Arkadiusz Jakubik o filmie "Kler": "Ogarnia mnie pusty śmiech, nic się w polskim Kościele nie zmieniło"
Arkadiusz Jakubik zagrał jedną z głównych ról w głośnym filmie "Kler". Jednak po ponad dwóch latach od premiery aktor zauważa, że mimo świetnego odbioru produkcja nie wstrząsnęła polskim Kościołem.
Film "Kler" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego obejrzało w kinach przeszło 5 mln widzów. Jedną z głównych rol zagrał Arkadiusz Jakubik. Wcielił się w postać ks. Andrzeja Kukuły. Twórcy mieli spore oczekiwania co do efektu, jak wywoła film. Liczono, że będzie miał wpływ na zmianę w strukturze polskiego Kościoła, jego spojrzeniu na pedofilię wśród duchowieństwa oraz podejściu samych księży do wiernych.
Aktor zauważa, że tych oczekiwań nie udało się spełnić. Główny problem stanowią silne relacje na linii Kościół-rząd.
- Wszyscy mieliśmy nadzieję, że ten film coś w kraju zmieni. Ludzie po projekcji dziękowali nam, niektórzy płakali. Nadzieja zmieniła się w przekonanie, gdy okazało się, że do kin poszło na "Kler" ponad 5 mln Polaków. Uwierzyliśmy, że ta kropla za chwilę pokona skałę. Mieliśmy poczucie, że bierzemy udział w czymś bardzo ważnym, że tu za chwilę będziemy mieli rewolucję na wzór irlandzki. - tłumaczy Jakubik.
- I co? Po dwóch latach ogarnia mnie pusty śmiech, bo nic się w polskim Kościele nie zmieniło. I nic się nie zmieni, dopóki będziemy świadkami tak niebywałego zblatowania Kościoła z władzą - ocenił w wywiadzie udzielonemu tygodnikowi "Polityka".
Zdaniem Jakubika "nic nie wskazuje na to, że ta instytucja chce się zreformować, a przede wszystkim rozliczyć z pedofilią w swoich szeregach". Widzi jednak, że społeczeństwo jej coraz bardziej świadome i odważniej o nim mówi, ale Kościół stara się unikać odpowiedzi za wszelką cenę.
- I to się nie zmieni, dopóki sądy - tak jak w Stanach Zjednoczonych - nie zmuszą Kościoła do wypłaty ofiarom wysokich odszkodowań. U nas ten proces dopiero się zaczyna. Zawsze to jakieś światełko w tunelu - stwierdził.
Wierzy, że spore znaczenie dla zmiany krajobrazu polskiego społeczeństwa będą mieli młodzi.
- Możemy klepać banały, że jedyna nadzieja w młodych czy w kobietach. Ale to nie wystarczy. Musi pojawić się ktoś z charyzmą, kto zarazi młodych ludzi ideą tak, żeby tłumnie poszli na wybory i odsunęli PiS od władzy. Idei im trzeba - mówił.