Władysław Pasikowski, czyli dwa metry polskiego filmu. Bez niego nie byłoby Patryka Vegi
Jego ojciec był bileterem w kinie i rozkochał syna w świecie filmu. Kim jest Władysław Pasikowski, jeden z najważniejszych polskich reżyserów, którego wyczekiwany “Pitbull” pojawi się niebawem na srebrnym ekranie?
Chłop jak dąb. Mierzy dwa metry i dwa centymetry, a to znaczy, że jest pięć centymetrów wyższy od bodaj najwyższego rodzimego aktora, czyli Wiktora Zborowskiego, z którym zresztą bywa mylony. Władysław Pasikowski słynie z siarczystego języka. Gdy Bogusław Linda odmówił zagrania w jego “Pitbullu”, miał mu odpowiedzieć polskim “oż ty ch…!”. Człowiek pełen sprzeczności. Chce robić kino popularne, dla mas, ale broni swojej prywatności, niechętnie udziela wywiadów, bo jak sam mówi, bywa wtedy burkliwy i małomówny. - Mam taki prywatny pomysł na życie, żeby nie występować w telewizji i żeby moją twarz zachować dla siebie, rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Wychodzę z, niepopularnego pewnie w telewizji założenia, że nikt, także ja, nie ma obowiązku tam występowania - napisał w liście do Moniki Olejnik, po tym jak odmówił występu w “Kropce nad i”. Później tłumaczył, że... w ogóle nie znał tego programu.
Twierdzi, że był skazany na kino. Urodził się w Łodzi w 1959 r. Ojciec, który był bileterem kinowym często zabierał go na seanse. Tam narodziła się jego miłość do ruchomych obrazów, którą rozwijał na filmoznawstwie, a potem na reżyserii w łódzkiej filmówce. Podobno nie był najlepszym studentem, ale za film dyplomowy dostał od Filipa Bajona piątkę z plusem.
Wajda: wie o polskim widzu coś, o czym on nie ma pojęcia
Zadebiutował na dużym ekranie “Krollem”, który przyciągnął do kin ponad 450 tysięcy widzów, co było fenomenalnym wynikiem jak na tamte lata. Jeszcze większy sukces odniosły “Psy”, które doczekały się statusu filmu kultowego. Sam Wajda później mówił, że Pasikowski wie o polskim widzu coś, o czym on nie ma pojęcia.
Czym było to “coś”? “Psy” (jak pisał Andrzej Leder) są “zadziwiającą i ponurą genezą rodzimego kapitalizmu, tworzącego się już w 80. a potem 90. latach poprzez przejęcie gospodarki przez aparat peerelowskiej władzy – a w szczególności przez jego zbrojne ramię, dawne kadry bezpieczeństwa”. Pasikowskiemu jako pierwszemu udało się opowiedzieć o końcu pewnego świata i narodzinach nowego. Są bezwzględną wizją polskiej transformacji, dodać trzeba, bardzo brutalną. Nie ma chyba częściej cytowanego filmu z tamtych lat.
Zarzucano mu antypolonizm i szczucie na Polaków
Kolejne obrazy nie przyniosły mu równie dużego uznania. Najwięcej krytyki, ale i rozgłosu zawdzięcza "Pokłosiu", które poruszyły drażliwy temat polskiego antysemityzmu. Nie było chyba obelgi, która nie padłaby wtedy w jego stronę. Zarzucano mu antypolonizm, szczucie na Polaków, że jest Niemcem (wielu jego bohaterów ma niemieckie nazwiska). W sprawie miłości do ojczyzny w przywołanym liście do Moniki Olejnik pisał tak: “Od miłości to są dzieci, rodzice i Anja Rubik, a Ojczyzna, drodzy Państwo i państwo, to jest obowiązek. Mam poważne podejrzenia, że państwo, nadzwyczaj opacznie ten obowiązek pojmują. A to już nieraz w historii prowadziło do totalitaryzmu”. Pasikowski nie odpowiada hejterom, zapewnia, że nie czyta w sieci “wszystkich wypisujących bzdury i popisujących się niewiedzą, ignorancją i nienawiścią, bo nie zasługują na żadną odpowiedź”.
Kto wie, czy nieustępliwa postawa nie sprawiła, że po “Reichu” (2001) na jego kolejny film trzeba było czekać aż jedenaście lat. Trudno nie było odnieść wrażenia, że po “Psach” zaczął się powtarzać, widzowie najwyraźniej zaczynali mieć dosyć produkcji, w którym ludzkość dzieli się na twardych, ponurych facetów i piękne, zdradzieckie kobiety. Reżyser narzekał na brak pieniędzy w polskim kinie i producentów, którzy odrzucali jego odważne pomysły i “fanaberie”, takie jak jego wymóg, żeby kręcić na taśmie. Dziś większość polskich produkcji jest kręcona kamerami cyfrowymi, twórca “Krolla” upiera się jednak, że filmy na negatywach wyglądają lepiej.
Bez Pasikowskiego nie byłoby Vegi
Decyzja, nakręci film po Vedze nie była zaskakująca. Panowie współpracowali przy okazji “Hansa Klossa” (Vega reżyserował, Pasikowski pisał scenariusz) i jak zapewnia twórca “Psów”, rozumieją się bez słów. Obaj mają dobry słuch do dialogów, słabość do kina gangsterskiego i wizji świata z jasnym podziałem na dobrych i złych. Diabeł tkwi w podejściu do samego kina. Twórca “Psów” zwraca uwagę na zdjęcia, montaż, nie lubi pośpiechu, czego nie można powiedzieć o Vedze, o którym można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że przykłada wagę do jakości. Z drugiej strony, Pasikowski miewa ciężką ręką, jego scenariusze bywają toporne. Nie byłoby przesadą powiedzieć, że Pasikowski jest ojcem kina Patryka Vegi.
Ala na pewno w nowym “Pitbullu” możemy od niego wymagać więcej, przede wszystkim bardziej dopracowanego scenariusza i zdjęć. Największe obawy? Dialogi kobiet, które u Pasikowskiego zawsze wypadały drewniano. Teraz, jak zapewnia, “pisanie roli kobiecej, która nie jest milczącą nastoletnią modelką o blond włosach, było zadaniem ponad siły”. Podobno dzięki pomocy Dody “jakoś się wyrobił”. Efekty tej współpracy przyjdzie nam ocenić już 15 marca.