Co się stało, Panie Fasola?

Mamy rok 1990. Na ekranach angielskich telewizorów pojawia się serialowa postać, która pozostanie w pamięci widza już na zawsze. Komik, w pełnym znaczeniu tego słowa, który jest tak charakterystyczny, że nawet dzieci w pieluszkach go rozpoznają. Kim on jest?

04.08.2008 13:16

Mowa tutaj o nietuzinkowej osobie, jaką z pewnością jest Jaś Fasola, grany przez Anglika, Rowana Atkinsona. Stworzona przez niego postać powoduje, że na sam jej widok człowiek zaczyna się śmiać, a jego sposób bycia i zachowania rozbawia nas do łez. Czasami jego postępowanie jest tak irracjonalne i niedorzeczne, że można się pokusić o pytanie, jak osoba zdrowa na umyśle może się tak zachowywać.

Widzowie często utożsamiają graną postać z prawdziwym życiem aktora. Z tego, co czytałem Rowan, prywatnie jest strasznie nieśmiały i spokojny, co całkowicie nie odzwierciedla roli, którą gra.

W 1995 roku zakończono projekt Jaś Fasola i na jakiś czas komik zniknął z ekranów telewizyjnych. Nakręcono jedynie 14 odcinków, co w porównaniu z współczesnymi produkcjami, jest niemożliwe i nieopłacalne. W dzisiejszych czasach kręci się seriale na ilość serii, gdzie często nie widać końca, a widz z odcinka na odcinek jest coraz bardziej zmęczony brakiem końcowego konsensusu.

Dwa lata później, w roku 1997, następuje długo oczekiwany powrót Mr. Bean’a, w pierwszym pełnometrażowym filmie, Jaś Fasola – nadciąga totalny kataklizm. Powtórka z rozrywki była tym, do czego widz został przyzwyczajony, czyli powrotem totalnego śmiechu. Dziś, po dziesięciu latach nieobecności na wielkim ekranie, ponownie spotkamy się z postacią, o której można śmiało powiedzieć kultowa i rozpoznawalna chyba w na całym świecie. Tylko czy ten wielki come back powali nas na kolana i wyćwiczy śmiechem nasze mięśnie brzucha? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć, chociaż tak naprawdę wolałbym to przemilczeć z szacunku dla wielkiej osobowości, jaką jest Jaś Fasola.

Nasz poczciwy Jasiu wygrywa na loterii parafialnej wycieczkę do Francji, gdzie głównymi atrakcjami będzie Paryż oraz plaże francuskiej Riwiery. Aby wszystko uwiecznić otrzymuje małą, przenośną kamerę oraz 200 euro. Tak obficie uzbrojony we wszelkie potrzebne rzeczy wyrusza na wakacje życia. Jednak już od momentu, kiedy wysiada z pociągu jego przygoda… staje się horrorem ciągłych nieszczęść i pomyłek. Ale przecież bohater przyzwyczaił widza do tego typu akcji, a im durniej tym zawsze śmieszniej.

Ciężko jest mi opisać dokładnie wszystko, co się dzieje w tym filmie, bo ilość gagów i sytuacji jest tak ogromna, że nie jest możliwe wymienienie jednej po drugiej. Wakacje Jasia Fasoli to typowy film drogi, w którym bohater stara się pokonać dystans z punktu „a” do punkt „b”, a przy tym spotykają go różne zabawne sytuacje. Moment, kiedy Fasola nie wsiada do przeznaczonego mu pociągu kierującego się na gorące plaże Cannes, niesie za sobą duże konsekwencje, które zmieniają oblicze całych wakacji. Podczas nich Jasiu spotyka małego chłopca, syna rosyjskiego producenta filmowego, któremu znajomość z Fasolą nie przyniesie nic dobrego, a wręcz przeciwnie, gubi się własnemu ojcu i skazany jest na towarzystwo głównego bohatera oraz duże kłopoty.

Każdy z nas zna Jasia Fasole i wie, czego można się po nim spodziewać. Dlatego siadając w fotelu, byłem pełen entuzjazmu i oczekiwałem śmiechu po same pachy. Szkoda, że tak bardzo się rozczarowałem, chyba za bardzo. To już nie ten Rowan Atkinson co kiedyś, widać że brakuje mu tej iskry w oku i świeżości. Może faktycznie często jego humor był bezsensowny i infantylny, jednak pomimo tego rozbawiał szerokie grono widzów. Dziś nudzi i nawet na chwilę nie rozśmiesza, co gorsza jego głupkowata mina jest jakaś sztuczna.

Jestem wielkim fanem Fasoli, dlatego dowiedziawszy się o powstawaniu jego kolejnych przygód byłem pełen zapału i pewności, że ten film będzie genialny. Ale jak to bywa w życiu nie ma nic pewnego i tak samo jest w tym przypadku. Może gdyby dobrać innych twórców i dłużej przysiąść nad scenariuszem, przez dopracowanie każdego detalu, powstałaby komedia z prawdziwego zdarzenia.

Według mnie ta produkcja jest zrobiona na siłę, po to tylko, żeby przypomnieć widzowi wielką postać, która na stałe zapisała się na kartach kinematografii. Rowan Atkinson, po tym filmie, oznajmił, że to już ostatnie przygody Jasia w jego karierze i znika z dużego ekranu. Najgorsze jest to, że schodzi ze sceny w dość kiepskim stylu, a powinien w sławie i światłach jupiterów. Jednak dla mnie i dla wielu z nas – kinomanów, JAŚ FASOLA pozostanie wielką osobą, po której pamięć NIGDY nie zagaśnie i będzie zawsze gdzieś w głębi naszych serc.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)