Whitney Houston nie chciała grać w "Bodyguard". Kevin Costner sprawił, że zmieniła zdanie
Kiedy 25 lat temu do kin wszedł "Bodyguard", publiczność oszalała, a grający główne role Kevin Costner i Whitney Houston byli na ustach wszystkich.
Dziś Costner wciąż pojawia się w filmach, chociaż nie cieszy się już taką popularnością jak przed laty. Houston zmarła 5 lat temu - pozostawiając rzesze pogrążonych w żalu fanów. Ale choć diva zazwyczaj bez problemu zachwycała widzów, tak nie da się ukryć, że wiele lat wcześniej nieźle nagrabiła sobie u polskiej publiczności.
W 1999 r. Houston pojawiła się na festiwalu w Sopocie - i to właśnie jej nazwisko było jednym z największym wabików. Niestety, piosenkarka udowodniła, że niezbyt liczy się ze swoimi fanami. Na scenę wyszła niedbale ubrana, w dodatku spóźniona aż o godzinę. Ponadto, w obawie, aby nie nadwyrężyć głosu, uznała, że nie zaśpiewa swoich największych hitów. Polska publiczność nie kryła zawodu - w internecie pojawiły się pełne oburzenia komentarze. Obecni na koncercie twierdzili, że artystka wypadła marnie, a nawet żenująco, pokazała, że zupełnie nie szanuje swoich widzów, zachowywała się całkowicie nieprofesjonalnie, jakby zależało jej tylko i wyłącznie na zgarnięciu gaży.
Wówczas nikt się jeszcze nie spodziewał, że Houston zmagała się z poważnymi problemami osobistymi. Piosenkarka miała za sobą nieudane małżeństwo, walczyła z nałogiem alkoholowym i uzależnieniem od kokainy, a także problemami z wagą, które wpędzały ją w depresję. Ze względu na kiepską kondycję psychiczną zaczęła odwoływać koncerty i wywiady, a kolejne płyty spotykały się z coraz mniejszym zainteresowaniem fanów. 11 lutego 2012 r. Houston, będąca pod wpływem narkotyków, utopiła się w wannie.
Po Houston pozostało wiele wspaniałych płyt, piosenek - i oczywiście "Bodyguard", w którym zaśpiewała jeden ze swoich największych przebojów, "I Will Always Love You" (singiel sprzedał się w 12 mln egzemplarzy, a soundtrack w 17 mln; wygrał również trzy nagrody Grammy).
Autorem scenariusza jest Lawrence Kasdan - człowiek od późniejszych "Poszukiwaczy Zaginionej Arki" czy "Imperium kontratakuje" - który napisał go już w 1976 r.; ale na realizację swojego pisarskiego debiutu musiał czekać prawie dwie dekady.
Pierwsze próby ekranizacji nie wypaliły (pomysł nakręcenia filmu odrzucono ponad 60 razy!); studio Warner Bros., które kupiło scenariusz, początkowo chciało obsadzić w głównych rolach Dianę Ross i Steve'a McQueena - ale ostatecznie uznano, że cała historia nie zdobędzie przychylności widzów. O tym, w jakim byli błędzie, przekonali się znacznie później. To Kevin Costner uparł się, żeby nakręcić "Bodyguarda"; został producentem i postanowił zagrać główną rolę. To również on nalegał, by partnerowała mu Houston. Jak później wyznawał:
- Uważałem, że jest najbardziej uroczą dziewczyną, jaką widziałem. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś potrafił się oprzeć jej urokowi.
Producenci byli jednak sceptyczni - w końcu piosenkarka nie miała żadnego doświadczenia na planie filmowym; zresztą i sama Houston uważała, że sobie nie poradzi.
- Zajęło mi dwa lata, żeby wreszcie podjąć tę decyzję – mówiła.
Zgodziła się, ulegając prośbom Costnera, który zapewnił ją, że będzie służył wsparciem i pomoże jej we wszystkim.
Praca na planie była dla Houston ekscytującym przeżyciem - ale wkrótce radość została przesłonięta przez rozpacz.
Tuż przed rozpoczęciem prac nad "Bodyguardem" artystka zaręczyła się z Bobbym Brownem i wkrótce okazało się, że jest w ciąży. Nie chciała przerywać zdjęć, uważała, że świetnie sobie poradzi. Niestety, wkrótce poroniła.
- To było bardzo bolesne doświadczenie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie - wspominała.
Nie zamierzała jednak zawieść ekipy.
- Następnego dnia wróciłam na plan – dodawała.
To nie jedyne przykre wydarzenie, do którego doszło na planie - jeden z członków ekipy zginął zmiażdżony przez dwa olbrzymie takielunki oświetleniowe.
W 2012 r. Costner wyznał, że marzyło mu się nakręcenie sequela "Bodyguarda" z... księżniczką Dianą w roli głównej. Niestety, jej tragiczna śmierć w 1997 r. pokrzyżowała te plany i projekt ostatecznie porzucono. Nie wypaliło również nakręcenie remake'u - główną rolę chciano powierzyć Rihannie, ale artystka odmówiła, zapewniając, że chętnie zagra wszystko, byle nie musiała wcielać się w piosenkarkę, którą jest przecież na co dzień.