Wyobraźnio - do dzieła!

Jean-Pierre Jeunet każdym swoim filmem udowadnia, że jest twórcą nietuzinkowym, obdarzonym niesamowitą wyobraźnią. A jeśli spojrzeć na jego filmografię, można złapać się za głowę. Bo czyż jest możliwe, że ta sama osoba wyreżyserowała czwartą część kosmicznego horroru wszech czasów – „Obcego” i pełną wrażliwości i subtelnego humoru „Amelię”? A jednak tak było. I na tym polega największy talent tego niesamowitego Francuza. Jeunet tworzy bowiem swój własny, specyficzny język filmowy, bardzo charakterystyczny i łatwo rozpoznawalny, ale też i uniwersalny. Dzięki temu nie boi się żadnej konwencji, bawiąc się tworzywem filmowym i robiąc przy tym po prostu dobre kino. „Bazyl: człowiek z kulą w głowie”, jest chyba najzabawniejszym filmem w dorobku Jeuneta. Nawiązuje również do swojego pełnometrażowego debiutu: „Delikatessen”.

Film opowiada historię Bazyla - sympatycznego, pomysłowego, choć lekko nierozgarniętego trzydziestolatka, którego pewnego dnia trafia w głowę zabłąkana kula. Podczas operacji lekarze postanawiają zostawić pocisk w ciele pacjenta, a to oznacza, że Bazyl może w każdej chwili umrzeć. Nad jego życiem widocznie wisi jakieś fatum – jego ojciec, saper zginął dawno temu, próbując rozbroić minę gdzieś na Saharze Zachodniej. Na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Bazyl traci wszystko co posiada - zdrowie, pracę, mieszkanie i zmuszony jest do życia na ulicy. Nie załamuje się jednak – mimo trudnych okoliczności radzi sobie jak umie, wykorzystując swoje liczne talenty. Zła karta odwraca się, gdy Bazyl poznaje „Puszkę” – starego kloszarda-wyjadacza, który zabiera go na złomowisko, do swojej „rodziny”. Znalazło tam przystań kilku życiowych nieudaczników, obdarzonych różnymi talentami i dziwactwami. Tworzą oni zorganizowaną i oddaną sobie grupę przyjaciół, żyjącą z przerabiania na wynalazki wszystkiego, co znajdą
wśród złomu. I to właśnie tutaj, wśród pokręconych i przesympatycznych dziwaków – Bazyl odnajduje dom. A gdy przypadkowo odwiedza zakłady zbrojeniowe – odnajduje także swój cel w życiu. Doskonale pamięta bowiem nazwę producentów, którzy wyprodukowali zarówno minę, która zabiła jego ojca, jaki i kulę, która cały czas tkwi w jego głowie. Bazyl postanawia więc wypowiedzieć wojnę dyrektorom obu firm i doprowadzić do zniszczenia tych wielkich zakładów. I nie przeraża go fakt, ze jest on sam jeden przeciwko bardzo wpływowym korporacjom. W jego głowie rodzi się sprytny plan. No i z pomocą przychodzą mu nowi przyjaciele, którzy na pewno nie zostawią członka swojej rodziny samego. Zaczynają więc konsekwentnie realizować szalone przedsięwzięcie, bawiąc się przy tym znakomicie. Wykorzystają swoją największą bron – wyobraźnię, a w drodze do celu nie zawahają się przekupić paru ludzi koszulkami podpisanymi przez samego... T. Henri’ego. Drżyjcie zakłady zbrojeniowe – banda postrzeleńców nadchodzi! „Bazyl” to zwariowana
komedia, obfitująca w wiele zabawnych sytuacji, świetnych dialogów i rozbrajających żartów sytuacyjnych. Jeunet prowadzi nas poprzez nieustający maraton gagów, zwrotów akcji, przebieranek i niezawodnych planów, a kolejnych wydarzeń nie da się po prostu przewidzieć. Niezwykły plan bohaterów przywodzi na myśl najbardziej szalone pomysły gangu Olsena, dopracowane w najmniejszych szczegółach. Pod tym wzglądem francuska komedia bardzo przypomina tą niezapomnianą duńska serię.

W „Bazylu” występuje całą galeria ciekawych postaci. Są one typowe dla Jeuneta, podobne odnaleźć można w „Delikatessen” i „Amelii”. Mamy tu wspomnianego już „Puszkę”, który w więzieniu spędził 30 lat; człowieka-kulę armatnią – rekordzistę świata w locie po wystrzeleniu z działa; niezwykłego wynalazcę, który potrafi zbudować ze złomu niemal wszystko; a także dziewczynę mającą w głowie kalkulator i niezwykłą kobietę – gumę. Wszyscy oni stoją poza marginesem, nie przystają do współczesnego świata, albo tak jak Bazyl – odrzucono ich od społeczeństwa. Ta zgraja wyrzutków jednak wcale a wcale się tym nie przejmuje. Mają przecież siebie nawzajem, mają dom, mają co jeść – czegóż jeszcze można więcej chcieć. Jeunet kreśli w radosnych barwach sielankowy obraz kloszardów, którzy właśnie w takim życiu odnaleźli szczęście, a złomowisko stało się ich własnym miejscem na świecie. Ten życiowy optymizm przebija z każdej minuty filmu. Jeunet mówi nam, że nieważne kim się jest – ważne z kim się jest. Przyjaźń jest tym, co dla
bohaterów najważniejsze. Dzięki niej, dzięki wsparciu innych mogą realizować swoje plany i marzenia. A gdy razem zjednoczą się w jednym celu, łącząc swoje cyrkowe talenty i pomysły – wszystko stanie się możliwe. Największe biznesowe rekiny – właściciele zakładów zbrojeniowych – staną się w ich rękach małymi płotkami.

Strona wizualna filmu jest zachwycająca. Jeunet wraz z operatorem Tetsuo Nagatą dopracowali każdy szczegół ujęć. W efekcie otrzymaliśmy niezwykle plastyczny i barwny obraz. Kolory podkreślają nastrój każdej sceny, a wiele kadrów jest po prostu sztuką samą w sobie. Mamy tu do czynienia z wieloma instalacjami artystycznymi, które wzbogacają cały film. Dodatkowo oglądamy jeszcze mnóstwo ciekawych i inspirujących wynalazków, którym reżyser poświęca dużo miejsca. Podnoszący ciężary robot czy tańcząca prześmieszna myszka to tylko nieliczne przykłady nieskrępowanej wyobraźni twórców. Nadaje to „Bazylowi” niesamowitego klimatu i sprawia, że jest to film naprawdę wyjątkowy. Gdzie indziej można zobaczyć tańczącą sukienkę? Albo człowieka wystrzelonego z armaty? Kobietę, udającą pojemnik w lodówce?

Dużo dobrego można powiedzieć także o grze aktorów. Przebojowy Danny Boon w oryginalnej kreacji Bazyla, prześmieszny Dominique Pinon, doskonałe Marie Julie Baup i Julie Ferrier, a także niezrównani jako czarne charaktery Andre Dussolier i Nicolas Marie – to naprawdę niezapomniana ekipa. „Bazyl” to film, który koniecznie trzeba zobaczyć. Niezwykle sympatyczny, rozbawia i przesyła naprawdę sporą dawkę optymizmu. Niektóre sceny na długo zostają w pamięci, wiele wynalazków chce się oglądać w kółko. Powiedzieć o tym filmie, że to komedia – to za mało. Po prostu trzeba to obejrzeć na własne oczy. I z chęcią będzie się do niego wracać.

Wybrane dla Ciebie

Robert Redford nie żyje. Legendarny aktor miał 89 lat
Robert Redford nie żyje. Legendarny aktor miał 89 lat
Zwieńczenie szulerskiej trylogii. Powróci klimat dwóch hitów z PRL
Zwieńczenie szulerskiej trylogii. Powróci klimat dwóch hitów z PRL
Widzowie zachwyceni. Na tak duży przebój czekał do 61. roku życia
Widzowie zachwyceni. Na tak duży przebój czekał do 61. roku życia
Polski serial podbija świat. To jeden z największych hitów 2025 roku
Polski serial podbija świat. To jeden z największych hitów 2025 roku
Polskie "Apocalypto"? Takiej produkcji u nas jeszcze nie było
Polskie "Apocalypto"? Takiej produkcji u nas jeszcze nie było
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
Film za 76 mln zł. Mistrzowska rola Lindy
Film za 76 mln zł. Mistrzowska rola Lindy
"Minuta ciszy" jeszcze lepsza. Udany powrót przedsiębiorców pogrzebowych
"Minuta ciszy" jeszcze lepsza. Udany powrót przedsiębiorców pogrzebowych
W Hollywood piszą o polskim filmie. Będzie Oscar? Może w przyszłym roku
W Hollywood piszą o polskim filmie. Będzie Oscar? Może w przyszłym roku