Trwa ładowanie...
felieton
21-07-2010 12:45

Bożena Janicka: Praktykanci

Bożena Janicka: Praktykanci
dfjsuk8
dfjsuk8

Student albo studentka (dziennikarstwa, filmoznawstwa, kulturoznawstwa, raz nawet sinologii) najpierw dzwoni i pyta, czy może w czasie wakacji odbyć praktykę w redakcji. Słyszy, że tak, zapraszamy, ale możemy zrobić dla niej – dla niego – tylko jedno: napisze próbną recenzję.

Tekst zostanie uważnie (i życzliwie) przeczytany, po czym omówi się z autorem – autorką – co jest w porządku a co nie i dlaczego oraz jak to zrobić, żeby było dobrze. Wtedy pada odpowiedź – zawsze ta sama: mnie właśnie o to chodzi. I oto student – niech będzie, że to forma zbiorcza – zjawia się na Chełmskiej 21. Ma nadzieję, że zaraz dowie się czegoś o tym, co napisał, tymczasem widzi, że nie ominie go przedtem jakaś pogadanka. Uzbraja się więc w cierpliwość i słucha. A więc po pierwsze – że musi szanować czytelnika. Jasne, ok., w porządku. Jednak za chwilę motywacja może go trochę zaskoczyć: bo za pieniądze, które czytelnik wydał na zakup pisma należy mu się dobry towar. Taki sposób myślenia w piśmie bądź co bądź niekomercyjnym? Lecz to nie koniec rewelacji dość niepokojących.

Szanowny praktykancie – słyszy dalej – mylisz się, jeśli uważasz, że recenzja jest rodzajem monologu, który z racji, że dostałeś prawo głosu zostanie na pewno wysłuchany. To w istocie dialog: ktoś cię czyta, bo chce pogadać o tym, co zobaczył na ekranie. Wie bez ciebie, czy film mu się podobał, czy nie a ty jesteś mu potrzebny dlatego, bo nie bardzo chce mu się szukać argumentów dla swego entuzjazmu (albo jego braku). Oczekuje ich od ciebie, lecz jeśli będą słabe, płytkie, albo wyłożone mętnie skwituje cię krótko: gada głupoty. Nawet nie doczyta do końca, ma przecież obok inne teksty. Albowiem, szanowny studencie, to nie jest tak jak na uczelni, gdzie prowadzący zajęcia musi przeczytać wszystko, co w ramach zajęć napisałeś bo to jego praca, by nie powiedzieć – przykry obowiązek.

Zobacz także:

dfjsuk8

**[

BACHLEDA PRZYŁAPANA NA BALANDZE ]( http://film.wp.pl/ale-cyrk-z-ta-curus-6025280843056257g ) * *[

KAMERA W PRYSZNICU ]( http://film.wp.pl/gabka-czy-pumeksem-czyli-z-kinem-pod-prysznicem-6025281258787969g ) * *[

ŚLICZNOTKA Z BARU MLECZNEGO ]( http://film.wp.pl/jej-kariera-zaczela-sie-w-barze-mlecznym-portret-poli-raksy-6025281115739265g ) * *[

POLSKIE SEKSBOMBY BEZ MAKIJAŻU ]( http://aleseriale.pl/gid,6625,img,233038,fototemat.html )**
W tym momencie praktykant okazuje gwałtowne zainteresowanie stojącą przed nim niegazowaną mineralną i wypija duszkiem pół szklanki, co poprawia mu kondycję na tyle, że możemy jechać dalej. Czytelnik, dla czytelnika – ale co zrobić, jeśli frekwencja dowodzi, że czytelnikom się film podoba, natomiast ty uważasz, że jest bez wartości? Przede wszystkim – powstrzymaj się od szafowania epitetami, bo to łatwizna. Napiszesz, że autor zrobił to g… cynicznie, dla kasy, ale on przecież doskonale o tym wie, obrazi się natomiast widz, który tam znalazł coś dla siebie. Nie kręć, nie uciekaj w krzaki, ale daruj sobie złośliwości, a jeśli już – poszukaj bardziej finezyjnych.

dfjsuk8

Zamiast napisać, że reżyser ma tyle wyobraźni, wrażliwości i smaku co betonowy krawężnik przy wjeździe na parking przed galerią sztuki, napisz – no dobrze, niech już będzie tak jak wyżej. A jeśli widzisz, że film jest wartościowy, lecz należy do kategorii trudnych, czyli czytelnicy mogą go nie zaakceptować? Poszukaj takich punktów widzenia, które ową fikcję, jaką przecież jest każdy film wyprowadzą z kina w jakąś rzeczywistość, pokazaną tu głębiej, ciekawiej nie zazwyczaj. A wtedy może się zdarzyć, że czytelnik powie: zgadza się, nie przyszło mi to do głowy.

Lecz generalnie – nigdy, w żadnej sytuacji, pod żadnym pozorem (czytaj: za żadne pieniądze) nie wolno ci zrobić jednego: napisać o filmie, który uważasz za zły, że jest dobry a o takim, który uważasz za dobry, że jest zły. Tego my, przyzwoicie wykonujący ten zawód trzymaliśmy się w czasach, kiedy nie było cię na świecie i chociaż świat się zmienił, komuny już nie ma, ta zasada obowiązuje nadal. Wbij ją sobie do głowy, bo inaczej nie ma o czym gadać.

W tym punkcie homilii praktykant nerwowo dopija resztkę wody i przypomniawszy sobie balladę o Pani Twardowskiej, rozgląda się za dziurką od klucza. I to jest właściwa chwila, by przystąpić do rzeczy: jak to zrobić, żeby coś, co napisał otrzymało właściwą formę, czyli, jak powiedział poeta, „się nadawało, się nadawało, się nadawało do druku”.

dfjsuk8

Zobacz także:

**[

BACHLEDA PRZYŁAPANA NA BALANDZE ]( http://film.wp.pl/ale-cyrk-z-ta-curus-6025280843056257g ) * *[

KAMERA W PRYSZNICU ]( http://film.wp.pl/gabka-czy-pumeksem-czyli-z-kinem-pod-prysznicem-6025281258787969g ) * *[

ŚLICZNOTKA Z BARU MLECZNEGO ]( http://film.wp.pl/jej-kariera-zaczela-sie-w-barze-mlecznym-portret-poli-raksy-6025281115739265g ) * *[

POLSKIE SEKSBOMBY BEZ MAKIJAŻU ]( http://aleseriale.pl/gid,6625,img,233038,fototemat.html )**

dfjsuk8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dfjsuk8