Wyjątkowo brutalny 2016 rok
Często bywa tak, że gdy filmowcy nie mają pomysłu na to, w jaki sposób zachęcić widzów do swoich dzieł ich treścią czy wydźwiękiem, chwytają się jednego z dwóch sprawdzonych sposobów na "poprawienie oglądalności": albo umieszczają w ramach fabuły fragmenty bezwstydnie erotyczne lub ociekające seksem, albo wybierają zatapianie scen w krwawej, wymownej przemocy.
W poniższym zestawieniu przyglądamy się natomiast produkcjom, w których robi się czerwono i brutalnie nie ze względu na podlizywanie się części publiczności, lecz z tego prostego powodu, że właśnie tak dyktuje fabuła i obrana przez twórców od początku do końca stylistyka.
Zombie-spektakl
Rob Zombie nie należy do najsubtelniejszych reżyserów, jego filmy zapełniają różnej maści mordercy, gwałciciele, psychopaci i dziwolągi, na których sam tylko widok część widzów dostaje gęsiej skórki. Jego najnowszy projekt "31" nie spotkał się z tak przychylnym przyjęciem fanów horrorów jak wcześniejsze, jednak pod względem stylu oraz natężenia ostrej, surrealistycznej przemocy jest to typowy film tego reżysera. Fabuła: piątka przypadkowych osób zostaje porwana i wrzucona do przedziwnego labiryntu, w którym muszą stawić czoła morderczym clownom. Rozrywka tylko dla fanów gatunku.
Pierwszoosobowa orgia
"Hardcore Henry" nie powinien był się Ilji Najszulerowi udać. To w końcu film, który rozciąga do miana pełnego metrażu popularną w grach video, ale nie sprawdzającą się na dłuższą metę w kinie koncepcję śledzenia fabuły z pierwszoosobowej perspektywy. Jednak o ile fabuła jest w "Hardcore Henrym" szczątkowa – cyborg ucieka ulicami Moskwy, po tajemnych bunkrach i innych efektownych lokacjach, przed bandą najemników, którzy chcą go zgładzić – tak samo doświadczenie jest wyjątkowe. A że film jest hołdem dla stylistyki gier video, przed kamerami dokonuje się krwawa rzeź, która wywołała wśród wielu widzów ogromny uśmiech na twarzy.
Wojenna gehenna
Jeżeli śledziliście reżyserskie losy Mela Gibsona, musieliście spodziewać się po "Przełęczy ocalonych" filmu w niezwykle obrazowy sposób przedstawiającego realia wojennego piekła, do którego doszło w trakcie Bitwy o Okinawę. Właśnie wtedy rozgrywa się druga część filmu, a my obserwujemy oczyma głównego bohatera Gibsona, nieuznającego zabijania Desmonda Dossa, wojenną masakrę w najdrobniejszych szczegółach. Latające wnętrzności, palone ciała, krew lejącą się hektolitrami. Chwilami aż trudno się to ogląda. Prawda jest jednak taka, że gdyby Gibson nie ukazał tego horroru, jego film straciłby na szczerości, o której opowiada za pomocą Dossa.
Zabijaka w spandeksie
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że "Deadpool" Tima Millera wprowadzi powiew krwawej świeżości w ramy zatęchłych od bezpiecznych decyzji ekranizacji komiksów. Mało kto spodziewał się jednak filmu aż tak obrazoburczego, niepoprawnego politycznie i ultra-krwawego. To nic, że posoka jest tu komputerowa, a wszystko zostało wzięte w klamrę ironii, gadatliwy zabijaka w spandeksie (czerwonym, żeby nie było aż tak bardzo widać na nim krwi oponentów) podbił świat kina swoją bezkompromisowością. Cała brutalność i obrazowość stała się największym atutem filmu, który ustalił nowe rekordy kasowe w swojej kategorii.
Krwawe wybory
Krwawy spektakl był wpisany w serię "Noc oczyszczenia" od samego początku, w końcu mówimy o świecie, w którym w trakcie jednej nocy można dokonywać wszelkich możliwych mordów bez ponoszenia jakichkolwiek społecznych konsekwencji. Jednak z każdą kolejną częścią poziom ekranowej przemocy wzrastał, nic więc dziwnego, że w "Czasie wyboru"Jamesa DeMonaco twórcy przekroczyli kolejne granice. To, co wyrabia się w tym filmie na ulicach, jest chwilami aż karykaturalne, niemniej jednak wiele tegorocznych wydarzeń pokazało dosyć dobitnie, że fabuły kolejnych "Nocy oczyszczenia" nie są tak dalekie od rzeczywistości, jakby mogło się wydawać.
Pociągiem do zgonu
Jeśli słyszymy słowo "zombie", od razu stają nam przed oczyma amerykańskie seriale, amerykańskie blockbustery i amerykańskie filmy niezależne. No, może jeszcze kilka brytyjskich pozycji. Jednak większość ustępuje poziomem zombie-zagłady, zombie-dramatu i zombie-napięcia tegorocznemu południowokoreańskiemu hitowi "Train to Busan", którego rozgrywająca się w opanowanym przez zombie pociągu akcja zadowoli każdego miłośnika tego gatunku. I nie tylko, bowiem film Sang-ho Yeona, który trafi niedługo do polskich kin jako "Zombie express", ma w sobie również ciekawe postaci oraz bardzo wartościowy i aktualny przekaz.
Skalpowanie widza
Jeżeli brać pod uwagę stosunek ilości krwawych i brutalnych scen do czasu trwania całego filmu, "Bone Tomahawk" S. Craiga Zahlera przegrywa z wieloma produkcjami, które nie znalazły się w naszym zestawieniu. Natomiast pod kątem jakości, dosadności i ekranowej obrzydliwości sama tylko scena skalpowania, która przez wielu widzów została uznana za jedną z najbrutalniejszych w XXI wieku, sprawia, że inne filmy mogą się schować ze swoimi "bezpiecznymi" obrazami przemocy. Western z elementami horroru, "Bone Tomahawk" ma w sobie mnóstwo ekscytującej przygody, ale to elementy gore nie pozwalają o nim zapomnieć po seansie.