadziły do tego, że Walt stracił prawa autorskie.
To właśnie wtedy Disney i Iwerks stworzyli kolejną postać, która dziś jest najsłynniejszą myszą świata.
Mortimer co stał się Myszką Miki
Powstało sporo legend na temat tego, jak narodziła się Myszka Miki. Jedna z nich mówi, że w domu w Kansas City na biurku Disneya pojawiła się mała myszka. Walt zamknął ją w klatce i obserwował jej zachowania, które następnie próbował animować. Prawda jest jednak zupełnie inna. Pewnego wieczora Ub i Walt zastanawiali się, jaka nowa postać mogłaby skraść serca widowni. Choć to Disney zasugerował mysz, jej pierwszy projekt naszkicował Iwerks.
Na początku Walt wybrał dla niej imię Mortimer. Jednak nie zyskało ono poklasku u pozostałych członków studia. Imię Miki wymyśliła Lilly, żona Disneya.
Myszka Miki na początku nie przypominała tej znanej z współczesnych kreskówek. Zamiast dużych oczu miała małe kropki, nogi i ręce były znacznie chudsze, również jej twarz była pozbawiona charakterystycznego uśmiechu. Animacja była niedokładna, brakowało w niej płynnych przejść. Po kilku miesiącach wytężonej pracy kreskówka wyglądała znacznie lepiej.
Jednak początki wcale nie były takie kolorowe. W maju 1928 r. Ub Iwerks przygotował pierwszą animację, którą w hołdzie pilotowi Charlesowi Lindberghowi nazwał "Plane Crazy". Niestety, żaden dystrybutor nie był nią zainteresowany. Co ciekawe, Miki ma tylko 4 palce. Nie wynikało to z niedopatrzenia lub jakiejś niezwykłej wizji twórczej. Chodziło wyłącznie o oszczędność. Gdyby sympatyczna myszka miała 5 palców, animacja byłaby znacznie droższa.
Moment przełomowy nastąpił w listopadzie 1928 r. W nowojorskim Colony Theatre wyświetlono pierwszą udźwiękowioną kreskówkę z Myszką Miki. "Steamboat Willie” w ciągu dwóch tygodni stał się hitem. Pojawił się dystrybutor, dzięki któremu kreskówka Disneya była wyświetlana w całych Stanach. Jednak kiedy pojawił się sukces i pieniądze, zaczęło dochodzić do tarć między ojcami chrzestnymi Miki. Walt przypisywał sobie stworzenie sympatycznego bohatera.
"Po ich cierpkim rozstaniu Walt zaczął opowiadać, że sam wymyślił Miki, wykluczając Iwersa. Wiedział, czego chce publiczność, nie nieskazitelnej prawdy, ale legendy, mitu” – pisał Jeff Ryan w książce "A Mouse Divided".
W 1932 r. Walt Disney otrzymał Oscara za stworzenie Myszki Miki. Jednak ciepły uśmiech na jego twarzy skrywał wiele mrocznych sekretów.
Nacjonalista Disney
Kiedy Disney stał się prawdziwą gwiazdą, zaczęły narastać wokół niego liczne plotki i pomówienia. Niestety, część z nich była prawdą. Zarzucano mu rasizm i antysemityzm. Disney często był widywany podczas spotkań pronazistowskiej organizacji German American Bund. Zaprosił również do USA ulubionego twórcę filmowego Adolfa Hitlera – reżyserkę, Leni Riefenstahl.
Choć jego bajki i filmy zaczęły zdobywać nagrody, Walt Disney tkwił w przekonaniu, że Hollywoodem rządzi żydowskie lobby, które kontroluje cały przemysł. Co ciekawe, przyjaźnił się również z Henrym Fordem, który nigdy nie krył się z nienawiścią do Żydów.
Również w 1938 r. powstało w Stowarzyszenie Niezależnych Producentów Filmowych (SIMPP), do którego należał Disney. Jego celem było ograniczenie wpływów największych wytwórni, m.in. MGM, Warner Bros. i RKO.
Disney był również zagorzałym antykomunistą. Dostępne są dokumenty, które potwierdzają jego współpracę z Edgarem Hooverem, legendarnym szefem FBI. Walt miał nawet prowadzącego go agenta, któremu raportował o tym, kto z jego otoczenia jest podejrzaną osobą. Niestety, rysownik przyczynił się do upadku kilku karier i wpisał się idealnie w okres polowania na czarownice w Hollywood. W 1944 r. Walt podpisał się pod aktem powołującym Sojusz Filmowców na rzecz Zachowania Amerykańskich Ideałów. Przez lata walczył również ze swoimi pracownikami, którzy podejmowali próby stworzenia związków zawodowych. Regularnie dochodziło do medialnych zwolnień i powrotów do pracy.
Tyran i chorobliwy perfekcjonista
Rodzina i bliscy współpracownicy Disneya twierdzili, że nigdy nie wychodził ze świata bohaterów swoich filmów. Często można było również usłyszeć w kuluarach, że był przeciętnym animatorem, który przypisywał sobie pomysły innych.
Disney kreował się na człowieka, który decyduje o losach innych ludzi. Wyniósł to z rodzinnego domu. Tkwił w przekonaniu, że jeśli zatrudnił kogoś w swoim studio, to osoba powinna być dozgonnie wdzięczna i decydować się na dowolną propozycję Walta. Dlatego nie znosił sprzeciwu, nawet jeśli krytyka była zasadna. Miał też zasadę, że kobiety nie mogą być animatorkami, ponieważ nie potrafią być twórczymi artystkami.
Wbrew kreowanemu obrazowi sympatycznego pana z wąsikiem, Walt Disney budził postrach wśród swoich pracowników, którzy nazywali go "mężczyzną w lesie", ze względu na jego charakterystyczny kaszel, który był znakiem, że nadchodzą kłopoty. Disney decydował również o wyglądzie zewnętrznym ludzi, z którymi pracował. Zabronił m.in. noszenia długich włosów, bród i zarostów mężczyznom, którzy nie ukończyli 25. roku życia. Co ciekawe, zakaz obowiązywał w firmie aż do 2012 r.
Dziecięcy świat pana Disneya
Walt Disney nigdy nie zwalniał tempa, w jego głowie stale rodziły się nowe pomysły. Lubił siedzieć w parku, obserwując zachowania dzieci i ich rodziców. Twierdził, że żadne z tamtejszych centrum rozrywki nie było odpowiednio przygotowane. Postanowił to zmienić. Początkowo niewielki park rozrywki rozrósł się na desce kreślarskiej do gigantycznych rozmiarów. 17 lipca 1955 r., na 160-akrowej działce w pobliżu Anaheim, otwarto pierwszy Disneyland.
Disney, który słynął z rozmachu, zadbał o odpowiednią oprawę. Otwarcie było transmitowane przez amerykańskie telewizje. Wielkie show poprowadził m.in. Ronald Reagan – późniejszy prezydent USA. Każdy chciał uczestniczyć w tym wydarzeniu. Nic dziwnego, że przed telewizorami zasiadło ponad 70 mln widzów.
Choć Walt Disney dbał o detale, m.in. stworzył własną miarę odległości, którą nazwał "hot dog" (25-krotny dystans dzielący budki z bułkami od koszy na śmieci), okazało się, że park miał mnóstwo niedociągnięć. Brak toalet, niesprawne urządzenia, fałszowane bilety. To tylko mały wycinek tego, co zastali pierwsi goście. Jednak nikomu to nie przeszkadzało. W pierwszym miesiącu Disneyland odwiedziło ponad pół miliona osób. Z czasem kalifornijski park stał się najpopularniejszym centrum rozrywki na świecie.
Co ciekawe, Disneylandy mają też swoją mroczną stronę. Na przestrzeni niecałych 10 lat 35 pracowników zostało aresztowanych pod zarzutem przestępstw seksualnych, w tym z udziałem dzieci. Często można trafić na określenia, że "miejsce, do którego ciągną miliony dzieciaków z całego świata, stało się bardzo osobliwą pedofilską mekką".
Z całą pewnością Disney nie tak wyobrażał sobie baśniową krainę, która miała być idealnym miejscem spotkań i relaksu dla dzieci i ich rodziców. Walt Disney zmarł 16 grudnia 1966 r. w Los Angeles. Chorował na raka płuc, zmarł na skutek zatrzymania akcji serca. Miał 65 lat.