"Żywot Briana": bluźnierczy film, który zjednoczył chrześcijan… w protestach
Gdy 38 lat temu, w sierpniu 1979 roku, do kin wszedł "Żywot Briana" Monty Pythona, mało kto wróżył mu sukces. Komedię, nazywaną później przez Kościół "filmem bluźnierczym", ledwo udało się nakręcić - scenariusz uznano bowiem za tak odważny i kontrowersyjny, że praktycznie nikt nie chciał finansować tej produkcji.
Cenzorzy szaleli, chcieli wycinać co bardziej gorszące fragmenty, podnosili ograniczenia wiekowe albo po prostu nie zgadzali się na dystrybucję, a frakcje katolickie organizowały kolejne bojkoty. John Cleese, z niedowierzaniem obserwujący te protesty, rzucił żartem do swoich kolegów:
- Patrzcie, udało nam się ich zjednoczyć po raz pierwszy od 2 tysięcy lat! Dziś "Żywot Briana" już tak nie bulwersuje, w wielu kręgach uchodzi za dzieło kultowe - i jedno z najlepszych filmowych osiągnięć brytyjskiej grupy komików.
"Żywot Briana" na okładce polskiej prasy
Jednak, jak się okazuje, nie wszyscy znają "Żywot Briana". Niemałe zamieszanie w mediach wywołała okładka "Głosu Wągrowieckiego" sprzed kilku miesięcy. Redaktorzy chcieli uczcić zbliżającą się Wielkanoc stosowną okładką, przedstawiającą mękę pańską i... umieścili na niej kadr z filmu Pythonów.
Jest to tym bardziej zabawne, gdy pomyśli się, że to kadr z komedii, którą Kościół katolicki uznał za bluźnierczą; przez jakiś czas zakazanej w kilku państwach. Na zdjęciu widać zaś aktora wcielającego się w Briana, Żyda omyłkowo wziętego za Jezusa. Nic dziwnego, że okładka zrobiła w internecie prawdziwą furorę.
Spoko gość
Pomysł na "Żywot Briana" powstał, gdy Pythoni pracowali jeszcze nad filmem „Monty Python i święty Graal”. Komicy - Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones,Michael Palin - najpierw myśleli o jakimś złośliwym skeczu dotyczącym Jezusa, ale później uznali, że ponieważ był tak naprawdę "spoko gościem", nie powinni z niego szydzić.
Wtedy narodził się Brian, mający być początkowo trzynastym apostołem. Idea jednak ewoluowała i Brian ostatecznie dostał własną historię, łudząco podobną do tej znanej wszystkim z Biblii.
Początkowo komedia miała się nazywać "Brian z Nazaretu", ale ponieważ film kręcono w Tunezji, wykorzystując scenografię po "Jezusie z Nazaretu", ekipa na wszelki wypadek postanowiła zmienić tytuł właśnie na "Żywot Briana".
Nie taka jasna strona
Napisanie scenariusza szło jak z płatka; pierwszy poważniejszy problem pojawił się w zasadzie przy obsadzaniu ról. Briana chcieli zagrać zarówno Cleese, jak i Chapman; Cleese ustąpił dopiero, ulegając naciskom ze strony kolegów.
Kolejne trudności nastręczyło znalezienie wytwórni, która zainwestowałaby w film. Swoje wsparcie obiecał lord Bernard Delfont, ale niespodziewanie się wycofał - czym zasłużył sobie na wers w piosence "Always look on the bright side of life": „Bernie, I said, they’ll never make their money back”.
Słowa nie dotrzymała także wytwórnia EMI Films, która po przeczytaniu scenariusza oznajmiła, że nie chce mieć z filmem Pythonów nic wspólnego. Sprawa trafiła nawet do sądu.
With a little help…
Pomocną dłoń podał Pythonom były członek Beatlesów, George Harrison. Muzyk, wielki wielbiciel grupy komików, założył nawet firmę HandMade Films, która miała sponsorować produkcję, i wyłożył na nią 4 mln dolarów. Tłumaczył później, że zrobił to, bo tak bardzo chciał zobaczyć "Żywot Briana" w kinie.
W podzięce Pythoni zaproponowali mu gościnny występ w jednej ze scen - z czego Harrison naturalnie bez wahania skorzystał. Jako pan Papadopolous wypowiada tylko jedno słowo; a ponieważ taśma z dźwiękiem uległa zniszczeniu, w ostatecznej wersji dubbinguje go Michael Palin.
Wpadka ekipy
Później poszło już z górki, a wszystkie mniejsze i większe problemy rozwiązywano od ręki. W jednej ze scen Chapman miał stanąć nago w oknie - szybko się zorientowano, że ponieważ nie jest obrzezany, wypadnie mało wiarygodnie jako Żyd. Charakteryzator sprawę załatwił błyskawicznie, posługując się... gumką recepturką.
Większego piwa ekipa nawarzyła, kiedy przez przypadek upaćkała farbą nie scenografię, a zabytkowy mur. Dopiero po latach komicy wyznali, że aby nie wybuchła afera, nic nikomu nie mówiąc, w środku nocy odmalowali mur, najstaranniej jak tylko się dało - i najwyraźniej nikt się przez cały ten czas nie zorientował.
Obrazoburczy film
Gdy film trafił wreszcie do dystrybucji, a Pythoni chcieli odetchnąć z ulgą i udać się na zasłużony odpoczynek, okazało się, że to nie koniec.
"Żywot Briana" był według wielu tak kontrowersyjny i obrazoburczy, że nie powinien być pokazywany w kinach. Bojkotowano go i oprotestowywano przez długi czas, dorobił się też wielu zagorzałych przeciwników. W Irlandii komedii Pythonów nie wyświetlano aż do 1987 roku.
Norwegowie premierę odroczyli aż o rok (a kiedy już do niej doszło, komedia dostępna była wyłącznie dla widzów pełnoletnich), co z kolei tak rozbawiło Szwedów, że u siebie reklamowali "Żywot Briana" jako film tak zabawny, że musiano zakazać go w Norwegii.