"Stranger Things"
Jeśli nie słyszeliście o „Stranger Things”, to najprawdopodobniej ostatnie miesiące spędziliście w śpiączce lub zasypanej przez lawinę górskiej chacie. Serial braci Duffer, który bez szumnej kampanii zadebiutował w lipcu na platformie Netflix, bije właśnie rekordy oglądalności. I nic dziwnego.
Z pozoru banalna historia poszukiwań zaginionego chłopca z prowincjonalnego przedmieścia zabiera widzów w nostalgiczną podróż, do czasów, kiedy w radiu królowali The Police, a w Białym Domu zasiadał Ronald Reagan. Scenariusz „Stranger Things” misternie utkano z odwołań do najsłynniejszych dokonań kina lat 80. Twórcy z gracją parafrazują sceny znane choćby z „E.T.” czy „Ducha”, pulsująca ścieżka dźwiękowa przywodzi na myśl szczytowe dokonania Johna Carpentera, a nad całością unosi się duch twórczości Stephena Kinga.
„Stranger Things” to nie tylko inteligentny dialog z konwencją i pierwszorzędna realizacja. W rolach głównych zobaczycie młodych aktorów, którzy talentem ustępują jedynie ferajnie znanej z „Goonies”. Partnerują im znany z „Newsroom” David Harbour oraz Winona Ryder, dla której udział w serialu może okazać się wielkim powrotem na ekrany.
„Stranger Things” ma tylko osiem odcinków i uzależnia jak diabli. Ani się obejrzycie, a będzie środek nocy. Drugi sezon już w drodze! ZOBACZ
Grzegorz Kłos, redaktor WP Film