Czarne chmury nad Sylvestrem Stallone'em. Wszczęto śledztwo ws. oskarżeń o gwałt
W rozmowie z "The Hollywood Reporter" rzecznik prokuratury Los Angeles potwierdził, że prowadzone jest dochodzenie w sprawie Sylvestra Stallone'a. Chodzi o gwałt, którego gwiazdor miał się dopuścić 28 lat temu.
Chodzi o oskarżenia anonimowej kobiety, która pod koniec grudnia 2017 r. na fali akcji #meetoo zgłosiła się na policję w Santa Monica. Utrzymuje ona, że w 1990 r. Stallone zgwałcił ją w swoim biurze.
Zarzuty spotkały się z natychmiastową reakcją Stallone'a. Gwiazdor kategorycznie zaprzeczył oskarżeniom. Wyznał też, że spędził z nią trzy dni w Izraelu podczas kręcenia filmu (najprawdopodobniej chodzi o "Rambo III"), ale było to trzy lata przed rzekomym gwałtem. W swoim oświadczeniu Stallone nie określił, jakiego rodzaju relacja łączyła go z tą kobietą.
Po upływie 10 lat sprawa powinna zostać uznana za przedawnioną. Mimo to policja wszczęła postępowanie i rozpoczęła poszukiwania dowodów na potwierdzenie słów kobiety. Teraz sprawą zajęła się prokuratura z Los Angeles.
Przypomnijmy, że 71-letniemu aktorowi już wcześniej zarzucono napaść seksualną. Pod koniec 2017 r. media donosiły o rzekomym molestowaniu 16-latki przez 40-letniego Stallone'a. Do zdarzenia miało dojść w 1986 r. podczas pracy nad filmem "Ponad szczytem" ("Over the Top"). W latach 80. sprawa została zgłoszona na policję, ale kobieta nie złożyła oskarżeń, które doprowadziłyby Stallone'a przed oblicze sądu.
Brigitte Nielsen, która w tym czasie była żoną Stallone'a, zapewniła, że ma dowody, które obalają oskarżenia o molestowanie.