Andrzej Zaucha: Śmierć czekała na niego na krakowskim parkingu
10.10.2017 | aktual.: 10.10.2017 14:21
Po latach przyjaciele Andrzeja Zauchy i Zuzanny Leśniak przyznali, że piosenkarz przeczuwał nadchodzące zagrożenie ze strony rozgoryczonego partnera swojej kochanki. Jednak nikt nie przypuszczał, że sprawy przybiorą tak dramatyczny obrót.
Był nazywany jednym z największych samorodnych talentów w dziejach polskiej muzyki rozrywkowej. Jego "Byłaś serca biciem” czy "C’est la vie - Paryż z pocztówki” to wciąż ponadczasowe hity.
Karierę piosenkarza i multiinstrumentalisty przerwała seria strzałów, które padły pewnego jesiennego wieczoru 1991 r. na jednym z krakowskich parkingów…
Genialny samouk
Przyszedł na świat 12 stycznia 1949 r. w Krakowie. Z wykształcenia Zaucha był zecerem, a w młodości z sukcesami trenował kajakarstwo.
Zanim zyskał wierne grono fanów po pamiętnym występie na opolskiej scenie w 1988 r., był związany z grupą Dżamble i zespołem Anawa.
Co zaskakujące, Zaucha, który okazał się nie tylko utalentowanym piosenkarzem, ale również instrumentalistą, kabareciarzem i aktorem (zagrał m.in. w "Trzy dni bez wyroku" Wojciecha Wójcika),* był samoukiem.*
- Trzeba robić to, co się lubi, i wtedy robi się to dobrze - zdradził tajemnicę swojego sukcesu.
''Jak dwie połówki jabłka''
Poznali się przez przypadek, podczas imprezy w krakowskiej dyskotece "Szopa”. On miał 17 lat, Elżbieta (na zdjęciu) była rok młodsza. Od tamtej pory stali się nierozłączni - zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym.
- Pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka - wspominał przyjaciel Zauchy, wybitny jazzman Jarosław Śmietana.
Ela miała na Andrzeja ogromny wpływ - podobno każda decyzja dotycząca jego repertuaru była z nią konsultowana. Niektórzy nawet otwarcie z tego drwili, choć cały Kraków wiedział o niezwykłej więzi, jaka ich łączyła.
- Rodzice poza tym, że się kochali, byli też przyjaciółmi - przytacza słowa córki Zauchy, Agnieszki, magazyn "Na czasie”.
''Byłaś serca biciem''
Sielankę przerwała choroba Eli. Mimo że wylew krwi do pnia mózgu okazał się zbyt rozległy, a lekarze nie dawali jej szans, Zaucha do końca wierzył, że ukochana odzyska świadomość.
Na próżno - żona muzyka zmarła 31 sierpnia 1989 r. Świat Zauchy legł w gruzach.
- Nie chciał żyć. Wszystko co potem nastąpiło, zmierzało do tego, by dołączył do Eli - przytaczają słowa przyjaciół pary twórcy programu "Taka miłość się nie zdarza”.
Pojawiły się alkohol i nocne libacje. Z pomocą przyszedł reżyser teatralny Krzysztof Jasiński.
"Zaczęli się niewinnie spotykać"
Jasiński wiedział, że Zaucha potrzebuje nowego bodźca, który pozwoli mu choć na chwilę oderwać się myślami od zmarłej żony. Zaproponował mu tytułową rolę w spektaklu muzycznym "Pan Twardowski”.
To był strzał w dziesiątkę, a przedstawienie nie schodziło z afiszy krakowskiego Teatru STU. To właśnie tam Zaucha poznał o 15 lat młodszą aktorkę Zuzannę Leśniak (na zdjęciu).
- Zuzanna była zafascynowana Andrzejem. Grali w tym samym spektaklu, potem zaczęli się niewinnie spotykać - wspominał Jarek Śmietana.
Podskórnie się go bał
Ich romans kwitł, mimo że Leśniak była związana z francuskim reżyserem Yves Goulaisem (na zdjęciu), który przyjechał do Polski na fali zachwytu "Solidarnością”.
*- Najdziwniejsze było to, że Andrzej cały czas o swoim przyszłym zabójcy mówi dobrze. On mówił, że to jest porządny człowiek, że on go ceni *- wspominał Włodzimierz Korcz w "Taka miłość się nie zdarza”.
Z kolei Alicja Majewska i Andrzej Sikorski twierdzą, że Zaucha podskórnie wyczuwał zagrożenie ze strony Goulaisa, bał się go i był przekonany, że prędzej czy później sprawy mogą obrać zły obrót. Nie mylił się.
Po broń pojechał do Francji
Około godziny 21., 10 października 1991 r. na parkingu obok Teatru STU na Zauchę i Leśniak czekał Goulais. Mąż aktorki miał przy sobie broń, po którą pojechał specjalnie do Francji.
Padło dziewięć strzałów. Zaucha zginął na miejscu, a Leśniak, która próbowała go osłonić, zmarła w karetce, w drodze do szpitala.
Podczas procesu prokurator podkreślał, że morderstwo było dokładnie zaplanowane, a Goulais miał pełną świadomość skutków swojego czynu. Sąd oddalił jednak żądanie najwyższego wymiaru kary i skazał zabójcę na 15 lat pozbawienia wolności. Francuz przebywał kolejno w więzieniach w Krakowie, Nowej Hucie, Trzebini i Warszawie.
Nadal w branży
Goulais za kratkami dużo czytał, ukończył studia filologiczne, prowadził kurs języka francuskiego dla więźniów i nauczył się polskiego. Zaczął także kręcić filmy krótkometrażowe, w których grali więźniowie.
Wyszedł z więzienia na mocy warunkowego zwolnienia w 2005 r. Jak udało się ustalić dziennikarzom "Wprost”, Goulais ponownie związał się z branżą filmową, choć występuje pod pseudonimem.
Po śmierci Zauchy zza granicy wróciła babcia jego niepełnoletniej córki, aby się nią zaopiekować. Dziś Agnieszka (na zdjęciu) jest wziętą tatuażystką.
* […] wyrosła na fajną dziewczynę, choć o trochę rogatej - jak tata - duszy* - mówił o niej w wywiadzie z "Gazetą Krakowską” Zbigniew Wodecki.