Ostatnimi czasy zapanowała moda na ekranizacje komiksów. Powstały filmy opowiadające o przygodach Spidermana, drużyny mutantów X-Men, czy Daredevila. Czas więc przyszedł na kolejnego bohatera - Hulka, jednego z najstarszych i najpopularniejszych komiksowych bohaterów na świecie. Obecna ekranizacja jest pierwszym, wysokobudżetowym filmem z zielonym bohaterem, która kosztowała 120 mln dolarów. W pierwszy weekend wyświetlania w USA Hulk zarobił 62,6 mln dolarów, co było 14 otwarciem w historii kina.
W tajnej wojskowej bazie prowadzone są badania. Genialny naukowiec David Banner, nie otrzymuje zgody na prowadzenie ich na ludziach, dlatego też, wbrew rozkazom, zaczyna eksperymentować na sobie. W międzyczasie na świat przychodzi syn doktora, który na swoje nieszczęście dziedziczy zmiany genetyczne spowodowane badaniami ojca. David zauważa to, ale jego prace nad lekarstwem nie przynoszą spodziewanych rezultatów. Gdy armia postanawia zrezygnować z usług naukowca, doprowadza on do ogromnego wybuchu w laboratorium. Zostaje schwytany i osadzony w zakładzie dla obłąkanych, a Bruce - jego syn - trafia do rodziny zastępczej. Podobnie jak ojciec zostaje naukowcem i również zaczyna prowadzić badania. Pewnego dnia dochodzi do wypadku w laboratorium, w wyniku którego przyjmuje śmiertelną dla zwykłych ludzi dawkę promieniowania. W konsekwencji w stresie i ogromnej złości, Bruce przemienia się na pewien czas w ogromnego, zielonego potwora...
Muszę przyznać, że Hulk mnie nie zachwycił. Film jest przede wszystkim za długi. Trwa 138 minut, ale wiele scen w nim zawartych jest bądź niepotrzebnych bądź za długich. Pierwsza godzina ciągnie się w nieskończoność. Sytuacja poprawia się z chwilą kiedy na ekranie pojawia się zielone monstrum, ale niestety scen z udziałem Hulka nie jest w filmie tak wiele, jak można by się było spodziewać.
Zabrakło również potężnego przeciwnika, z którym Hulk mógłby się zmierzyć i pokazać co naprawdę potrafi. Nieporadna armia, a później zmutowany ojciec to stanowczo za mało. Nie zachwyca również zakończenie, które wypada bardzo blado. Jest to najsłabszy punkt filmu, a przecież to ono powinno sprawić, że widz wychodzi zadowolony z kina...
Od strony wizualnej Hulk przedstawia się bardzo dobrze. Efekty specjalne są rewelacyjne. Walka ze zmutowanymi psami i starcie z czołgami na pustyni to sceny, które na długo pozostają w pamięci. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć.
Trochę drażni sposób poruszania się głównego bohatera, który przeskakuje z miejsca na miejsce niemal jak konik polny, a odległości które pokonuje są moim zdaniem za duże w stosunku do oryginału.
Od czasu do czasu w filmie stosowany jest podzielony ekran, który w każdej swojej części przedstawia kolejne ujęcia. Ten ciekawy zabieg sprawia, że widz może poczuć, że ogląda komiks.
Gra aktorska prezentuje różny poziom, ale generalnie powyżej średniej. Eric Bana dość dobrze czuje się w swojej roli, co widać na ekranie. Jennifer Connelly, która po raz kolejny gra ukochaną genialnego, szalonego naukowca (tym razem zielonego:-), nie jest do końca przekonująca w swojej roli. Zwłaszcza w prowadzonych przez nią dialogach wypada niekorzystnie, ale mimo wszystko miło jest czasem na nią popatrzeć :-)
Sam Elliott, jako generał jest taki, jaki powinien być. Jego postaci nic nie brakuje i nie można wiele zarzucić. Nick Nolte gra dobrze, stara się jak może, ale jego postać w filmie była dla mnie równie dużym rozczarowaniem. Nie została do końca dopracowana i często Nick musi wygłaszać głupie przemówienia, które niejednokrotnie są mało zrozumiałe dla widzów i trochę chaotyczne. Mimo wszystko Nolte robił co mógł i chwała mu za to.
Muszę przyznać, że lubię oglądać filmy, które są ekranizacjami komiksów, ale Hulk mnie zawiódł. Wcześniejsze ekranizacje rysunkowych opowieści jak Spider-Man, czy X-Men 2 były dużo lepsze od obrazu Anga Lee. Sugeruję poczekać do premiery DVD.