Zwyczajny niezwyczajny
Ależ ten Nicholson ma talent. Wprost nie można od niego wzroku oderwać. Ale ma jeszcze jedną cechę, dzięki której jest niepowtarzalny, uwielbiany i dzięki której tylko on mógł zagrać Schmidta – nie traktuje siebie zbyt serio.
29.07.2010 15:10
Bo żeby stworzyć tę irytującą, egocentryczną, i absolutnie przykuwającą naszą uwagę postać, trzeba umieć na swoją starość i wizerunek spojrzeć z wielkim dystansem. Dzięki Bogu Wielki Jack to potrafi, bo „Schmidta” nakręcić było warto.
Film Payne'a to jedna z tych opowieści, których nie da się wypromować – ot, stary facet po śmierci żony jedzie swoim dłuuuugim samochodem po Stanach i robi sobie rachunek z całego życia. Do tego jeszcze córka się żeni z człowiekiem, którego nasz Warren nie cierpi, choć sam do końca nie wie, za co. No to po co wydawać 15 złoty, aby takie nudy oglądać?
Ja Wam mówię, że warto, bo film nie jest ani nudny, ani zwyczajny. Mimo pozornego braku akcji niesamowicie wciąga. Oglądamy tego Schmidta i mamy ochotę krzyknąć – zmądrzej, stary idioto! Zrób coś ze swoim życiem! Ale w tym samym momencie nie możemy oprzeć się wrażeniu, że Schmidt tylko tym się od nas różni, że właśnie przeszedł na emeryturę...
Nie wszystko w tym filmie będzie dla nas jasne, nie każdą reakcję Warrena zrozumiemy, nie każdy żart nas rozśmieszy, bo to jednak także film o Amerykanach, o ich sposobie bycia, ich tradycjach, ich wartościach – ale myślę, że łzy Schmidta, który ogląda obrazek od swojego podopiecznego zrozumie każdy.
No bo najlepsze w tym filmie jest to, że wcale się nie kończy ckliwie i szczęśliwie. Nie kończy się też specjalnie dramatycznie. Kończy się tak, jak wszystko w naszym życiu – przeraźliwie zwyczajnie!