Jak Hollywood zaprzedało duszę nazistom
06.08.2013 | aktual.: 22.03.2017 17:43
Kontrowersyjna książka, która pojawiła się właśnie na zagranicznym rynku, ma szansę wstrząsnąć światkiem show-biznesu.
Kontrowersyjna książka, która pojawiła się właśnie na zagranicznym rynku, ma szansę wstrząsnąć światkiem show-biznesu.
W „The Collaboration: Hollywood's Pact with Hitler” Ben Urwand rozprawia się ze wstydliwymi tajemnicami filmowej branży, nie obawiając się trudnych tematów – szczegółowo opisuje, jak wielkie studia zabiegały o dobre interesy z Niemcami, pozwalając nazistom na cenzurowanie scenariuszy, wykreślanie z listy płac żydowskich twórców, a nawet na cięcie czy blokowanie gotowych już produkcji.
''Kolaboracja''
Pojęciem „kolaboracja” Urwand określa stosunki łączące wielkie hollywoodzkie wytwórnie z dzierżącymi władzę nazistami. Okazuje się bowiem, że studia filmowe pozostawały w stałym kontakcie z Niemcami – przed I Wojną Światową Niemcy były drugim co do wielkości, chłonnym rynkiem zbytu, otwartym na amerykańskie produkcje – i liczyły się z ich opinią.
W obawie, że naziści, kierujący się surową cenzurą, zablokują w swoim kraju pokazy zagranicznych filmów, Hollywood, skuszone wizją sporych zarobków, chętnie poszło na znaczne ustępstwa i zgodziło się na intensywną współpracę.
Nazistowska cenzura
Hollywoodzcy twórcy regularnie przesyłali najpierw scenariusze, a potem i gotowe filmy do zatwierdzenia niemieckim organom rządowym zajmującym się propagandą. Gdy ci dopatrzyli się nieodpowiedniej według nich sceny czy dialogu, które przedstawiały ich kraj w złym świetle, krytykowały nazistów bądź w pozytywny sposób odnosiły się do Żydów, studio musiało dostosować się do ich uwag.
Amerykańskie wersje cięto i przerabiano, byle tylko zadowolić niemiecką cenzurę.
Na Zachodzie bez zmian
Można było dostosować się do życzeń niemieckiej cenzury albo oczekiwać, że filmu nie dopuści się do emisji lub zostanie on zbojkotowany.
Premiera „Na Zachodzie bez zmian” spotkała się z wielkim oburzeniem niemieckiej widowni – naziści wykupili ponad trzysta biletów na pierwszy publiczny pokaz i głośno dawali upust swojemu niezadowoleniu z seansu, krzycząc i protestując przeciwko pokazywaniu Niemiec w negatywnym kontekście.
Nazistowskie warunki
Po pokazie „Na zachodzie bez zmian” amerykańscy filmowcy zgodzili się na warunki nazistowskiej cenzury. Niemiecki rynek był dla Hollywood tak ważny, że szef niemieckiego oddziału studia MGM, Frits Strengholt, na życzenie hitlerowskich działaczy, rozwiódł się nawet ze swoją żoną – Żydówką, którą zesłano do obozu koncentracyjnego.
Bez protestów zgadzano się również na inne żądania – gdy w jednym z filmów pojawiła się muzyka skomponowana przez żydowskiego muzyka, zastąpiono ją inną, stworzoną przez Niemca. A kiedy za jeden z filmów przeznaczonych na niemiecki rynek odpowiadał Lewis Milestone (reżyser znienawidzonego „Na Zachodzie bez zmian”), jego nazwisko usunięto z listy płac.
Wściekły pies Europy
W 1933 roku amerykański scenarzysta Herman Mankiewicz (na zdjęciu w towarzystwie Orsona Wellesa)
postanowił stworzyć film, w którym chciał dać wyraz swojemu oburzeniu wywołanemu traktowaniem Żydów w Niemczech. Wraz z Samem Jaffe zaczął planować „The Mad Dog of Europe”, film krytykujący politykę hitlerowską i atakujący niemiecki reżim.
Biuro Haysa, przerażone ich planami, natychmiast podjęło starania, by film nigdy nie powstał – równie aktywnie działało nazistowskie lobby. W rezultacie prace nad produkcją zostały zablokowane.
Koniec współpracy?
Ta „kolaboracja” Hollywoodu z nazistami trwała aż do 1940 roku. Jeszcze wówczas trzy największe studia filmowe (Warner Bros., MGM i Paramount) wciąż obsługiwały niemiecki rynek, a MGM udostępniło nawet za darmo 11 swoich filmów, by w wolnej chwili niemieccy żołnierze mogli się zrelaksować po inwazji na Polskę w 1939 roku.
Dopiero w czasie wojny, gdy zyski zaczęły gwałtownie spadać, Hollywood przestało zabiegać o uwagę Niemiec, a w następnych latach odwróciło się od swoich dawnych przyjaciół, inwestując w niezwykle opłacalne filmy anty-nazistowskie.
(sm/mn/mf)