Brigitte Bardot: zdaniem wielu do dziś nie urodziła się piękniejsza aktorka
28.09.2016 | aktual.: 28.09.2016 16:51
„Najlepszy francuski towar eksportowy”, seksbomba, która sama siebie uważała za brzydulę. Kapryśna uwodzicielka, rozpaczliwie łaknąca akceptacji. Wiecznie otoczona tłumem gwiazda, narzekająca na dokuczliwą samotność.
Wpływu, jaki wywarła Brigitte Bardot na swoją epokę, a zwłaszcza na rewolucję seksualną i emancypację kobiet w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, nie da się przecenić. Swoją świeżością i spontanicznością przeciwstawiała się mieszczańskiej obyczajowości Francji prezydenta Rene Coty’ego, równocześnie zmieniając światowe kino raz na zawsze.
Zmęczona życiem gwiazdy chętnie zrzekła się sławy i na początku lat 70. uciekła z Hollywood, aby poświęcić się działalności charytatywnej.
Dziś trzyma się z dala od branży, choć jej osoba nadal budzi gwałtowne emocje, a przez swoje wypowiedzi dorobiła się nawet miana rasistki.
''Czułam się jak brzydkie kaczątko''
To matka nalegała, aby Brigitte i jej młodsza siostra, Marie-Jeanne, uczęszczały na lekcje tańca. Okazało się, że tylko starsza córka znalazła przyjemność w balecie. Choć ze wszystkich sił starała się, aby rodzice byli z niej dumni, słyszała jedynie słowa krytyki.
Bardot dorastała więc w przekonaniu, że jest dzieckiem nieładnym i mało zdolnym.
- Problemem nie było nawet surowe wychowanie – opowiadała kilka lat temu w „Twoim Stylu”. - Najbardziej bolało, że rodzice traktowali mnie inaczej niż siostrę. Porównywali mnie do niej i zazwyczaj te porównania wypadały na moją niekorzyść. Jako dziecko czułam się jak brzydkie kaczątko.
''Ojciec sprał mnie na oczach mojego chłopaka''
Dzieciństwo wyjątkowo zaciążyło na jej dalszych losach. Przez całe życie Bardot szukała miłości i akceptacji, których tak bardzo brakowało jej za młodu.
- W tym domu nie było miejsca na sentymenty* – wspominała aktorka. *- Doświadczyłam w nim wielu upokorzeń. Do dziś pamiętam jedno z nich. Miałam 16 lat i wróciłam wieczorem do domu spóźniona, ojciec spojrzał wymownie na zegarek, bez słowa przerzucił mnie w przedpokoju przez kolano i po prostu sprał. Na oczach mojego ówczesnego chłopaka!
Opowiadała również o traumatycznym wydarzeniu, kiedy wyrzekła się jej własna matka:
*- Miałam siedem lat, gdy podczas zabawy z młodszą siostrą rozbiłam przypadkowo ulubioną stuletnią chińską wazę mamy. Uderzyła mnie wtedy w twarz, ale gorsze było to, że wrzasnęła: "Od tej pory nie jesteś już moim dzieckiem! Masz się do mnie zwracać per pani!". Wiele lat później, już po śmierci ojca, gdy byłam dorosłą kobietą, matka poprosiła mnie, aby mówiła do niej "mamo". Chciałam, próbowałam, ale... nie byłam już w stanie. *
Próba samobójcza
Rogera Vadima, starszego od niej o sześć lat reżysera, poznała jako 16-latka. To związek z nim pozwolił zakompleksionej dziewczynie odzyskać wiarę w swoje możliwości i umiejętności.
I to z miłości do niego omal nie popełniła samobójstwa, gdy dowiedziała się, że rodzice chcą ją wysłać do szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii. Bojąc się, że zostanie rozdzielona z ukochanym, podczas ich nieobecności odkręciła gaz. Miała wiele szczęścia, bo w porę udało się ją odratować.
Wreszcie wyrwała się z toksycznego domu i w 1952 roku wyszła za Vadima, który chętnie obsadzał ją w swoich filmach. Popularność przyniosło jej ich wspólne dzieło „I Bóg stworzył kobietę”.
''Spotkamy się w łóżku''
Związek z Vadimem nie przetrwał próby czasu. Oboje zachłysnęli się sławą i romansowali na potęgę.
*- Świat jest mały, ostatecznie wszyscy kiedyś spotkamy się w łóżku *– komentowała Bardot prasowe doniesienia o swoim rozbuchanym życiu uczuciowym.
Średnio radziła sobie ze sławą i stresem. W 1958 roku gazety donosiły, że aktorka przeżywa załamanie nerwowe i próbowała ponownie popełnić samobójstwo. Bardot kategorycznie zaprzeczyła.
W 1959 roku wyszła za aktora Jacquesa Charriera i kilka miesięcy później urodziła mu syna, ale nie sprawdziła się jako matka, oddając dziecko, którego nie chciała, na wychowanie swoim teściom. Zaraz potem rozwiodła się też z Charrierem.
''Dziwny kaprys gwiazdy''
Rozwodem w 1969 roku zakończyło się również jej małżeństwo z Gunterem Sachsem, a w 1973 roku Bardot postanowiła zniknąć z ekranów. Powodem była... koza.
- Występowała ze mną w kilku scenach – opowiadała o powodach swojej decyzji w „Twoim Stylu”.
Gdy na planie pojawił się dziennikarz, aktorka oznajmiła : "Odchodzę. To mój ostatni film". Oczywiście nikt jej nie uwierzył.
''Odzyskałam wolność''
Choć wszyscy twierdzili, że robi ogromny błąd, Bardot nigdy nie pożałowała swojej decyzji. Twierdzi, że dzięki temu, że kiedyś zdobyła sławę i stała się rozpoznawalna, może więcej osiągnąć, gdy poświęci się działalności na rzecz zwierząt.
- Gdy byłam aktorką, przez większość czasu czułam się samotna, nieszczęśliwa – zwierzała się podczas pobytu w Polsce.
*- Otaczał mnie luksus, ale nie opuszczało wrażenie, że wegetuję w złotej klatce. Zarabiałam duże pieniądze, ale wciąż dręczyło mnie to, że robię rzeczy dla mnie nieistotne. I że to nie ja piszę scenariusz mojego życia. […] Wiem, że dla wielu ludzi sława jest najwyższym celem. Ale dla mnie była balastem. Jestem sobie wdzięczna, że porzuciłam świat filmu. Dzięki temu odzyskałam wolność. *
''To nadaje mojemu życiu sens''
Walka o prawa zwierząt i praca w fundacji stały się dla niej wszystkim. Z tego powodu aktorka naraziła się wielokrotnie prasie.
Jak choćby w 1999 roku, gdy skrytykowała rytualny ubój owiec na festiwalu muzułmańskim. W swojej książce pisała:
Jej słowa, za które została ukarana grzywną, odebrano jako podżeganie do nienawiści rasowej.
"Nie mam nic"
Jednak Bardot wzrusza tylko ramionami. Dla niej walka z niesprawiedliwym systemem stała się życiowym celem. Aby bronić zwierząt, sprzedała swoje nieruchomości, biżuterię oraz stroje.
Obecnie Brigitte Bardot mieszka na francuskiej Riwierze i od wielu lat cierpi na problemy z poruszaniem się. Jednak z sobie tylko znanych powodów kategorycznie odmówiła poddania się operacji biodra.