Berenice Bejo szczerze o "Rozdzielonych" Michela Hazanaviciusa
- To nasz kolejny "rodzinny’ film", ale musiałam zrezygnować ze wszystkich macierzyńskich gestów – Berenice Bejo szczerze o *"Rozdzielonych" Michela Hazanaviciusa.*
25.03.2015 10:14
Wymienia się ją jednym tchem obok największych współczesnych gwiazd z Francji – Marion Cotillard, Audrey Tautou i Juliette Binoche. Bérénice Bejo, niedoszła dziewczyna Bonda i dubbingowa „Merida Waleczna” znad Sekwany, powraca na ekrany kin w nowym filmie męża, Michela Hazanaviciusa – autora głośnego i obsypanego Oscarami „Artysty”. „Rozdzieleni” – trzeci wspólny projekt artystycznej pary, to poruszająca, rozpisana na pięć języków opowieść o grozie rosyjskiej inwazji widzianej oczami dziecka. Zapraszając na film aktorka tłumaczy, kogo zagrała, czego bał się reżyser i dlaczego ona sama musiała zrezygnować z „bycia miłą, słodką i delikatną”.
W wyniku rosyjskiej inwazji na Czeczenię 9-letni Hadji traci rodziców. Osierocony, wspólnie ze swoim malutkim bratem, ucieka z rodzinnych stron i dołącza do tłumu uchodźców. W trakcie tułaczki Hadji poznaje Carole (Bérénice Bejo) – pracownicę komisji praw człowieka w Unii Europejskiej. Z jej pomocą chłopiec powoli otrząsa się z wojennych doświadczeń i wraca do normalnego życia. Nie wie, że poszukuje go starsza siostra, której cudem udało się ocaleć z rzezi.
„Zazwyczaj w historiach takich jak nasza, bohaterowie z zachodu są przedstawiani jako niesamowici ludzie – całkowicie oddani sprawie, życzliwi, gotowi poświęcić wszystko, by uratować świat. W „Rozdzielonych” jest inaczej” – mówi Bejo. „Trudno roztkliwiać się nad problemami Carole, gdy wcześniej widziało się scenę, w której cała czeczeńska rodzina zostaje zmasakrowana. Zrezygnowaliśmy z przedstawiania historii nieszczęśliwej miłości Carole, czy czegoś w tym rodzaju. Staraliśmy się zrównoważyć jej wątek z dramatycznymi losami innych bohaterów. Carole nie jest postacią, która zaskarbia sobie sympatię widzów od pierwszej sceny. Na początku sama jest jak widz: pasywnie obserwuje sytuację, nie angażuje się. Ale powoli, ze sceny na scenę, staje się prawdziwą bohaterką filmu”.
„Największym wyzwaniem dla Michela przy realizacji „Rozdzielonych” było uniknięcie fałszu – ten film musiał być realistyczny, nakręcony z poszanowaniem dla historii. Często powtarzał, że nie może sobie pozwolić na żaden błąd, ponieważ ten obraz dotyczy prawdziwych wydarzeń. Gdyby wyszedł mu sztuczny film, Michel czułby się zawstydzony. Ta obawa towarzyszyła mu przez cały okres produkcji. Zastanawiał się nad prawdziwością każdej, najdrobniejszej nawet sceny. Był całkowicie skoncentrowany na tym, żeby zrobić film możliwie jak najbardziej wiarygodny”.
„To było nowe doświadczenie również dla mnie. Byłam na planie każdego z sześćdziesięciu dni zdjęciowych, mimo, że grałam tylko przez trzydzieści pięć dni. W pozostałe dni przebywałam tam jako członek ekipy realizatorskiej. Nie chciałam się odcinać od projektu po zakończeniu zdjęć z moim udziałem, chciałam być tam dla Michela. Widziałam, że ten film jest ważny nie tylko dla nas dwojga, ale też dla wszystkich realizatorów, którzy po prostu oddali mu swoje serca. Pod tym względem był to nasz kolejny ‘rodzinny’ film”.