Barbara Horawianka walczyła z alkoholizmem męża. "Nie pamiętam, kiedy przestał panować nad piciem"
Barbara Horawianka była przez całe życie zakochana w swoim mężu. Z Mieczysławem Voitem, nazywanym Sławkiem, nie miała łatwo. Ale ona i tak nie opuszczała męża w najtrudniejszych chwilach, kiedy trawiła go choroba alkoholowa. Sama odwiozła go na odwyk. 30 stycznia 1991 r. aktor położył się spać i już się nie obudził. Zmarł przy żonie.
Barbara Horawianka zaczęła pojawiać się na ekranie w połowie lat 50. Świetnie czuła się w postaciach niejednoznacznych etycznie, wręcz jako czarny charakter. Zapadła w pamięć m.in. jako służka zakonna, która uprowadziła Danusię Jurandównę w "Krzyżakach". Była też amerykańską agentką w "Stawce większej niż życie", która musiała uznać wyższość J-23 o twarzy Stanisława Mikulskiego. Z kolei w "Daleko od szosy" zagrała matkę, której nie podobał się mezalians córki-inteligentki z mężczyzną ze wsi i dlatego próbowała sabotować ten związek.
Prywatnie Barbara Horawianka była córką adwokata i wyszła za mąż za syna dyrektora banku. Młodzi poznali się jeszcze w piaskownicy, choć to nie była miłość od pierwszego wejrzenia.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
"Zboże mełłam z bratem w żarnach po 12 godzin dziennie"
Barbara Horawianka miała dziewięć lat, kiedy wybuchła druga wojna światowa. Doświadczyła wiele cierpienia.
- Przetrwaliśmy okupację, ciężko pracując fizycznie, przez cały rok, od piątej rano. Np. zboże mełłam z bratem w żarnach po 12 godzin dziennie. Widziałam też trupy dzieci żydowskich zabitych przez Niemców - powiedziała "Trybunie".
Ojciec dziewczynki nie przeżył wojny. Ona sama, dorastając, marzyła o aktorstwie, ale nie dane jej było startować do szkoły teatralnej. Pierwszeństwo w edukacji, już po 1945 r., mieli jej bracia.
- Córeczko, chłopcy muszą się wykształcić, ale ty musisz mi pomóc - usłyszała od mamy.
"Sprzedawałam węże ssąco-tłoczące"
Barbara Horawianka chodziła do liceum handlowego, po którym zaczęła pracę w Centrali Handlu Sprzętu Przeciwpożarowego.
- Sprzedawałam węże ssąco-tłoczące, bosaki, hełmy itp. Obliczałam marże, procenty, wypisywałam faktury. Dla mnie to było coś strasznego, tym bardziej że miałam okropną kierowniczkę - mówiła w "Trybunie".
Horawianka uciekała od nudnej rutyny w świat poezji, zapisała się do studium aktorskiego i... popełniała coraz więcej błędów w fakturach.
- Dostałam jedno, drugie, a potem trzecie upomnienie i pan dyrektor musiał mnie zwolnić, i to ze skutkiem natychmiastowym - wspominała swoją nieudaną przygodę z handlem artykułami strażackimi.
Początkowa alergia na męża
Barbara Horawianka zaczęła udzielać się amatorsko w Teatrze Rapsodycznym w Krakowie. W 1951 r. pojawiła się na scenie w zastępstwie nieobecnej gwiazdy Danuty Michałowskiej i wykorzystała swoją szansę. Partnerował jej kolega z dzieciństwa.
- Moja mama przypomniała sobie, że przed wojną, w Katowicach w parku Kościuszki, bawiłam się w piaskownicy z synkiem znajomego ojca - opowiadała w magazynie "Śląsk".
Tym "synkiem" był Mieczysław Voit, który nie znosił swojego imienia i wszyscy zwracali się do niego "Sławek". Kiedy spotkali się w teatrze, aktor od razu zaczął adorować Barbarę.
- Początkowo denerwował mnie niezmiernie. Publicznie wyznawał mi uczucia, prawił jakieś komplementy. Nie traktowałam tego poważnie. Dopiero, kiedy zmienił metodę i wyciszył się, uwierzyłam w prawdziwość tych wyznań - mówiła w wywiadzie.
"Opiekowałam się chorą teściową, wychowywałam córkę męża"
Mieczysław Voit był wdowcem i miał córkę. Z Barbara Horawianką pobrali się w 1957 r. To był ślub kościelny. Wkrótce przeprowadzili się z Krakowa do Łodzi, a potem do Warszawy, gdzie mieszkali w teatralnej garderobie, co było niezwykle uciążliwe, szczególnie dla aktorki.
- W sąsiedniej garderobie mieszkał uroczy starszy kolega Mieczysław Milecki, przedwojenny jeszcze aktor. Ciągle nie dosypiałam, bo całe noce było albo popijanie, albo gadanie. [...] Nie wiem, jak sobie z tym radziłam, bo przecież opiekowałam się chorą teściową, wychowywałam córkę męża, codziennie były próby i przedstawienia, dużo graliśmy w filmach - opowiadała Horawianka.
Mieczysław Voit lubił imprezowe życie, zdecydowanie bardziej niż jego ukochana.
- Zapraszam do nas! Nie macie pojęcia, jak żona się ucieszy! - miał wykrzykiwać.
"Pomyślałam, że i moje życie się skończyło"
Z biegiem czasu problem alkoholowy mężczyzny zaczął być coraz poważniejszy.
- Nie pamiętam, kiedy przestał panować nad piciem. Ale gdy dostrzegłam, że po piciu poprzedniego dnia zaczyna kolejny dzień od alkoholu i mówi, że musi "wypić klina, żeby się wyprostować", wiedziałam, że jest źle. Pod koniec lat 80. Sławek znalazł się w takim stanie, że musiałam zawieźć go na oddział odwykowy do szpitala w Łodzi. Tamci lekarze bardzo mu pomogli - wyznała Barbara Horawianka w magazynie "Stolica".
Ostatnią rolę Mieczysław Voit, pamiętny ksiądz z "Matki Joanny od Aniołów", zagrał w serialu "W labiryncie", w którym występował razem z żoną. 31 stycznia zmarł we śnie na atak serca. Żona spała obok.
- Pomyślałam, że i moje życie się skończyło. A jednak żyję i sama daję sobie radę, choć wydawało mi się, że to niemożliwe - cytował aktorkę Pomponik.
"Czasem budzę się rano i nie mam siły"
Po śmierci męża Barbara Horawianka zachowała jego pokój w nienaruszonym porządku, nie chciała go przemeblować.
- Powiedziałam: "Nie!". Pamiątki, jego rzeczy w szufladach, wszystko jest do tej pory tak, jak zostawił. [...] Sławek był miłością mojego życia - stwierdziła, cytowana przez Onet.
Aktorka ma 94 lata. Ostatni raz zagrała gościnnie w 2016 r. w "Na dobre i na złe".
- Chciałabym jeszcze kiedyś stanąć przed kamerą, ale zdaję sobie sprawę, że jestem już w wieku, który mocno mnie ogranicza. Czasem budzę się rano i nie mam siły, żeby wstać. Wstaję jednak i jakoś idzie - zwierzyła się Barbara Horawianka.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: