Barbara Brylska: Nigdy nie mogła przyzwyczaić się do chamskich propozycji
Choć od jej kinowego debiutu minęło ponad pół wieku, Barbara Brylska nadal fascynuje. W okresie swojej ekranowej świetności aktorka była polskim towarem eksportowym, gwiazdą, dla której traciła głowę cała męska populacja ówczesnych demoludów, ale nie tylko. Mimo że w życiu zawodowym osiągnęła wszystko, prywatnie nie zawsze jej się układało.
Choć od jej kinowego debiutu minęło ponad pół wieku, Barbara Brylska nadal fascynuje. W okresie swojej ekranowej świetności aktorka była polskim towarem eksportowym, gwiazdą, dla której traciła głowę cała męska populacja ówczesnych demoludów, ale nie tylko. Mimo że w życiu zawodowym osiągnęła wszystko, prywatnie nie zawsze jej się układało.
Zmysłowa i kobieca, a jednocześnie niezwykle ciepła i troskliwa. Przez niektórych nazywana socjalistycznym skrzyżowaniem Brigitte Bardot i Catherine Deneuve, Brylska była bezsprzecznie najpiękniejszą polską aktorką, jaka w latach 70. pojawiła się na ekranach.
Mimo że głowy tracili dla niej czołowi aktorzy i reżyserzy, to dla Brylskiej zawsze na pierwszym miejscu była rodzina i przyjaciele. W czerwcu gwiazda skończyła 73 lat. Z tej okazji przypominamy postać aktorki i jej gigantyczny dorobek.
Trzylatka ratuje matce życie
Silny charakter, odwaga i determinacja, które pomogły jej w drodze na aktorski szczyt, ujawniły się już we wczesnym dzieciństwie.
Matka aktorki, Felicja z Pietrzaków Brylska, wspominała, że trzyletnia Basia uratowała jej życie podczas okupacji. Stało się to w Łodzi, kiedy zmożona chorobą nie stawiła się w pracy. Niesubordynacja równała się aresztowaniu.
Kiedy Niemcy zjawili się u nich w mieszkaniu, dziewczynka widząc strach w oczach mamy objęła nogi żołnierza prosząc: „zostaw mamusię, zostaw proszę!”. Nieproszeni goście byli tak zmieszani, a jednocześnie wzruszeni, że skończyło się tylko na upomnieniu.
Zawsze stawiała na swoim
Urodziła się w 1941 roku w rodzinie zegarmistrza, który liczył, że córka pójdzie w jego ślady. Z jednej strony mała Brylska była piekielnie zdolna i pilna – w dorosłym życiu stała się perfekcjonistką, co niekiedy irytowało jej współpracowników – z drugiej miała fatalne oceny z zachowania, pyskowała, za wszelką cenę próbując postawić na swoim.
Niepokorność i pewność siebie sprawiły, że Brylska osiągnęła sukces, przy okazji często robiąc sobie wrogów. Tak było, kiedy dowiedziała się, że rola w „Diable” Andrzeja Żuławskiego ostatecznie przypadnie jego żonie, Małgorzacie Braunek, mimo że to ona uczestniczyła w pierwszych zdjęciach.
Opowiadając po latach o całej sprawie aktorka nadal nie kryła irytacji i pogardy, jaką od tamtej pory żywiła do kontrowersyjnego reżysera.
O wszystkim zdecydował przypadek
Aktorką została przez przypadek. Pierwotnie zamierzała kontynuować nauką w ASP, jednak grono pedagogiczne, zauroczone jej rolą w szkolnym przedstawieniu, przekonało ją do zdawania do szkoły aktorskiej.
Zadebiutowała w etiudzie Edwarda Etlera pt. „Kraksa”. Brylska zagrała ofiarę wypadku samochodowego. Później wielokrotnie kreowała kobiety ginące w tragicznych okolicznościach.
Przełomem okazał się „Faraon” Kawalerowicza, jednak tu też przypadek odegrał główną rolę. Aktorkę wypatrzył asystent reżysera podczas imprezy w słynnych warszawskich Hybrydach. Film odmienił życie zawodowe Brylskiej, choć nie tylko jej – dzięki wstawiennictwu aktorki tytułową rolę dostał Jerzy Zelnik, który o wszystkim dowiedział wiele lat po premierze.
Padały chamskie propozycje
Brylska od zawsze była obiektem adoracji, a mężczyźni odgrywali w jej życiu ważną rolę. Trudno się dziwić – uroda gwiazdy od najmłodszych lat wzbudzała podziw, żeby nie powiedzieć zachwyt.
Brylska przez całe swoje życie spotykała się z przejawami uwielbienia – począwszy od fanów, a skończywszy na współpracownikach, w tym reżyserach. Jak sama mówi, nie zawsze były to miłe sytuacje, a do dwuznacznych i niekiedy chamskich propozycji nigdy nie mogła się przyzwyczaić.
Piesek zamiast dziecka...
Choć w życiu zawodowym osiągnęła niewyobrażalny sukces, prywatnie nie zawsze jej się układało. Barbara Brylska dwukrotnie wychodziła za mąż, a każde małżeństwo kończyło się rozwodem.
Jej pierwszym mężem był inżynier Jan Borowiec, z którym wzięła ślub w 1961 roku, na pierwszy roku studiów. Poznali się w pociągu relacji Kraków – Warszawa, kiedy przyszła aktorka miała 17 lat.
Początkowe oczarowanie zaczęło po pewnym czasie ustępować znużeniu. Gdy Brylska marzyła o dziecku, Borowiec sprezentował jej pudla. Rozstawali się w przyjacielskiej atmosferze.
Ginekolog z wybujałym ego
Drugim mężem aktorki został Ludwik Kosmal. Pobrali się w 1970 roku. Owocem tego związku były dzieci – tragicznie zmarła Basia (więcej tutaj)
oraz Ludwik Junior, nazywany pieszczotliwie Dudusiem.
Ona była domatorką, grubą kreską oddzielającą życie zawodowe od prywatnego. Poza planem chciała świętego spokoju w towarzystwie męża i córeczki. On, uznany ginekolog, przystojny i zawsze dobrze ubrany, wolał rozrywkowy tryb życia, imprezy, podczas których mógł brylować.
Kosmal, mimo że był niezwykle dumny z żony, jednocześnie bardzo jej zazdrościł i starał się zawsze dominować. Brylska cierpliwie znosiła to przez wiele lat. Gdzieś po drodze pojawił się alkohol i inne kobiety.
Zjeździła cały świat
Role w „Faraonie” i „Panu Wołodyjowskim” otworzyły jej drzwi do zagranicznej kariery. W latach 70. i 80. Barbara Brylska była niekwestionowaną emisariuszką polskiej kultury i ulubienicą tłumów, zwłaszcza w krajach byłego ZSRR.
Promując filmy ze swoim udziałem na kolejnych przeglądach i festiwalach podróżowała po całym świecie -od Europy Zachodniej po „demoludy”, Azję i Bliski Wschód.
Odwiedziła m.in. Gwineę, Algierię, Bałkany oraz Iran, gdzie podczas festiwalu organizowanego przez szacha znalazła się w towarzystwie takich hollywoodzkich sław jak Gregory Peck.
Rosja nadal ją kocha
- W Rosji panuje mit polskich aktorek, wciąż kojarzymy się tam z klasą, tajemniczością, elegancją, kobiecością, nienagannym gustem. Na początku, kiedy przedstawiałam się jako polska aktorka, ludzie patrzyli na mnie jak na drugą Barbarę Brylską– mówiła Newsweekowi Karolina Gruszka.
Rosjanie od lat zachwycają się kreacją Brylskiej w kultowej dziś radzieckiej komedii "Ironia losu" z 1975 roku. Choć film powstał prawie 40 lat temu, to wciąż śmieszy i wzrusza kolejne pokolenia Rosjan. Co więcej, nasi sąsiedzi od tamtej pory mają utrwalony wizerunek polskiej aktorki jako prawdziwej damy i profesjonalistki.
Fenomen Brylskiej za wschodnią granicą jest nadal żywy. Dziennikarz, który kilka lat temu przeprowadzał z nią wywiad, nie mógł zrozumieć, czemu aktorka nie gra w polskich filmach. W 2008 roku w tamtejszych tabloidach pojawiał się również informacja o jej rzekomym romansie z… Władimirem Putinem. (gk/mf)