Adolf Dymsza: Do końca życia zmagał się z piętnem zdrajcy
Volksdeutsch na usługach nazistów?
- Gdyby urodził się w Ameryce zapędziłby w kozi róg Chaplina, Keatona i Lloyda razem wziętych – tak o Adolfie Dymszy mówił słynny tekściarz i satyryk Marian Hemar. Wtórują mu historycy, którzy w licznych opracowaniach nazywają artystę „najwybitniejszym aktorem komediowym”. 20 sierpnia minęła 38. rocznica jego śmierci.
- Gdyby urodził się w Ameryce zapędziłby w kozi róg Chaplina, Keatona i Lloyda razem wziętych – tak o Adolfie Dymszy mówił słynny tekściarz i satyryk Marian Hemar. Wtórują mu historycy, którzy w licznych opracowaniach nazywają artystę „najwybitniejszym aktorem komediowym”. 20 sierpnia minęła 38. rocznica jego śmierci.
Żywiołowy, błyskotliwy, temperamentny. W jednej produkcji potrafił wcielić się w aż osiem ról. Na jego przedstawienia i filmy cała Warszawa waliła drzwiami i oknami. Doskonałe wyczucie komizmu sprawiło, że Dymsza był uwielbiany przez polską publiczność.
Jednak na jego bogatym dorobku artystycznym cieniem położył się okres okupacji. Dla wielu Polaków Adolf Dymsza to w dalszym ciągu Volksdeutsch, zdrajca i kolaborant. Czy rzeczywiście legendarny aktor kabaretu „Qui Pro Quo” nie miał wyjścia? A może za brzemienną w skutkach decyzją kryło się coś więcej?