Wstrząśnięty, nie zmieszany...
James Bond nie żyje, niech żyje Xander Cage - w ten sposób za oceanem reklamowany był najnowszy film z udziałem niezwykle modnego obecnie Vin Diesela pt. XXX. Hasło, jak to zwykle bywa, okazało sie mocno przesadzone, ale faktem jest, że XXX ma wiele wspólnego z liczącą sobie już 40 lat bondowską serią.
04.12.2006 18:07
Bohaterem XXX jest Xander Cage, notorycznie łamiący prawo miłośnik sportów ekstremalnych, który po kolejnym swoim numerze zostaje zatrzymany przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (ABW). Jej pracownik Augustus Gibbons składa Xanderowi propozycję nie do odrzucenia - nasz bohater ma przeniknąć w szeregi terrorystycznej organizacji pod nazwą Anarchia 99 i zebrać informacje na jej temat. Oczywiście, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, bardzo szybko sytuacja skomplikuje się do tego stopnia, że Cage staje się jednym człowiekiem mogącym ocalić świat przed zagładą...
XXX należy do grupy filmów, których twórcy doskonale bawili się podczas ich realizacji. Fabuła obrazu jest prosta jak budowa cepa, przewidywalna aż do bólu i jest jedynie pretekstem do kolejnych wypełnionych efektami specjalnymi i kaskaderskimi popisami scen, z których prawie w całości składa się obraz. Oprócz tego w filmie pojawia się cała masa odwołań do innych obrazów, w tym do wielu tytułów z bondowskiego cyklu. Już na samym początku agent ABW podobnie, jak James Bond w Goldfingerze, po wykonaniu zadania zdejmuje czarny strój, pod którym ma elegancki garnitur i wzorowo zawiązany krawat. W jednej ze scen Xander parafrazuje agenta 007 mówiąc czego się nie robi dla ojczyzny, później skacze na spadochronie w kolorach amerykańskiej flagi.
W filmie nie zabrakło również niesamowitych gadżetów, wśród których znalazły się m.in. wybuchające plastry i lornetka umożliwiająca oglądanie ponętnej czeskiej policjantki w negliżu. Wszystkie te zabawki dostarcza Xanderowi agent Toby Lee Shavers zwany Pomagierem, będący niczym innym, jak zabawnym odpowiednikiem Q z bondowskiego cyklu.
Nawet główny motyw muzyczny autorstwa Randy Edelmana przypomina temat przewodni z serii o agencie 007.
Nie sądzę jednak aby Xander Cage zastąpił Jamesa Bonda, który w tym momencie, podobnie jak muzyka, łączy pokolenia. XXX to przede wszystkim obraz dla ludzi młodych i to oni będą mieli największą frajdę z jego oglądania, bowiem do nich skierowana jest spora część filmowych żartów. Xander Cage jest postacią, która popularność zawdzięcza internetowym transmisjom swoich wyczynów. Nieobce mu są gry komputerowe, na które, sądząc po dialogach poświęca wiele czasu. W jednej ze scen np. krzyczy do czeskiego policjanta nie myśl jak policjant, myśl jak PlayStation i z bazooki strzela do samotnego snajpera, kradnie samochód należący do senatora pragnącego zakazać w USA rapu i gier komputerowych itp. W filmie dostrzec można również gwiazdy sportów ekstremalnych z Tony Hawkiem na czele (firmującym serię gier konsolowych) na czele.
Na chwilę warto zatrzymać się pojawiającej się w filmie muzyce. Oprócz oryginalnych kompozycji Randy Edelmana w XXX usłyszymy bowiem także Eve, brytyjską formację Orbital oraz Rammstein, największą obecnie niemiecką gwiazdę ostrego brzmienia. Ci ostatni pojawiają się także w jednej z początkowych scen filmu i dają wspaniały koncert w zrujnowanym kościele przerobionym na ekskluzywny klub.
XXX, podobnie jak wcześniejsze produkcje Cohena, reżysera przywiązującego niezwykłą wagę do wyglądu swoich produkcji, pełen jest zresztą niesamowitych, kolorowych scenografii, które na dużym ekranie prezentują się wspaniale.
Ja na XXX bawiłem się świetnie. Co prawda w chwili kiedy pisze ten tekst, czyli dzień po projekcji, mam poważne problemy, żeby przypomnieć sobie o czym tak naprawdę był ten film, ale pamiętam, że w sali kinowej nie nudziłem się ani przez chwilę, a to w przypadku tego rodzaju produkcji jest najważniejsze. Jeżeli więc lubicie ostrą muzykę, twardych facetów mówiących zachrypniętymi głosami, bawią was sceny, w których główny bohater na snowboardzie ucieka przed olbrzymią lawiną (na oko jest za nim tak ok. 50 cm.) i nie stronicie od widoków pięknych kobiet w bikini to śmiało idźcie do kina na XXX. Moim zdaniem nie zawiedziecie się.
PS. Nie wychodźcie z kina zaraz po zakończeniu filmu. Końcowe napisy są bardzo ciekawie zrealizowane i ilustruje je niezła muzyka.