Dlaczego Richard Gere nie ma wstępu do Hollywood? Aktor zna odpowiedź
Po "Pretty Woman", której, jak wyznawał w wywiadach, nie znosi z całego serca, stał się jedną z najgorętszych i najbardziej pożądanych partii w Hollywood. Richard Gere - w sierpniu obchodzący 68. urodziny - przez dwie dekady nie musiał obawiać się o swoją pozycję w branży. Grywał w kasowych hitach, zgarniał niewyobrażalne gaże, a producenci zabiegali, by wystąpił w ich filmach.
Niespodziewanie wszystko się zmieniło. Dziś aktor niemal zupełnie zniknął z mainstreamu, rzadko pojawia się publicznie, a w Hollywood nie jest już mile widziany. Odpowiedzialnością za taki stan rzeczy Gere obarcza... Chiny.
Wróg numer jeden
Gere nigdy nie krył się ze swoimi sympatiami politycznymi. Jest buddystą, bliskim przyjacielem Dalajlamy i ostro krytykuje politykę Chin wobec Tybetu. Robi to nie tylko w wywiadach i podczas protestów. Głośnym echem odbiło się jego wystąpienie na ceremonii Oscarów w 1993 r., kiedy ku rozpaczy gospodarzy gali przestał trzymać się scenariusza i potępił łamanie praw człowieka w Tybecie. Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
Dziś jak twierdzi, przychodzi mu zapłacić za swoje wypowiedzi. Uważa, że Pekin wymusza na producentach filmowych, aby pomijali go przy wyborze obsady. A Hollywood słucha - w końcu Chiny zainwestowały miliardy dolarów w amerykański rynek filmowy. Państwo Środka ma też potężną widownię, z której fabryka snów chętnie czerpie zyski.
"Nie chcemy go"
- Są filmy, w których nie mogę wystąpić, ponieważ Chińczycy mówią: "Nie chcemy go" - twierdził Gere w "The Hollywood Reporter". - Niedawno usłyszałem, że ktoś wycofał się z finansowania filmu, bo uznał, że mój udział w nim może wkurzyć Chińczyków.
To nie pierwsza ani ostatnia taka sytuacja.
- Miałem zagrać w filmie kręconym przez chińskiego reżysera i dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć, usłyszałem: "Przykro mi, nie mogę tego zrobić". Wyznał mi, że jeśli by mnie zatrudnił, on i jego rodzina już nigdy nie mogliby wrócić do kraju, a on znalazłby się na czarnej liście - dodawał aktor w tym samym wywiadzie.
Walka z nieśmiałością
Dziś Gere uchodzi za pewnego siebie mężczyznę. Z zaangażowaniem walczy o przekonania i nie obawia się głośno wyrażać swojego zdania.
Tymczasem jako dziecko Gere był przeraźliwie, wręcz chorobliwie nieśmiały. Do tego stopnia, że jego rodzice zastanawiali się, czy ich syn w ogóle potrafi mówić.
- Moi rodzice opowiadali, że po prostu milczałem – wspominał aktor, dodając, że przerażała go sama myśl, że miałby się do kogoś odezwać. - Pewnie to jeden z powodów, dla których zostałem aktorem. Dzięki temu mogłem zacząć wyrażać siebie. Nieśmiałość przeszła jak ręką odjął.
Głupawa komedyjka
Karierę zaczął w połowie lat 70. Największą popularność przyniosła mu zdecydowanie klasyczna już "Pretty Woman". Ale tak naprawdę ani Richard Gere, ani Julia Roberts nie byli aktorami od początku typowanymi do głównych ról.
Rolę Edwarda Lewisa odrzuciło wiele gwiazd, w tym Al Pacino, Albert Brooks czy Sylvester Stallone. Długo trwało też poszukiwanie idealnej Vivien. Propozycją wzgardziły m.in. Sandra Bullock, Sarah Jessica Parker, Molly Ringwald, Daryl Hannah oraz Kristin Davies.
Ale Gere, któremu "Pretty Woman" zapewniła sławę i świetną pozycję w branży, wyznawał, że ze wszystkich swoich projektów akurat ten lubi najmniej. Twierdził, że przyjął proponowaną rolę głównie dlatego, że akurat potrzebował pieniędzy. Nie tylko krytykował fabułę i przekaz, ale i bez żadnych oporów nazywał film "głupawą komedyjką romantyczną".
Złamane serca
Jako dzieciak może i był nieśmiały, ale jako dorosły nie miał już żadnych problemów z nawiązywaniem kontaktów. Zwłaszcza z kobietami. Randkował z Dianą Ross i Barbarą Carrerą. Potem przez pięć lat umawiał się z Carole Mallory, ale rozstał się z nią, by zostać partnerem Dawn Steel, a następnie chłopakiem Dalili Di Lazzaro.
W 1987 r. zadurzył się w supermodelce Cindy Crawford. Pobrali się cztery lata później - i po kolejnych czterech rozwiedli. Zapewniali jednak, że rozstanie przebiegło w wyjątkowo pokojowej atmosferze, a Crawford rozpływała się nad zaletami byłego męża.
Potem Gere ożenił się z Carey Lowell, z którą ma syna Homera. Niestety, we wrześniu 2013 r. poinformowali o swojej separacji i planach rozwodowych. Kolejne romanse aktora również nie przetrwały próby czasu.
Nie będzie pomarszczonym Jedi
Zresztą Gere twierdzi, że nie ma teraz czasu na związki, bo zbyt zajęty jest pracą. Może i Hollywood go zbanowało, ale aktor i tak nie musi obawiać się bezrobocia. Nie zależy mu wcale na rolach w kasowych hitach, bo nie są to produkcje, w których faktycznie chce się pojawiać.
- Nie jestem zainteresowany graniem jakiegoś pomarszczonego Jedi - twierdził w rozmowie z "The Hollywood Reporter". - Odnosiłem sukcesy przez ostatnie 30 lat. Teraz stać mnie na to, by zająć się bardziej kameralnym kinem.
I słusznie. Jego ubiegłoroczny film, "Norman: The Moderate Rise and Tragic Fall of a New York Fixer", zachwycił krytyków, którzy zgodnie stwierdzili, że to najlepsza rola w dorobku Gere'a. Niedawno do kin wszedł "The Dinner" z jego udziałem, a już niedługo odbędzie się premiera "Three Christs".