Arcydzieło. Telewizja żyje i właśnie osiąga swój szczyt

Dwoje ludzi biegnie przez niekończące korytarze, trzymając się za ręce. Nagle obraz zamiera, a oni zastygają w bezruchu. Właśnie obejrzeliśmy kawał telewizji, jakiej miało już nie być: przemyślanej, fascynującej, absolutnej. Skończył się drugi sezon "Rozdzielenia".

"Rozdzielenie". Mark i Helly czyli Adam Scott i Britt Lower
"Rozdzielenie". Mark i Helly czyli Adam Scott i Britt Lower
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Basia Żelazko

Nie da się pisać o geniuszu twórców najwspanialszego serialu tej dekady bez choćby delikatnych spoilerów. Ograniczyliśmy je do minimum, ale ostrzegamy.

Gdy skończył się pierwszy sezon "Rozdzielenia" ("Severance" Apple TV+), krytycy, dziennikarze zajmujący się rynkiem vod, wszyscy byliśmy pod wrażeniem nowatorskiego pomysłu Dana Ericksona. Mężczyzna zanudzony "na śmierć" mało ciekawą pracą, zaczął fantazjować o tym, jak wspaniale byłoby oddzielić swoją świadomość biurową od tej domowej. Wchodzimy do windy, słyszymy dzwonek i kolejna rzecz, którą widzimy, to parking, wracamy do domu nie przeżywszy ani sekundy z Excellem i Teamsem. Tymczasem nasza wersja gdzieś w biurze pracowała sobie, nie martwiąc się zewnętrznym światem. Idealne rozwiązanie? Serial pomysłu Ericksona bardzo szybko zmienia się z czarnej komedii w thriller.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Rozdzielenie" zwiastun

Pierwszy sezon "Rozdzielenia" święcił triumfy wśród branżowych dziennikarzy, serialowych maniaków, doceniających jego świeżość oraz niezwykle wysmakowane zdjęcia i dbałość o szczegół. Został wybrany Serialem Roku w pierwszym, historycznym plebiscycie Top Seriale dla najlepszych produkcji streamingowych. Jednak sama platforma Apple TV+ wydawała się niewzruszona tym, jaki diament ma w swojej bibliotece. Ktoś jednak gdzieś chyba kliknął jakiś przycisk, niemal jak w serialowej windzie zmieniającej świadomość, bo promocja drugiego sezonu przeniosła rozmowy o "Rozdzieleniu" na kompletnie inny poziom.

Najdłuższe trzy lata

Strajki w Hollywood, COVID i sprawy, o których my, ludzie spoza hollywoodzkiej bańki, nigdy się nie dowiemy, wpłynęły na to, że musieliśmy czekać na drugi sezon aż trzy lata. Gdy można było zacząć już odliczanie do pierwszego odcinka, sieć zaczęły zalewać kozy i niebieskie balony. Na największym dworcu w Nowym Jorku stanęła wielka szklana kapsuła, a w niej przy biurkach, jak gdyby nigdy nic, pracowali serialowi bohaterowie pod czujnym okiem swojej serialowej przełożonej. Ben Stiller, reżyser i producent serii, wraz z Adamem Scottem, wcielającym się w główną rolę, pojawiali się w dosłownie każdym programie tv, by mówić o powrocie "Rozdzielenia". Wydawało się, że świat jest gotowy. Ale nikt nie był gotowy.

Mr Milchick czyli Tramell Tillman
Mr Milchick czyli Tramell Tillman© Licencjodawca

To nie jest historyczny serial, to serial, który zmieni historię tv

Gdy tylko pojawiła się plansza z napisami końcowymi po pierwszym odcinku nowego sezonu, internet oszalał. Czy to za duże słowo? Absolutnie nie. Liczba teorii, pytań bez odpowiedzi, wynajdowanych ważnych (nieważnych?!) szczegółów, znaków na niebie i ziemi jest wręcz bez precedensu. Czym są kozy? Co oznaczają liczby na monitorach na "rozdzielonym" piętrze? Widzieliście ten trójkąt przez sekundę na ekranie? Anagram imienia jednego z bohaterów oznacza, że... stop! Wyobraźnia, oddanie i fascynacja widzów "Rozdzielenia" nie ma żadnych granic.

Wątki na Reddicie i Threadsach (popularnych social mediach, w których toczą się niekończące się dyskusje) pęczniały z tygodnia na tydzień. Bo Apple TV+ nie powiela schematu Netfliksa i serwuje jeden odcinek na tydzień. "Rozdzielenie" udowadnia, że to ma sens. Są rzeczy, które możemy kompulsywnie pochłaniać, gubiąc granice między odcinkami, a nawet między nocą i dniem. Jednak serial Bena Stillera wymaga naszego pełnego skupienia i oddania. Nie tylko dlatego, że możemy stracić z oczu ważny ślad, ale dlatego, że to jest jak danie, które trzeba smakować, rozkoszować się nim. Zdjęcia, kadry, kolory, kompozycje, ujęcia, scenografia - wszystko jest tu na najwyższym, oscarowym poziomie. Takiej telewizji już się nie robiło, miała nie istnieć, ustąpić miejsca produkcjom łatwiejszym, zrobionym od sztancy i według algorytmu.

Gwendoline Christie w "Rozdzieleniu"
Gwendoline Christie w "Rozdzieleniu"© Licencjodawca

Oczywiście gdyby nie scenariusz, to te labirynty białych korytarzy (budzące zdziwienie u osób, które nie mają jeszcze pojęcia, o co chodzi ludziom zakochanym w "Rozdzieleniu) pozostałyby puste i wiałoby w nich nudą. Tymczasem z mrocznej satyry na korporacyjne mechanizmy "Rozdzielenie" weszło na nowy poziom. Zaczęło zadawać pytania o tożsamość, niezależność, samotność, granice poświęcenia. Płaczemy, krzyczymy i śmiejemy się na seansie ostatniego odcinka, a gdy się kończy, zastygamy jak para głównych bohaterów.

Padło tu wiele mocnych słów, z żadnego się nie wycofam. Ben Stiller już obiecał, że na trzeci sezon będziemy czekać krócej niż na drugi. Czy do tego czasu zobaczymy coś równie dobrego jak "Rozdzielenie"? To dzisiaj wydaje mi się niemożliwe.

Dwa sezony "Rozdzielenia" dostępne są na Apple TV+.

Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski.

"Polskie Emmy" rozdane. Kto wygrał w plebiscycie Top Seriale 2025? Nowe "Studio", które trochę dzieli, trochę bawi, a na pewno przyprawia o ciarki żenady. Fenomenalne "Dojrzewanie", o którym nie da się zapomnieć i grube miliony na "The Electric State". O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:WP Film
rozdzielenieSeveranceserial

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (18)