Dyrektor festiwalu w Cannes: ''Grace księżna Monako'' to ''idealny film otwarcia''

Blichtr, gwiazdy i przede wszystkim świetne kino! Tradycyjnie w maju Lazurowe Wybrzeże zamieni się w stolicę światowego filmu. Festiwal Filmowy w Cannes jest jednym z najbardziej prestiżowych imprez kulturalnych. Tegoroczną edycję otworzy 14 maja długo oczekiwany film Oliviera Dahana „Grace księżna Monako”. Na polskie ekrany film trafi dwa dni później.

Dyrektor festiwalu w Cannes: ''Grace księżna Monako'' to ''idealny film otwarcia''
Źródło zdjęć: © Monolith Films

22.04.2014 18:12

Według dyrektora festiwalu jest to idealny film otwarcia. Therry Fremaux w rozmowie z The Hollywood Reporter wyznał – „Moja praca polega na chronieniu każdej produkcji, która trafia do programu festiwalu – muszę umieścić je w odpowiedniej sekcji, w odpowiednim czasie, w odpowiednim kinie. Przykładu nie trzeba szukać długo, uważam, że „Grace księżna Monako” to idealny film otwarcia Cannes. Właśnie takiego obrazu ludzie oczekują”.

Thierry Fremaux opowiada The Hollywood Reporter o tym, dlaczego Harvey Weinstein był zaskoczony tegoroczną selekcją, a także wyjaśnia, z jakich powodów Festiwal w Cannes stał jest ciągle ważny w kontekście Oscarów.

PARYŻ – przy krótszym okresie trwania festiwalu oraz nieco okrojonym harmonogramie projekcji, dyrektor Festiwalu Filmowego w Cannes, Thierry Fremaux, zagwarantował w ramach osiemnastu filmów wyselekcjonowanych do prestiżowego Konkursu Głównego prawdziwą moc gwiazd. „The Homesman” Tommy'ego Lee Jonesa, „Maps to the Stars” Davida Cronenberga, „Jimmy's Hall” Kena Loacha czy „The Search” Michela Hazanaviciusa to tylko kilka z tytułów, które pojawią się w tym roku na słynnej Croisette.

Nie obyło się kilku niespodzianek, zarówno w kontekście nowych nazwisk, które pojawiły się wśród grupy filmowców wybierających się do Cannes, jak i pod względem tych, którzy na festiwal na pewno nie przyjadą, wliczając w to Alejandro Gonzáleza Iñárritu i jego „Birdman”.

Fremaux opowiedział The Hollywood Reporter o wyborze nękanej różnymi problemami „Grace księżnej Monako” na film otwarcia tegorocznej edycji, nie przejmowaniu się presją pojawiającą się ze strony festiwali w Toronto i Telluride, a także o tym, że Festiwal w Cannes jest ciągle ważną imprezą pod względem rozdania Oscarów.

The Hollywood Reporter: W tym roku w Konkursie Głównym będzie jedynie osiemnaście filmów, zamiast zwyczajowych dwudziestu. Czy taka decyzja wynikała z kwestii czasowych, czy też może jakości zgłoszonych produkcji?

Thierry Fremaux: To jeszcze nie jest pewne, że w Konkursie Głównym będzie tylko osiemnaście filmów. Możemy jeszcze dodać jeden czy dwa, ale prawda jest taka, że w tym roku festiwal będzie trwał dzień krócej, a to oznacza właśnie dwa filmy mniej. Musimy uważać, by nie zagęścić zbytnio programu, ponieważ doskonale zdajemy sobie sprawę, że czasami zdarza się, że niespodziewanie nieprzychylne reakcje na niektóre filmy wynikają w pewnej mierze z tego prostego faktu, że wszyscy są coraz bardziej zmęczeni. Istnieje możliwość, że dodamy jeszcze jeden film, ale nie jestem pewien, czy zostanie ukończony na czas.

THR: Tego ranka odpierał pan zarzuty stawiane festiwalowi, mówiąc, że niektórzy z nominowanych reżyserów są stałymi bywalcami w Cannes, ale macie również kilku bardzo młodych filmowców, którzy dopiero zaczynają tak naprawdę przygodę z kinem. W jaki sposób staracie się utrzymywać taką równowagę?

Fremaux: Festiwal w Cannes opiera się na równowadze pomiędzy słynnymi reżyserami, twórcami, których obecności oczekuje się na tej imprezie – nie lubię określenia „typowi bywalcy”, ponieważ oni kręcą świetne filmy – oraz nowymi reżyserami. Nie mogę jednakże każdego roku odkrywać osiemnastu nowych nazwisk. Ten festiwal to spotkanie z filmowcami, których podziwiamy – przykładowo, pokażemy nową produkcję Jean-Luca Godarda, ponieważ jesteśmy ciekawi jego najnowszej kreacji – ale także swoista misja pomagania nowym twórcom zaistnieć na mapie kina. Nowy reżyser wiąże się dla nas zawsze z jakimś ryzykiem. Jeśli przyjmujemy najnowszy obraz Mike'a Leigh, jest to znana marka, która zawsze się obroni. Ale w momencie, gdy przedstawiam publiczności [Damiana] Szifrona lub [Xaviera] Dolana lub [Alice] Rohrwacher, to ja za nich w pewien sposób ręczę, oznajmiając, że nakręcili jakościowe filmy. Moja praca polega również na chronieniu każdej produkcji, która trafia do programu festiwalu – muszę umieścić je w odpowiedniej
sekcji w odpowiednim czasie w odpowiednim kinie. Przykładu nie trzeba szukać długo, uważam, że „Grace księżna Monako” to idealny film otwarcia Cannes. Właśnie takiego obrazu ludzie oczekują.

THR: Powiedział pan tego ranka, że pokażecie na festiwalu wersję reżyserską „Grace księżnej Monako”. W jaki sposób ustosunkowuje się pan do kontrowersji związanych z tym filmem?

Fremaux: Nie muszę się ustosunkowywać. Nie jestem z nimi w żaden sposób powiązany. To normalne, że każdy filmowiec po ukończeniu swego projektu mocno dyskutuje z producentami czy dystrybutorami. To część procesu. Harvey [Weinstein] zajmuje się amerykańską dystrybucją i chciał się wypowiedzieć na ten temat, więc to właśnie zrobił. Film uległ pewnym modyfikacjom, ale ostateczny kształt został mu nadany przez jego reżysera. A poza tym wszystkie te kwestie miały miejsce na długo przed tym, kiedy obejrzałem „Grace księżną Monako”.

THR: Gdy ogłosił pan, iż „Grace księżna Monako” będzie filmem otwarcia tegorocznej edycji Festiwalu w Cannes, prasa branżowa pełna była spekulacji, że Weinstein był tym faktem niemile zaskoczony. Czy to w jakikolwiek sposób wpłynęło na wasze relacje?

Fremaux: Nie, nie, nie. Harvey to mój przyjaciel, jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Jest wiernym bywalcem Cannes, a ja zawsze się cieszę, gdy do nas przyjeżdża. Tyle że bycie przyjaciółmi nie oznacza, że zawsze trzeba się ze sobą zgadzać. My się ze sobą jednak nie kłócimy. On był po prostu zaskoczony, że wybrałem akurat ten film, bo kłócił się o niego z [reżyserem] Olivierem Dahanem. Przyjdzie nam dopiero zobaczyć, czy to, że wybraliśmy ten film, a potem zmienił on lekko swój kształt, wpłynie na jego odbiór. Być może Harvey miał rację, a być może to ja udowodnię, że miałem rację, twierdząc, że to dobry film – a może będzie wręcz przeciwnie. Nie zmienia to mojego stanowiska, że to znakomity film otwarcia.

THR: Weinstein jest wiernym bywalcem festiwalu i będzie wspierał tegoroczną edycję?

Fremaux: Tak, jestem pewien, że będzie na festiwalu.

THR: Powiedział pan również, że Jean-Luc Godard będzie gościem festiwalu.

Fremaux: To już starszy mężczyzna, więc nie chciałbym go do niczego zmuszać, ale zapewnił mnie, że pojawi się na festiwalu. Tak czy inaczej, bardzo się cieszę, że pokażemy jego film.

THR: Czego możemy oczekiwać po tym filmie? Czy jego reżyserski styl sprawdza się ciągle w kontekście współczesnej publiczności?

Fremaux: To prawdziwa poezja. To film typowy dla Godarda pod względem korzystania z obrazów, klipów, muzyki, dźwięku, współczesnych ujęć oraz materiałów archiwalnych wzbogaconych o jego różne komentarze – a dodatkowo powstał w 3D. Kiedy człowiek idzie na wystawę prac Marka Rothko, jest świadom tego, że nie zobaczy tam takich samych obrazów co u Auguste'a Renoir'a. Wydaje mi się oczywiste, że wybierając się na film Jean-Luca Godarda, człowiek oczekuje filmu Jean-Luca Godarda.

THR: Tegoroczna edycja nie zawiera aż tylu amerykańskich filmów, ile było pokazywanych w poprzednich latach w Cannes. Czy to świadoma decyzja, by „wyjść szerzej w świat”?

Fremaux: Świadomą decyzją było zaproszenie do Jury kobiety-reżyserski, Jane Campion, aby wprowadzić pewną odmianę po Stevenie Spielbergu. Kino jest tworzone na całym świecie – nie tylko we Francji czy w Ameryce, ale to całkowity zbieg okoliczności, że w tegorocznym Konkursie Głównym czy oficjalnej selekcji nie ma większej ilości amerykańskich filmów. Być może w przyszłym roku będzie zupełnie inaczej. Tymczasem dobrze jest mieć tureckie, rosyjskie, malijskie czy włoskie filmy, aby upewnić się, że francuski czy angielski nie będą głównymi językami, jakimi mówi Cannes. Dobrze, gdy na horyzoncie pojawiają się nowe twarze, nowe sposoby opowiadania historii. Na tym również polega canneńska przygoda.

THR: Czy wybór Jane Campion był świadomą odpowiedzią na zarzuty, że w zeszłym roku kobiety nie walczyły w głównych konkursach?

Fremaux: Nie, zupełnie nie o to nam chodziło. W zeszłym roku mieliśmy przecież Isabelle Huppert, Jeanne Moreau i wiele kobiet w składach jurorskich. Wyjaśnienie tej decyzji jest bardzo proste – Jane Campion to jedna z najważniejszych postaci współczesnego kina.

THR: Obawia się pan, że coraz więcej filmów będzie czekać na premiery w Telluride lub Toronto, ponieważ te festiwale są bliżej sezonu nagród?

Fremaux: Wiem, o czym pani mówi, ale chodzi pani o amerykańskie filmy, a poza tym i tak się z tym nie zgadzam. Niech się mnie pani zapyta, dlaczego nie pokażemy filmu [Alejandro Gonzáleza] Iñárritu. Bardzo mu było przykro z tego powodu. Nie jest to także pierwszy taki przypadek. Opowiem pani pewną historię. Alexander Payne pokazał mi „Spadkobierców” w styczniu, film bardzo mi się spodobał. Zdecydowałem się go pokazać w sekcji konkursowej. Ale studio odmówiło współpracy, bo uznali, że to zbyt wcześnie na premierę, bo ciężko im będzie utrzymać poziom kampanii Oscarowej, więc obraz ten nie został u nas wyświetlony. Jego kolejny film, „Nebraska”, został wyprodukowany przez inną wytwórnię, która nie miała nic przeciwko pokazaniu go w konkursie w Cannes – skończyło się na nagrodzie dla najlepszego aktora dla Bruce'a Derna. Następnie film wszedł w fazę sezonu nagród i ostatecznie uzyskał nominacje do Oscara zarówno dla najlepszego filmu, jak i dla Derna oraz Payne'a. Odbył piękną podróż, która rozpoczęła się
właśnie w Cannes. „Wielkie piękno” również było w Cannes i zdobyło Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Z pięciu filmów nominowanych w tej kategorii cztery były pokazywane w Cannes. Można mieć tu swoje premiery i przeżyć aż do stycznia czy lutego, by zdobyć uznanie członków Akademii przyznającej Oscary. Nie wszyscy to niestety rozumieją.

THR: Twierdzi więc pan, że film Iñárritu nie zostanie pokazany w Cannes z powodu obaw studia?

Fremaux: Nie wypowiem się na ten temat.

THR: W przyszłym roku Pierre Lescure zostanie nowym prezydentem. Czy mamy oczekiwać zmian?

Fremaux: Pierre nie został wybrany po to, żeby coś zmieniać. Funkcja prezydenta jest funkcją honorową. Będziemy razem współpracować, ale to ja jestem dyrektorem naczelnym festiwalu. Istnieje mnóstwo projektów, w które chciałbym się zaangażować, a dzięki wyborowi nowego prezydenta wiele z nich stanie się możliwych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)