Dobroduszny fajtłapa z "Klanu" jakiego nie znacie! Miłosne rozterki doktora Koziełły
Kojarzony jest przede wszystkim z rolą dobrodusznego, nieco fajtłapowatego doktora Tadeusza Koziełły z serialu "Klan" - ale Andrzej Strzelecki zapewnia, że choć strasznie lubi swojego bohatera i często mógłby się z nim identyfikować, to tak naprawdę w wielu aspektach mocno się od niego różni.
Ambitny, pracowity, wyjątkowo lubiany w branży, nad karierę zawsze przedkładał dobro swojej rodziny. I choć dziś może faktycznie uchodzić za człowieka szanowanego i poukładanego - w końcu otrzymał prestiżowe stanowisko rektora w szkole teatralnej - przyznaje, że młodość miał wyjątkowo burzliwą, zwłaszcza jeśli w grę wchodziły sprawy sercowe.
Pierwsza miłość
Strzelecki, zafascynowany aktorstwem od najmłodszych lat, nie wahał się długo, gdy przyszło do wyboru uczelni - wprawdzie pierwszy egzamin na aktorstwo na warszawskiej PWST oblał, ale nie poddał się i przystąpił do niego ponownie; tym razem jego nazwisko znalazło się na liście przyjętych. Kilka lat później na tej samej uczelni ukończył też reżyserię.
Lata spędzone na studiach zawsze wspominał dobrze - zwłaszcza że właśnie tam poznał swoją pierwszą prawdziwą miłość, Annę Szczepaniak, młodą, piękną i niezwykle obiecującą aktorkę. Od tamtej pory byli praktycznie nierozłączni, wydawało się, że są dla siebie stworzeni – szaleńczo zakochani, nie widzieli poza sobą świata. Mieli wspólną pasję, teatr, i wspierali się w swoich artystycznych dążeniach.
Tragiczny finał
Wkrótce Strzelecki poprosił wybrankę o rękę i zaczęli wspólnie planować ślub - jednak do ceremonii nigdy nie doszło.
Narzeczeni zbyt dużo czasu spędzali osobno, pogrążeni w pracy, i powoli zaczęli się od siebie oddalać. W dodatku w życiu Szczepaniak pojawił się inny mężczyzna – aktor Andrzej Antkowiak, w którym zakochała się bez pamięci. Porzuciła więc Strzeleckiego, ale jej romans miał tragiczne zakończenie. Antkowiak wkrótce zmarł, a 28-letnia dziewczyna, nie mogąc pogodzić się z jego odejściem, zaraz potem popełniła samobójstwo.
Miłosne podchody
Zdruzgotany Strzelecki złamane serce próbował uleczyć w małżeństwie ze scenografką Ewą Czarnecką. Początkowo układało im się świetnie, doczekali się córki Joanny, jednak wkrótce w ich związku zaczęło się psuć. Strzelecki, pracujący jako profesor w szkole teatralnej, zbliżył się wówczas do jednej ze swoich studentek, Anny Majcher - mówiono, że dziewczyna zupełnie straciła głowę dla swojego nauczyciela, ale też bolała ją świadomość, że jest "tą drugą". Wreszcie postawiła mu ultimatum, naciskając, by odszedł od żony. A ponieważ Strzeleckiemu nie spieszyło się do podjęcia decyzji, zakończyła romans, który przypłaciła głęboką depresją.
Nowa rodzina
Strzelecki wreszcie faktycznie zdecydował się odejść od żony, ale nie dla Majcher, tylko dla koleżanki z teatru, Joanny Pałuckiej. Razem wychowują syna Antoniego - oraz Agnieszkę, córkę aktorki z poprzedniego związku. Jest szczęśliwy i czuje się spełniony; żałuje tylko, że nie ma dla rodziny więcej czasu.
- Jestem tak bardzo zajęty swoimi zawodowymi obowiązkami, że ilość czasu, który poświęcam dziecku, nie jest zadowalająca. A gdy nawet znajdę już tę chwilę wolnego, to czasami fizyczne zmęczenie nie pozwala mi zachowywać się tak, jakbym tego sobie życzył - mówił w magazynie "Świat i ludzie". - Staram się jednak mimo wszystko być jak najlepszym ojcem, ale nie zawsze mi się to udaje.
Spory elektorat kobiecy
Zajęć i obowiązków faktycznie ma Strzelecki sporo. Gra, reżyseruje, wykłada na uczelni, jest członkiem Związku Artystów Scen Polski i Związku Polskich Autorów i Kompozytorów, a do niedawna pełnił funkcję rektora Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Stara się też znaleźć czas dla swojej pasji, jaką jest gra w golfa (był członkiem zarządu Polskiego Związku Golfa, wydał książkę z anegdotami dotyczącymi tego sportu). Wystąpił w wielu popularnych filmach i serialach - jak twierdził, w "Klanie" miał pojawić się raptem na chwilę, ale niespodziewanie zagościł na dłużej, zdobywając ogromną sympatię publiczności.
- Mam z tą rolą bardzo miłe skojarzenia - mówił w "Gali" o swoim bohaterze. - Posiadam bowiem w kraju całkiem spory elektorat kobiecy, który mi współczuje. I to się przekłada na to, jak jestem postrzegany.