Wojciech Cacko-Zagórski był nałogowym hazardzistą. "Brał każdą pracę, żeby mieć za co grać"
Wojciech Cacko-Zagórski kojarzy się z nazwiska tylko zagorzałym kinomanom. Ale jego twarz pozostaje niezapomniana. Paradoksalnie zmarł niemal niezauważalnie.
Wojciech Cacko-Zagórski grał, wydawałoby się, role poślednie, ale każdą z nich potrafił wycisnąć jak cytrynę. Nierzadko jego epizody stawały się, w wyobraźni widzów, wizytówką filmów. Tak było m.in. z ledwie minutową kreacją w filmie Stanisława Barei w filmie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?", kiedy jako klient delikatesów wpycha się do kolejki, a inny z oczekujących zwraca mu uwagę, że on "tu nie stał".
- Panie, wsiądzie w 125 (linia autobusowa - przyp.red.), dojedzie pan na Plac Zamkowy, tam jest kolumna Zygmunta III. Pójdzie pan i powie mu: "Pan tu nie stał" - kwituje bezczelnie postać grana przez Cacko-Zagórskiego.
W finale sceny wywiązuje się burda, a obaj antagoniści kończą ostatecznie sfotografowani w dziwnych pozach na tablicy: "Tych klientów nie obsługujemy". Taki urok PRL-u.
Wojciech Cacko-Zagórski miał szansę zostać zawodowym żołnierzem, bo wykazał się szczególnym męstwem, jeszcze jako 16-latek, pod koniec II wojny światowej, ale wybrał aktorstwo.
- Wezwał mnie płk. Piotr Jaroszewicz (przyszły premier PRL - przyp.red.). Zaproponował mi karierę oficerską, a ja powiedziałem, że chcę być aktorem. Podniósł słuchawkę i jeden telefon wystarczył, żebym został przyjęty do szkoły aktorskiej. Jeden telefon! - wspominał aktor w wywiadzie dla tygodnika "Nie".
Cacko-Zagórski był w środowisku ceniony jako artysta, ale też niespecjalnie lubiany jako człowiek ze względu na swój nałóg.
- Był całkowicie oddanym pasji hazardu, która w jego przypadku przeszła niestety w uzależnienie. Gdyby Wojtek pozostał przy swoim nałogu sam, to jeszcze byłoby pół biedy. Niestety, potrafił być złym duchem i wciągać w hazard kolegów. Czasami tak, że naprawdę kończyło się to dla nich bardzo źle - opowiadał Maciej Rayzacher w książce "Jak u Barei, czyli kto to powiedział".
Cacko-Zagórski namiętnie grał we wszystkich nielegalnych kasynach w Warszawie, był też stałym bywalcem wyścigów konnych na Służewcu.
- To chyba był największy hazardzista wśród aktorów. Grał we wszystko. Zdarzały mu się momenty, w których potrzebował jakichkolwiek pieniędzy. Dlatego pozostawił po sobie taką masę epizodów, bo brał każdą pracę, żeby mieć za co grać - mówił w książce reżyser Janusz Zaorski.
Kiedy mama aktora ciężko zachorowała i miała perforację wrzodu dwunastnicy, grał w kasynie, żeby zdobyć środki na transfuzję dodatkowej krwi dla niej. Ostatecznie pochował ją tylko dzięki zapomodze ze Związku Artystów Scen Polskich.
Wojciech Cacko-Zagórski przeszedł na emeryturę w 2009 r. Po raz ostatni wystąpił w "Obcym ciele" Krzysztofa Zanussiego. Zmarł 29 kwietnia 2016 r. w wieku 87 lat., a jego śmierć została upubliczniona w mediach dopiero kilkanaście dni później, tuż przed pogrzebem.
- Znikł nam nagle z oczu - podsumowała gorzko Zofia Czerwińska.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" z jednej strony znęcamy się nad "Bring Back Alice" i "Randką, bez odbioru", a z drugiej - postulujemy o przywrócenie w Polsce zawodu swatki (w "Małżeństwie po indyjsku" działa to całkiem sprawnie). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.