Ewa Skibińska: musiała pożyczać pieniądze na jedzenie od swojej córki
Dystyngowana, elegancka, z ogromnym dystansem do branży. Bez większych trudności zdobywa tytuły jednej z "najpiękniejszych polskich gwiazd po pięćdziesiątce", choć tak naprawdę nigdy o nie nie zabiegała. Unika skandali, nie brata się z fotoreporterami, nie dostarcza pożywki magazynom plotkarskim.
Być może dlatego 55-letnia Ewa Skibińska czasami postrzegana jest jako kobieta wyniosła i zarozumiała. Ale ona po prostu zna swoją wartość. Długo i cierpliwie pracowała na sukces, stawiając czoło przeciwnościom losu i nie poddała się nawet w najtrudniejszych chwilach, kiedy musiała pożyczać pieniądze na jedzenie od swojej kilkuletniej córki.
Dziś wreszcie mówi o sobie, że jest kobietą spełnioną i zadowoloną z siebie.
- Niezwykle interesująca aktorka, której zwyczajnie się udało wygrzebać się z dołów i pilnować w życiu sensu - opisywała się bez fałszywej skromności w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
''Ona do niczego się nie nadaje''
Miłość do aktorstwa odziedziczyła po ojcu, który śpiewał w operze i chętnie występował w kabarecie, choć nigdy nie zdecydował się na profesjonalną karierę. - Miał szansę zdać egzamin eksternistyczny, ale jej nie wykorzystał. I to był koniec jego kariery - wspominała Skibińska w "Wyborczej".
Niestety, przy realizacji swoich marzeń o graniu nie mogła liczyć na wsparcie rodzica. - Moje umiejętności deprecjonował. Ona się do niczego nie nadaje, mawiał. Może mu coś udowodniłam i spełniłam jego marzenia za niego? - dodawała.
Choć dziś Skibińska uchodzi za artystkę zdecydowaną i niezwykle pewną siebie, w dzieciństwie była dziewczynką nieśmiałą i zakompleksioną.
- Zostałam aktorką z powodu swojej niepewności - mówiła. - Klasyczny przypadek. Byłam dzieckiem dyslektycznym. Skromnym i bardzo niepewnym.
Początki kariery
Tak naprawdę początkowo nie myślała nawet o karierze aktorskiej - panicznie bała się występów przed publicznością i sądziła, że nie da sobie rady, lękała się bycia ocenianą.
- Nigdy nie powiedziałam na akademii żadnego wiersza - wspominała. - Na egzaminy do szkoły teatralnej zaciągnęła mnie koleżanka. Dziś nie pamiętam siebie z tamtego czasu i nie wiem nawet, czy miałam przygotowany plan awaryjny na wypadek, gdybym się nie dostała.
Początkowo Skibińska wylądowała na Wydziale Lalkarskim, ale wkrótce przeniosła się na Wydział Aktorski we wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego. Dyplom odebrała w 1986 roku. Już wtedy miała za sobą debiut sceniczny, a jej kreacja tak przypadła wszystkim do gustu, że wkrótce zaproponowano jej etat w Teatrze Polskim we Wrocławiu.
Równocześnie Skibińska rozwijała karierę filmową - zadebiutowała na ekranie w dramacie "Głód serca", później co roku pojawiała się na ekranie. Na dłużej związała się z dwoma serialami, "Na dobre i na złe" i "Pierwsza miłość", lecz z obu produkcji odeszła po kilku latach.
Nigdy nie chciała brać ślubu
Skibińska dzielnie łączyła karierę aktorską z rolą matki. Córkę, Helenę Mieszkowską, urodziła jako 23-latka. I musiała zmagać się z mało przychylnymi komentarzami, gdy oznajmiła, że nie zamierza brać ślubu z ojcem swojego dziecka.
- Życie bez ślubu było dla Krzysztofa i dla mnie manifestem sprzeciwu wobec tradycji i oczekiwaniom pokolenia naszych rodziców - tłumaczyła na łamach "Wyborczej".
- Może miała to być pieczątka miłości bezwzględnej, która nie potrzebuje papierów, dowodów ani ludzkich oczu, żeby być usankcjonowana. Dopiero teraz dojrzałam do tego, by ewentualnie powiedzieć Krzysztofowi, że go nie opuszczę aż do śmierci.
Niestety, w 2017 roku para się rozstała.
Zmagała się z problemami finansowymi
Choć dziś nie musi obawiać się braku zajęcia, w przeszłości nie zawsze było jej łatwo. Przyznawała, że zmagała się z wieloma problemami - przede wszystkim finansowymi. Dochodziło nawet do tego, że musiała pożyczać pieniądze od swojej córki.
- W dzieciństwie, by wyrobić w niej odruch oszczędzania, dostawała ode mnie świnkę-skarbonkę. Bywało, że przychodziłam po nią do szkoły ze świnką w torebce i prosiłam, by ją rozwaliła, bo potrzebujemy pieniędzy na życie - wspominała. Przyznała zresztą, że sama wciąż niezbyt dobrze radzi sobie z oszczędzaniem.
- Niewiele się przez te lata zmieniło. Nie mam oszczędności - śmiała się.
Ma nowy zawód
Skibińska nie dała się zwariować sławie. Wciąż najbardziej ceni sobie teatr i produkcje, które dają jej artystyczne spełnienie. Wywiadów udziela rzadko, na imprezach branżowych pojawia się sporadycznie.
Ceni sobie prywatność. I dlatego często postrzegana jest jako osoba wyniosła, która patrzy na innych z góry. Skibińska twierdzi jednak, że od dłuższego czasu nad sobą pracuje - i znalazła sobie nową pasję.
- Kiedyś słabo porozumiewałam się z ludźmi, za co winę ponosi mój egocentryzm. Intuicja podpowiedziała mi, że jeśli się do nich zbliżę i nauczę się ich, to dowiem się więcej o sobie. Zostałam coachem. Zarobiłam już nawet w tym swoim nowym zawodzie pieniądze - mówiła w "Gazecie Wyborczej". - Nauczyłam kilkanaście osób, jak realizować swoje noworoczne postanowienia. I spełniłam swoje marzenia z przeszłości, bo chciałam być też psychologiem.
Własną działalność prowadziła przez rok. Pasja do aktorstwa zwyciężyła.