Alina Janowska za pomaganie Żydom trafiła do więzienia, cudem się uratowała. Po wojnie spłacała swój dług
Alina Janowska, pełna wdzięku aktorka znana chociażby z kultowej "Wojny domowej" czy "Złotopolskich", zawsze była prawdziwym wulkanem energii. Piękna, obdarzona ogromnym temperamentem nie ukrywała, że aktorstwo jest jej prawdziwą miłością - dlatego też nie chciała przechodzić na emeryturę i twierdziła, że będzie występować aż do śmierci. Niestety, poważna choroba pokrzyżowała jej te plany.
Janowska miała niezwykle bogate życie, podczas wojny wiele razy była w prawdziwym niebezpieczeństwie, ale za każdym razem udawało się jej wyjść cało z opresji. Być może dlatego uważała, że ma do spłacenia pewien dług i, o czym mało kto wiedział, zaangażowała się w działalność charytatywną.
Pod opieką męża
Pod koniec życia Janowska zmagała się z chorobą Alzheimera, zaczęła tracić pamięć, opadła z sił. Całe szczęście zawsze mogła liczyć na wsparcie rodziny, a zwłaszcza kochającego męża, Wojciecha Zabłockiego. Przez lata opiekował się żoną i dbał, by miała jak najlepsze warunki.
- Robię wszystko, by trzymać chorobę na tym samym poziomie. To najważniejsze, bo o wyleczeniu nie ma już mowy - wyznał w rozmowie z "Faktem". I dodawał: - Nigdy nie oddam Aliny do domu opieki. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Nie mógłbym tego znieść i chyba bym wtedy sam umarł. To dla mnie radość nie do opisania, że mogę na nią popatrzeć, nawet jeśli ona przesypia całe dnie. Gdy żona śpi, a ja za nią zatęsknię i chcę ją zobaczyć z czasów świetności, oglądam jej filmy. Mamy je wszystkie na kasetach. To niezwykła pamiątka.
Domowy cud
Zabłocki z radością wspominał, jak któregoś dnia zdarzył się prawdziwy cud - Janowska na chwilę odzyskała kontakt z rzeczywistością i z zapałem zaczęła recytować fragmenty dawnych monologów.
- Byłem bardzo wzruszony. Miło to było usłyszeć ponownie, szczególnie że choroba postępuje i Alinka nic nie mówi - mówił.
Niestety, poprawa była krótkotrwała. 13 listopada 2017 r. aktorka zmarła.
- Alina odeszła spokojnie, umarła podczas snu - wyznawał jej mąż.
Zawsze na sto procent
Przy grobie aktorki wystawiono ordery za udział w Powstaniu Warszawskim, by przypomnieć o jej zasługach.
Janowska trafiła do celi na Pawiaku za pomaganie Żydom; spędziła tam kilka miesięcy, aż wreszcie została zwolniona.
Zaraz potem wstąpiła do AK, a podczas Powstania służyła jako łączniczka. Działa pod pseudonimem "Alina”, ale wszyscy mówili na nią "Setka", z uwagi na to, że można było na nią liczyć w stu procentach. Cudem udało się jej uniknąć wywozu do Auschwitz.
Po wojnie Janowska zaczęła karierę taneczną, a później trafiła do filmu.
Spłata "długu”
Janowska doskonale zdawała sobie sprawę, że wiele razy cudem uniknęła śmierci, i postępowała tak, jakby chciała spłacić swój "dług".
Niewiele osób wiedziało, że aktorka z zapałem angażowała się w działalność społeczną, próbując dbać o poprawę warunków w swojej okolicy. To dzięki niej w jednej ze szkół wyremontowano salę, w której powstała Mała Filharmonia. Zorganizowała zbiórkę, by sfinansować zakup tomografu w Szpitalu Bielańskim. Założyła Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Gniazdo, które pomaga zaniedbanym dzieciom; a świetlica, która powstała dzięki jej działaniom, cieszy się sporym powodzeniem.