Rok temu zabił koleżankę z planu. Alec Baldwin wytacza proces współpracownikom
W październiku 2021 r. Alec Baldwin postrzelił śmiertelnie operatorkę Halynę Hutchins na planie westernu "Rust". Sam nie oczyścił się jeszcze z zarzutów, ale na pewno nie poczuwa się do winy i wskazuje na innych. Pozwał właśnie czterech byłych współpracowników.
Alec Baldwin zawarł już ugodę z rodziną Halyny Hutchins, po której jej mąż oświadczył, że nie ma pretensji do aktora, a tragiczne zdarzenie było tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Umowa między stronami przewiduje, że film "Rust" zostanie ukończony, a Matthew Hutchins zostanie jego nowym producentem. Wdowiec nie ma nic przeciwko temu, żeby przed kamerę wrócił sam Baldwin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zeznania Baldwina i postrzelonego reżysera filmu ''Rust''. Policja opublikowała wideo
Ledwo gwiazdor zdołał przegonić czarne chmury z jednej strony, nadciągnęły nowe. Z pozwem cywilnym wymierzonym w niego wystąpiła, nadzorująca scenariusz, Mamie Mitchell. Kobieta była świadkiem śmierci Hutchins i przeżyła wówczas, jak twierdzi, ogromny wstrząs psychiczny. Dlatego teraz domaga się od Baldwina zadośćuczynienia finansowego.
Jednocześnie, jak informuje "Page Six", sam aktor oskarżył czterech członków ekipy za to, że przez swoje zaniedbania doprowadzili do śmiertelnego postrzału operatorki. Chodzi o płatnerzy, rekwizytorkę i asystenta reżysera.
"Ta tragedia wydarzyła się, ponieważ na plan dostarczono ostrą amunicję i załadowano nią rewolwer. Pan Baldwin został poinformowany, że broń jest "zimna" (czyli bezpieczna, bo nabita ślepymi nabojami - przyp. red.)" - można przeczytać w pozwie sądowym.
Prawnik aktora przyznał, że oskarżenie byłych współpracowników ma posłużyć oczyszczeniu jego dobrego imienia. Czy ta taktyka okaże się skuteczna? "Hollywood Reporter" powątpiewa, zwracając uwagę na to, że ostatnie decyzje, które miały ocieplić wizerunek Baldwina, pogrążają go jeszcze bardziej. Chodzi, przede wszystkim, o czerwcowy wywiad z innym filmowym outsiderem, Woody Allenem.
Podczas godzinnej rozmowy na Instagramie nie padło żadne niewygodne pytanie o skandale seksualne reżysera. Jak zauważyli internauci, "to nie był rachunek sumienia dwóch grzeszników, ale kółko wzajemnej adoracji dwóch skrzywdzonych bohaterów". "Wstyd", "Hańba" - komentowali dobitnie inni.