Box office USA: Bracia Coen ponownie "ośmieszyli" George'a Clooney'a

Dla Ethana i Joela Coenów nie ma żadnych świętości w Fabryce Snów. Potrafią zakpić ze wszystkich filmowych instytucji oraz ośmieszyć ludzi, którzy nimi rządzą. Co więcej, na ich życzenie jeden z najbardziej szanowanych i kasowych aktorów w Hollywood, *George Clooney nie waha się zrobić z siebie "ekranowego głupca". Zapraszamy na cotygodniowy raport dotyczący kinowych nowości w USA.*

Box office USA: Bracia Coen ponownie "ośmieszyli" George'a Clooney'a
Źródło zdjęć: © East news

Nie wszyscy zapewne pamiętają, jakie zdziwienie towarzyszyło informacji, że George Clooney zagra główną rolę w filmie braci Coen „Bracie, gdzie jesteś?”. Był rok 2000. Ethan i Joel mieli już wówczas na koncie trzy Złote Palmy za „Barton Fink” (Najlepszy film i reżyseria) oraz „Fargo” (Najlepsza reżyseria), a także Oscara za scenariusz do „Fargo”. Natomiast Clooney jawił się jako typowy przedstawiciel komercyjnego kina, któremu po kilkunastu latach spędzonych w telewizji udało się odnieść sukces także na dużym ekranie. W latach 1996 – 2000 aktor wystąpił w dwóch produkcjach, które w Stanach zgromadziły ponad 100 milionów dolarów – „Batman i Robin” (po uwzględnieniu inflacji 203,4 miliona dolarów) oraz „Gniew oceanu” (294,7 miliona dolarów). Wielkie wrażenie zrobił zwłaszcza ten drugi tytuł, który stał się szóstym największym przebojem 2000 roku w amerykańskich kinach. Dodajmy, że do tej pory jest to najpopularniejszy film z George’em Clooney’em w USA.

Jakim cudem aktor, który jeszcze kilka lata wcześniej walczył z wampirami („Od zmierzchu do świtu”), a jako Batman biegał w obcisłym kombinezonie w krytykowanej ekranizacji komiksu, dostał główną rolę w filmie braci Coen? Oto jest pytanie. Wiemy natomiast, że Clooney gotów był wykreować postać całkowicie niezgodną z jego dotychczasowym wizerunkiem. Co więcej, gotów był ośmieszyć swój wizerunek i to nie tylko ten filmowy. To było zagranie godne prawdziwego mężczyzny albo… pokerzysty. Ryzyko bardzo się jednak opłaciło. George Clooney otworzył sobie drogę do hollywoodzkiego Olimpu, a jej ukoronowaniem – już w 2006 roku – był Oscar za „Syrianę” (aktor drugoplanowy) oraz nominacje za „Good Night and Good Luck” (reżyseria i scenariusz). Godny odnotowania jest w tym miejscu fakt, że przy tych wszystkich sukcesach gwiazdor wciąż pozostał jednym z najbardziej kasowych aktorów Fabryki Snów.

Dodajmy, że rola Clooneya w filmie „Bracie, gdzie jesteś?” została nagrodzona Złotym Globem w kategorii najlepszy aktor w komedii lub musicalu. W Stanach „Bracie, gdzie jesteś?” zarobił 45,5 miliona dolarów, co było wówczas najlepszym wynikiem pośród produkcji braci Coen. Jak się później okazało, Clooney stał się ulubionym aktorem twórców „Barton Finka”. Zagrał u nich jeszcze w „Okrucieństwie nie do przyjęcia” z 2003 roku (w Ameryce 35,3 miliona dolarów wpływów) oraz w „Tajne przez poufne” z 2008 roku (60,4 miliona dolarów).

Najnowszy wspólny projekt braci Coen i George’a Clooney’a „Ave, Cezar!” na pewno nie będzie należał do ich najważniejszych filmowych dokonań. Krytycy są jednak zgodni, że to ponownie kawał dobrego kina (w filmie występują także Josh Brolin, Scarlett Johansson, Ralph Fiennes, Tilda Swinton, Jonah Hill, Channing Tatum). „Ave, Cezar!” (budżet 22 miliony dolarów) nie stanie się też wielkim przebojem (podobnie, jak większość filmów braci Coen). Podczas premierowego weekendu komedia zrobiła 11,4 miliona dolarów (druga pozycja). Ale mniej więcej takiego właśnie wyniku można się było spodziewać. Miejmy też nadzieję, że współpraca z braćmi Coen po raz kolejny będzie dla George’a Clooneya źródłem natchnienia, bo jego dwa poprzednie filmy („Obrońcy skarbów” oraz „Kraina jutra”), łagodnie mówiąc, nie były zbyt udane.

„Ave, Cezar!” okazał się najpopularniejszym premierowym tytułem spośród trzech nowości, które w miniony piątek trafiły do szerokiej dystrybucji. Pozostałe dwie sprawiły spory zawód. I tak „The Choice” zarobił jedynie 6,1 miliona dolarów (piąta pozycja). To zdecydowanie najsłabsze otwarcie w gronie jedenastu ekranizacji powieści Nicholasa Sparksa. Chociaż jedna z nich była w stanie na starcie zebrać nawet 30 milionów dolarów. Jednak z roku na rok adaptacje książek tego aktora radzą sobie coraz gorzej. „The Choice” może być tą ostatnią (zważywszy także na fatalne recenzje). Pozostaje jedynie przypomnieć tytuły trzech najpopularniejszych ekranizacji powieści Nicholasa Sparksa – „Pamiętnik” (2004), „List w butelce” (1999) oraz „Wciąż cię kocham” (2010).

Jeszcze większą klęskę poniosła komedia „Duma i uprzedzenie i zombie”. Umieszczenie bohaterek prozy Jane Austen w świecie opanowanym przez żywe trupy, zdaniem krytyków, nie okazało się wcale złym pomysłem, niemniej widzowie musieli być odmiennego zdania. W ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania komedia zarobiła jedynie 5,2 miliona dolarów (szósta pozycja). „Duma i uprzedzenie, i zombie” kosztował 28 milionów dolarów.

Najpopularniejszym tytułem w amerykańskich kinach pozostała "Kung Fu Panda 3" (21 milionów dolarów wpływów). Wytwórnia DreamWorks Animation nie może być jednak zadowolona z postawy swojej produkcji w Stanach. Po 10 dniach wyświetlania na jej koncie znajduje się 69 milionów dolarów. W analogicznym czasie poprzednia część zebrała ponad 100 milionów dolarów.

Tymczasem „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” (w tym tygodniu na czwartej pozycji – 6,9 miliona dolarów) podczas minionego weekendu przekroczyły dwie monumentalne bariery dla przemysły kinowego. Film J.J. Abramsa stał się pierwszym filmem w historii, który zarobił w Stanach ponad 900 milionów dolarów. Natomiast na całym świecie wpływy z dystrybucji „Przebudzenia mocy” przekroczyły 2 miliardy dolarów. Tyle, że w tym zestawieniu lepszym wynikiem wciąż legitymują się dwa filmy Jamesa Camerona – „Avatar” (2,788 miliarda dolarów) oraz „Titanic” (2,187 miliarda dolarów). I tak też, przynajmniej na razie, pozostanie

Premiery następnego weekendu: „Deadpool” – ekranizacja komiksu z wydawnictwa Marvel Comics (szykuje się duży przebój); „Jak to robią single” – propozycja na Walentynki; „Zoolander 2” – komedia z Benem Stillerem i Owenem Wilsonem; „Where to Invade Next” – dokument Michaela Moore’a.

george clooneykung fu panda 3ave
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)