Aldona Orman: Tragiczne losy gwiazdy ''Klanu''
Niektórzy twierdzą, że jej życiorys to gotowy scenariusz na film – i faktycznie trudno odmówić im racji. Aldona Orman – aktorka, która największą popularność zdobyła dzięki serialowi „Klan” - musiała przejść jednak długą drogę, nim wreszcie udało się jej odnaleźć szczęście. Życie jej nie rozpieszczało i przez lata musiała się mierzyć z kolejnymi dramatami.
Niektórzy twierdzą, że jej życiorys to gotowy scenariusz na film – i faktycznie trudno odmówić im racji. Aldona Orman – aktorka, która największą popularność zdobyła dzięki serialowi „Klan” - musiała przejść jednak długą drogę, nim wreszcie udało się jej odnaleźć szczęście. Życie jej nie rozpieszczało i przez lata musiała się mierzyć z kolejnymi dramatami.
Śmierć ukochanej mamy wywróciła jej życie do góry nogami. Postanowiła rzucić wszystko i wyjechać z kraju. Myślała, że pocieszenie znajdzie w ramionach ukochanego mężczyzny, ale ten złamał jej serce.
Gdy postanowiła wrócić do Polski, ciężko zachorowała. Przeżyła nawet śmierć kliniczną. Po tym lekarze twierdzili, że już nigdy nie zajdzie w ciążę. Ona jednak udowodniła, że nie należy tracić nadziei. I wreszcie spełniła swoje największe marzenie.
Najgrzeczniejsza dziewczynka w okolicy
Urodziła się 1 stycznia 1968 roku w Przedborzu, niedaleko Radomska. Swoje dzieciństwo i dom rodzinny wciąż wspomina z nostalgią.
- Ton naszemu życiu nadawała mama. Bardzo dbała, by dom był miejscem szczęśliwym i ciepłym, tato stale był w drodze, pracował jako kierowca. Jako małą dziewczynkę zabierał mnie na co bardziej interesujące wycieczki – opowiadała w „Super Expressie”.
Orman była dzieckiem spokojnym i posłusznym, świetnie się uczyła i uchodziła za „najgrzeczniejszą dziewczynkę w okolicy”. Chociaż śmiała się, że kiedy zaszła potrzeba, potrafiła pokazać rogi.
Decyzja z ostatniej chwili
W podstawówce marzyła, że zostanie pilotem transatlantyckich samolotów.
- Bardzo chciałam, starałam się, dowiadywałam, ale wtedy w Polsce nie przyjmowano dziewczyn do szkoły lotniczej – wspominała w „Super Expressie”.
Potem wydawało się, że będzie studiować medycynę, zwłaszcza że świetnie radziła sobie w liceum o profilu biologiczno-chemicznym.
To polonistka, zachwycona aktorskim talentem Orman, tuż przed maturą namówiła dziewczynę, by spróbowała swoich sił w szkole teatralnej. Dostała się. W 1991 ukończyła studia na Wydziale Lalkarskim PWST we Wrocławiu.
''Byłam z nią do ostatnich chwil''
Jednak zanim Orman zakończyła naukę, przeżyła prawdziwą tragedię.
- W dniu gdy prof. Jerzy Stuhr odbierał mój dyplom, dowiedziałam się, że moja ukochana mama trafiła do szpitala. Od tego momentu przez 10 dni przeszła trzy zawały. 10 czerwca podczas reanimacji odeszła* – zwierzała się w „Super Expressie”. *- Osiem dni siedziałam w szpitalu przy jej łóżku, byłam z nią do ostatnich chwil.
Tamta tragedia miała na Orman ogromny wpływ. Zrozpaczona, postanowiła wyjechać do Monachium, gdzie chciała znaleźć pocieszenie u boku swojego ukochanego Roberta, który przeprowadził się tam kilka miesięcy wcześniej.
- Nie umiałam się wtedy pogodzić z tym, że jej już nie ma. Myślałam, że jak wyjadę, pustka będzie mniejsza, zniknie – tłumaczyła swoją decyzję.
''Wracam do Polski''
W Niemczech Orman próbowała na nowo ułożyć sobie życie. Zaczęła pracować w radiu, potem trafia na deski teatru.
- To był moment wchodzenia w dorosłe życie, bez najbliższej i najważniejszej osoby w moim życiu, w innym kraju, w innej rzeczywistości. Chwilami było bardzo trudno, ale wierzyłam, że jeśli się tam znalazłam, to po coś – zwierzała się kilka lat później.
Ale choć odnosiła pierwsze zawodowe sukcesy, jej związek okazał się pomyłką.
Zaraz potem zgłosiła się na casting do „Klanu”.
Śmierć kliniczna
I wtedy przydarzyło się jej kolejne nieszczęście.
- Przeszłam pierwszy etap castingu do "Klanu", w poniedziałek miał być następny. W sobotę zaś nieprzytomna trafiłam do szpitala. To była sepsa. Przypłaca ją życiem 96 proc. ludzi, tylko garstkę daje się uratować – opowiadała na łamach tabloidu.
Tak naprawdę miała wiele szczęścia, bo to wszystko mogło się skończyć tragicznie.
- Byłam nieprzytomna. Moja koleżanka przyjechała z mężem i kolegą, wyważyli drzwi od domu. Gdyby nie ta sytuacja, mogłabym się nigdy nie obudzić, ponieważ później nie obudziłam się jeszcze przez cztery dni. Potem leżałam przez miesiąc w szpitalu – opowiadała w Superstacji Orman, która przeżyła śmierć kliniczną.
- Nie każdy ma możliwość wrócić po raz kolejny na ziemię i zobaczyć to wszystko.
Dar od Boga
Dopiero potem wszystko zaczęło zmierzać ku lepszemu. Podczas kolacji po jednym z występów teatralnych aktorka poznała starszego od niej o 18 lat Edmunda Boruckiego. Ponownie spotkali się kilka miesięcy później, kiedy biznesmen akurat przyjechał z wizytą do stolicy i zaprosił piękną Orman na randkę. Zgodziła się – i zaraz potem musiała bronić się przed oskarżeniami, że rozbiła związek Boruckiego.
- To nieprawda* - mówiła. *- Edmund od 15 lat żył w separacji z żoną. Poznałam jego rodzinę, dzieci. Bardzo się lubimy.
Wreszcie też Orman udało się spełnić największe marzenie. Chociaż lekarze mówili jej, że po przebytej sepsie już nigdy nie zajdzie w ciążę – aktorka została mamą. Artystka urodziła Vanessę Idalię.
- Miałam nigdy nie urodzić dziecka po tej chorobie - opowiadała w „Super Expressie”. - Ale... niezbadane są plany Boga wobec nas. I stał się cud! (sm/gk)