Dowiedział się z sieci. "Nikt ze mną o tym nie rozmawiał"
- Nie uważam, że kręcenie nowych odcinków "Rancza" to dobry pomysł, ale jeśli będzie konkretna propozycja, od razu stawiam się w pełnym rynsztunku na planie - deklaruje Cezary Żak. Dodaje jednak, że nikt z produkcji jeszcze z nim na ten temat nie rozmawiał.
W mediach pojawiły się informacje o tym, że rozpoczęły się przygotowania do nakręcenia nowych odcinków kultowego serialu "Ranczo". Ta opowieść z polskiej prowincji powstawała w latach 2006-2016 i do dziś cieszy się ogromną popularnością.
Plotki o nowym, jedenastym sezonie krążyły już od dawna. Najpierw była mowa o tym, że miałby on mieć formę audiobooka, ale ostatnio reżyser serialu Wojciech Adamczyk zdradził Plejadzie, że TVP jest zainteresowana kontynuacją serialu. Powiedział też, że wszyscy główni aktorzy wyrazili chęć powrotu do swoich ról. - Zadałem pytanie, czy chcieliby wziąć w tym udział i powiedzieli, że tak. Zwłaszcza z takim założeniem, że będzie to hołd dla Andrzeja Grembowicza, dla uczczenia jego ostatniej woli i ostatniego życzenia. Myślę, że nikt nie odmówi - powiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kultura WPełni: Juliusz Machulski o filmach swojego życia i Polsce
Wirtualnej Polsce udało się dotrzeć do Cezarego Żaka, który grał podwójną rolę w serialu - braci bliźniaków: wójta gminy Wilkowyje Pawła Kozioła i księdza Piotra Kozioła. Zapytaliśmy go o jego stosunek do ewentualnego powrotu na plan "Rancza".
Przemek Gulda: Panie Cezary, podobno "Ranczo" wraca...
Cezary Żak, aktor, odtwórca jednej z głównych ról w serialu "Ranczo": Mówiąc szczerze i to tak naprawdę szczerze: zupełnie nic o tym nie wiem.
Ale przecież cały internet o tym huczy...
No właśnie, też to zauważyłem, ale nie wiem, czy to nie są tylko internetowe plotki. Powiem krótko: z nami, czyli z ludźmi z obsady, nikt do tej pory na ten temat nie rozmawiał. Nie było żadnych spotkań ani ustaleń, żadnych konkretów.
A byłby pan zainteresowany zagraniem w nowych odcinkach, gdyby taka propozycja się pojawiła?
Po pierwsze: byłoby to dla mnie bardzo trudne ze względów technicznych, organizacyjnych i kalendarzowych. Mówiąc wprost: na ten rok i na rok następny mam zaplanowane zdjęcia do zupełnie innych projektów. I od razu uprzedzam, że nie mogę o nich jeszcze absolutnie nic powiedzieć. Więc nie byłoby mi łatwo znaleźć choćby jeden wolny termin. A po drugie, muszę przyznać, że mam bardzo mieszanie uczucia co do tego typu pomysłów.
Dlaczego?
Co tu dużo kryć, historia popkultury jasno pokazuje, że takie powroty do dzieł kultowych - a mogę chyba, może trochę nieskromnie, stwierdzić dziś, że "Ranczo" to serial doprawdy kultowy - z reguły nie robią im dobrze. Zwykle są gorsze od oryginału, potrafią mocno zawieść oczekiwania publiczności. Boję się, żeby nie było tak i tym razem. Ale jest jeszcze jedna rzecz, a więc - po trzecie: konsekwentnie uważam, że to nie jest dobry pomysł, ale jeśli pojawi się jakaś konkretna propozycja, dobry scenariusz, obiecujące pomysły, stawiam się na planie w pełnym rynsztunku i w całkowitej gotowości na pierwsze zawołanie.
A więc jednak?
Tak, czuję, że jestem to winien wielu osobom: producentom serialu, którzy wykonali znakomitą robotę, Andrzejowi Grembowiczowi, który wymyślił cały ten świat i przez dekadę pisał kolejne świetne odcinki, a wreszcie - naszej wspaniałej publiczności, która śledziła serial na bieżąco, a dziś wiernie o nim pamięta.
Cieszy pana, że serial wraca na antenę?
Wraca? To sugerowałoby, że był jakiś moment, kiedy go nie było. Nie mam takiego wrażenia, wydaje mi się, że on cały czas żyje, że różne stacje nieustannie powtarzają go po raz kolejny. Moja rodzina, bliższa i dalsza, nieustannie dzwoni do mnie, że widziała jakiś odcinek po raz 44. Daniel Olbrychski odzywa się do mnie i twierdzi - a potem to skutecznie udowadnia w praktyce - że jest w stanie z pamięci recytować obszerne partie dialogów. Wsiadam do taksówki, a kierowca opowiada mi fabułę odcinka, który właśnie oglądał. "Ranczo" ciągle żyje. To niesamowite i bardzo przyjemne dla mnie, aktora, który miał przyjemność grać w tym serialu.
"Ranczo" żyje nie tylko w telewizji. Śledzi pan memy z serialu, które pojawiają się co i rusz?
Tak, ciągle ktoś mi przesyła kolejne - zdaje się, że Make Life Harder przoduje w ich tworzeniu i pokazywaniu. Nie wiem zresztą, który z seriali jest dziś pod tym względem bardziej popularny: "Ranczo" czy "Miodowe lata". Okazuje się, że kadry z obu tych produkcji pasują dziś do najróżniejszych sytuacji: politycznych, obyczajowych i życiowych. Nie mogę powiedzieć, że bylibyśmy w stanie to przewidzieć, kiedy kręciliśmy te seriale. To ich kolejne "życie". Bardzo mnie to cieszy. A same memy często bardzo mnie bawią.
Cieszy pana ta nieustająca popularność "Rancza"?
Niesamowicie. Tym bardziej, że uważam, że to naprawdę dobry serial. A to zawsze miłe dla aktora: być rozpoznawalnym za sprawą roli w dobrej produkcji.
Rozmawiał Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
Tragiczna historia "Supermana", Christophera Reeve’a, obrzydliwe sceny w horrorze "Together" i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: