W kultowym erotyku pokazuje sporo ciała. "Nic spektakularnego"
Glenn Close to jedna z najwybitniejszych postaci dzisiejszego Hollywood. Gdy myśli się o jej karierze, nie sposób nie przywołać "Fatalnego zauroczenia", w którym jej kreacja zakochanej bez wzajemności i napędzanej obsesją kobiety przyniosła jej nominację do Oscara.
Glenn Close to jedna z najlepszych aktorek współczesnego kina, legenda za życia. Była kilkanaście razy nominowana do Złotych Globów i nagród Emmy. Aż ośmiokrotnie nominowano ją do Oscara, niestety wciąż nie było jej dane trzymać w rękach najważniejszej statuetki przemysłu filmowego.
A grała w filmach wybitnych i bardzo złych, niezależnych i kasowych - wciąż Akademia wydaje się ślepa i głucha na jej niezaprzeczalny talent. Gdy 1987 roku zagrała w "Fatalnym zauroczeniu" Adriana Lyne'a, miała na koncie już trzy nominacje do Oscara. Ale jej dorobek to były głównie pozytywne, pełne ciepła postaci. Tymczasem w "Zauroczeniu" swoją rolą Alex Forrest przekroczyła wszelkie granice i przekształciła się w jedną z najbardziej niepokojących bohaterek w kinie.
Legendy Hollywood
Close gościła niedawno w programie Grahama Nortona, gdzie powiedziała, że Kim Kardashian (jej nowa koleżanka z planu głośnego ze względu na bardzo złe recenzje serialu "Wszystko dozwolone"), nigdy nie widziała tego filmu. By nadrobić ten trochę upokarzający brak w podstawowej wiedzy filmowej, zaproponowała wspólny seans. Jak oglądało się aktorce film sprzed niemal 40 lat?
- No cóż, dawno tego nie widziałam. To znaczy, wróciło do mnie mnóstwo wspomnień, zwłaszcza że nie miałam pojęcia, że tak często pokazywałam piersi. Nie było tam nic szczególnego do oglądania, ale jednak były widoczne - przyznała nazbyt skromnie Close.
"Fatalne zauroczenie": erotyk który stał się hitem
Mało brakowało, a film, który dziś uchodzi za klasykę gatunku, nigdy nie ujrzałby światła dziennego. Przez projekt przewinęło się kilku reżyserów - John Carpenter i Brian De Palma kolejno odpuścili, a ten drugi uznał scenariusz "Fatalnego zauroczenia" za zbyt powtarzalny; dodatkowo nie przypadła mu do gustu obsada, zwłaszcza wybór Michaela Douglasa do głównej roli. Po testowych pokazach konieczna okazała się również zmiana finału - pierwotnie postać grana przez Glenn Close popełniała samobójstwo, które zrzucano na jej kochanka.
Sześć miesięcy po zakończeniu zdjęć reżyser Adrian Lyne poprosił aktorkę, by wróciła na plan, ponieważ nie był usatysfakcjonowany pierwotnym finałem. Ostatecznie postawiono na zupełnie inne rozwiązanie: film domyka brutalna konfrontacja między Close, Michael Douglasem i Annie Archer, zakończona krwawą śmiercią niezrównoważonej antagonistki. Scena walki była tak intensywna, że Close na chwilę straciła przytomność po tym, jak uderzyła głową w lustro.
Dopiero później aktorka odkryła, że w trakcie nagrań była w ciąży i mogła nieświadomie narazić dziecko na niebezpieczeństwo. - Na planie doznałam wstrząsu mózgu i nie miałam pojęcia, że spodziewam się dziecka. Dowiedziałam się o tym dopiero po fakcie, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze - wspominała po latach.
Dziś film można wypożyczyć na Apple TV+.