Ewa Błaszczyk: Prawdę o swoim ojcu poznała dopiero po latach
15.03.2016 | aktual.: 22.03.2017 21:37
Opowieść dowódcy o Janie Błaszczyku
Ewa Błaszczyk jest jedną z gwiazd, których życie nie oszczędza. Aktorka od dawna musi mierzyć się z kolejnymi dramatami, a okrutny los stale rzuca jej kłody pod nogi.
Jej ukochany mąż odszedł przedwcześnie po ciężkiej chorobie. Niedługo potem córka Aleksandra na skutek nieszczęśliwego wypadku zapadła w śpiączkę. Te dwa wydarzenia kompletnie ją załamały i gwiazda długo dochodziła do siebie.
href="http://film.wp.pl/ewa-blaszczyk-prawde-o-swoim-ojcu-poznala-dopiero-po-latach-6025225386435201g">CZYTAJ DALEJ >>>
Najmłodszy partyzant
Jan Błaszczyk nie miał łatwego życia. Był małym chłopcem, kiedy esesmani aresztowali jego ojca. Matka spakowała walizki, zabrała syna i ruszyła w ślad za mężem, próbując za wszelką cenę wydostać go z niewoli. Na próżno.
11-letni Jan, chcąc uczcić pamięć zamordowanego taty, dołączył do konspiracji jako najmłodszy partyzant kieleckiej Armii Krajowej. Tam, nierzadko z narażeniem życia, służył swojej ojczyźnie.
Szczęśliwa rodzina
Po wojnie Jan Błaszczyk, lotnik, związał się z pielęgniarką Klementyną. Razem przeprowadzili się do Warszawy i tam założyli rodzinę – wkrótce na świat przyszła Ewa i jej brat.
Gwiazda swoje dzieciństwo wspominała jako szczęśliwe i pogodne. Rodzice pozwalali jej rozwijać pasje, toteż Błaszczyk grała na pianinie, pływała, jeździła na łyżwach. Z czasem zafascynowała się też kinem i teatrem, a aktorstwo stało się jej sposobem na pokonanie wrodzonej nieśmiałości.
Trauma wojenna
Błaszczyk była w klasie maturalnej, kiedy nawiązała znajomość z byłym dowódcą swojego ojca, Hofmanem. I dopiero wtedy po raz pierwszy usłyszała o okropieństwach wojny. Jej tata nigdy nie poruszał tego tematu, nie chciał wracać nawet w myślach do tego najstraszniejszego okresu w swoim życiu.
- Czasami mam wrażenie, że tata nadal się boi. Wszystko przeżył za szybko i w zbyt młodym wieku – mówiła aktorka w Dobrym Tygodniu.
I faktycznie, Jan Błaszczyk przez lata żył w strachu. Nosił przy sobie broń i bał się, bo jego koledzy z AK ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.
Pomocna córka
Gdy wprowadzono stan wojenny, Jan Błaszczyk wpadł w depresję. Ale w najtrudniejszych chwilach mógł liczyć na pomoc córki, która jeździła z nim po lekarzach.
– Ostatnio martwiłam się o tatę. Ma 87 lat, choruje. Odzywają się też przeżycia z dawnych lat. W czasie wojny tata był najmłodszym partyzantem kieleckiej Armii Krajowej, potem został pilotem wojskowym, ale nie mógł się przystosować do reżimu Wojska Polskiego. Napięcie wzmogło się w stanie wojennym: usztywnił się, posmutniał – opowiadała w Twoim Stylu. – Jeździmy do specjalistów, tata bierze antydepresanty. To silny człowiek, niedawno przeszedł ciężką operację.
Małżeńska tragedia
Błaszczyk nie kryje, że jest dobrej myśli – bo też mimo okropnych doświadczeń, nie straciła optymizmu i pogody ducha.
A nie było to łatwe i pewnie wiele osób w jej sytuacji dawno już by się załamało. W 1986 roku, po wielu miłosnych perturbacjach, aktorka poślubiła wreszcie mężczyznę swoich marzeń, Jacka Janczarskiego. Osiem lat później przyszły na świat bliźniaczki Mania i Ola. Ale rodzinna idylla nie trwała długo. 2 lutego 2000 roku, podczas kolacji u znajomych, Janczarski zasłabł. Okazało się, że mąż Błaszczyk cierpi na tętniaka aorty. Nie pomogła hospitalizacja i dwie operacje. Trzy tygodnie później już nie żył. Miał zaledwie 55 lat...
Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. W przypadku Ewy Błaszczyk ta niepisana reguła okazała się, niestety, prawdziwa.
Przezwyciężyć depresję
11 maja, 100 dni po zasłabnięciu Janczarskiego, nieszczęśliwemu wypadkowi uległa jej córka Ola. Dziewczynka zakrztusiła się tabletką. O jej życiu decydowały sekundy... Szukając ratunku Błaszczyk wybiegła z domu i rzuciła się na maskę przejeżdżającego samochodu. Ola została przewieziona do szpitala. Dziewczynka przeżyła śmierć kliniczną, została uratowana, ale zapadła w śpiączkę, w której przebywa do dzisiaj.
Błaszczyk długo zmagała się z depresją, która odebrała jej chęci do życia. - Nie wiedziałam nawet, jak się nazywam, jak mam na imię, jaką mam płeć – wspominała w wywiadzie dla Gazety Wyborczej. Wiedziała jednak, że musi przezwyciężyć chorobę i zacząć działać. Nie zrezygnowała z pracy, poświęciła się opiece nad Marianną i zaczęła udzielać się charytatywnie. Nie wyszła ponownie za mąż.
(sm/mn)