''Faraon'': gorący romans na planie superprodukcji
08.03.2016 | aktual.: 11.04.2017 10:17
Z ekranizacją prozy Bolesława Prusa wiąże się wiele niezwykłych historii, które, jak wspominał operator Witold Sobociński, nadają się na filmowy scenariusz. Jedną z nich jest krótki, acz niezwykle intensywny romans, jaki wybuchł na planie między 25-letnią Barbarą Brylską, a młodziutkim Jerzym Zelnikiem.
Miliony widzów w kinach, nominacja do Oscara, gigantyczna operacja logistyczna, tysiące statystów, zdjęcia na trzech kontynentach i jedne z najtrudniejszych warunków, w jakich przyszło pracować naszym filmowcom. W tym roku mija dokładnie 50 lat od premiery „Faraona” Jerzego Kawalerowicza.
Z ekranizacją prozy Bolesława Prusa wiąże się wiele niezwykłych historii, które, jak wspominał operator Witold Sobociński, nadają się na filmowy scenariusz. Jedną z nich jest krótki, acz niezwykle intensywny romans, jaki wybuchł na planie między 25-letnią Barbarą Brylską, a młodziutkim Jerzym Zelnikiem.
Aktor miał wówczas 19 lat, był żonaty i, jeśli wierzyć zawartości teczek znalezionych w archiwum IPN-u, mniej więcej w tym okresie miał zostać współpracownikiem SB (śledztwo wciąż trwa - więcej o tej sprawie tutaj).
Dziewczyna z Hybryd, chłopak z polecenia
Barbara Brylska aktorką została przez przypadek. Pierwotnie zamierzała kontynuować nauką na ASP, jednak grono pedagogiczne, zauroczone jej rolą w szkolnym przedstawieniu, przekonało ją do zdawania do szkoły aktorskiej.
W 1963 roku zadebiutowała w „Kraksie”, etiudzie Edwarda Etlera. Przełomem okazał się dwa lata późniejszy „Faraon” Jerzego Kawalerowicza, jednak tu też przypadek odegrał główną rolę.
Aktorkę wypatrzył asystent reżysera podczas imprezy w słynnych warszawskich Hybrydach. Film odmienił życie zawodowe Brylskiej, choć nie tylko jej. Dzięki wstawiennictwu aktorki tytułową rolę dostał Jerzy Zelnik, który o wszystkim dowiedział wiele lat po premierze.
Formalnie był jeszcze żonaty
Jednak Zelnik zawdzięczał Brylskiej nie tylko angaż. Między młodymi aktorami na planie produkcji wybuchł romans, który aktor zapamiętał do końca życia. I trudno się temu dziwić.
- To była moja pierwsza pełna miłość – uczucie połączone z konsumpcją – mówił Jerzy Zelnik w ”Uwadze!”.
- On był skończenie piękny, nieprawdopodobnie zbudowany, poza tym bardzo inteligentny, władał angielskim - przytacza słowa zachwyconej Zelnikiem Brylskiej magazyn „Retro”.
- Byłem wtedy dzieckiem, miałem ledwie 19 lat. Największym wyzwaniem było dla mnie to, że moja ukochana nie miała żadnej roli w plenerze i przez pięć miesięcy jej nie widziałem - tłumaczył reporterowi TVN aktor.
Zelnik przyznał jednocześnie, że romansował z koleżanką z planu nie mając załatwionych do końca formalności rozwodowych ze swoją ówczesną żoną.
Wielomiesięczna rozłąka
Związek nie przetrwał próby czasu – przeciwko kochankom sprzysiągł się kalendarz dni zdjęciowych.
Brylska, grająca kapłankę Kamę, spędziła na planie zaledwie pięć dni. Potem ekipa wraz z Zelnikiem przeniosła się za granicę.
Jak przystało na superprodukcję osadzoną w historycznych realiach epoki „Faraon” był kręcony w kilku lokacjach. Zdjęcia odbyły się w Polsce (atelier w Łodzi, Zalew Wiślany oraz Pustynia Błędowska i wyspa na jeziorze Kirsajty) Uzbekistanie (na pustyni Kyzył-kum) oraz Egipcie (Luksor, Giza oraz Kair), gdzie pojechał już tylko Zelnik i kilka osób z ekipy, aby zrobić ujęcia na tle piramid.
Decyzja, aby większość scen nakręcić w Uzbekistanie oczywiście była podyktowana względami finansowymi – dość ograniczony budżet wykluczał kilkumiesięczny pobyt ekipy w Afryce.
Bunt żołnierzy
Z okresem zdjęciowym „Faraona” łączy się wiele anegdot i ciekawych historii, choć wielu z nich ekipa nie wspomina ze zbytnim sentymentem.
Z Egiptu do Uzbekistanu, gdzie wybudowano miasteczko filmowe składające się z warsztatów, chłodni, stajni oraz magazynów, przewieziono 40 tys. rekwizytów,* dzięki którym 3 tys. radzieckich żołnierzy, ucharakteryzowanych na wzór podobizn Echnatona, miało zmienić się w egipskie wojsko.*
Jak wspomina operator Witold Sobociński, już pierwszego dnia ukradziono cały wagon drewna, z którego miały powstać m.in. pałac faraona i świątynia boga Ptaha.
Z każdym dniem zdjęciowym przed twórcami piętrzyły się kolejne trudności. Tak było m.in. w przypadku radzieckich statystów.
- Był z nimi pewien problem - o godzinie 12 odmawiali pracy - wspominał po latach Zelnik. - Musieliśmy dalej pracować sami.
Pająki, skorpiony i smażone jajka
Największy problem stanowił upał (temperatura dochodziła do 60 stopni Celsjusza), paraliżujący pracę na planie. Na rozgrzanych niemal do czerwoności puszkach po taśmie ekipa mogła z łatwością usmażyć jajka.
- Charakteryzacja, przeprowadzana na planie filmu, w warunkach pustynnych, była piekłem. Myśmy jeszcze spali, a charakteryzatorki już zaczynały pracę. Jechały, kiedy jeszcze było ciemno, kilkadziesiąt kilometrów przez pustynię. Charakteryzatornia została wbudowana w ziemię, żeby było chłodniej. Pracowały godzinami, mdlały przy pracy - wspominał w książce „Labirynt światła” operator Jerzy Wójcik.
Do tego dochodziło śmiertelne zagrożenie w postaci wielkich pająków oraz skorpionów kryjących się pod płachtami, którymi przykrywano sprzęt.
Temat na film
Praca na planie „Faraona” była przeżyciem ekstremalnym i prawdziwą szkołą życia również dla operatorów.
- W tym filmie wszystko jest zrobione ręcznie. Nie było żadnych steady-camów, nie było żadnych pomocy naukowo-technicznych.[...] Nosili mnie z kamerą radzieccy żołnierze. [...] Wozili mnie na wózku tyłem stojącego, z szybkością 50 kilometrów na godzinę [...]. O tym można by było nakręcić drugi film - opowiadał kilka lat temu Witold Sobociński podczas uroczystej premiery odrestaurowanego cyfrowo filmu.
Wysiłek się jednak opłacił. Dziś sekwencja biegu przez pustynię uchodzi za jedną z najdłuższych niemontowanych scen w historii kina.
Oszałamiające liczby
„Faraon” to również liczby. Na potrzeby filmu w warsztatach łódzkiej wytwórni filmowej wykonano m.in. 60 szat kapłańskich, 600 maczug, 1000 toporów, 700 łuków, 2,5 tys. włóczni, 12 tys. strzał, 1000 mieczy, 3 tys. peruk, 3 tys. par obuwia oraz gumowego wisielca i 320 kauczukowych odciętych rąk.
Ponadto fachowcy zrekonstruowali egipski statek sprzed 4 tys. lat, a na jeziorze Kirsajty nieopodal Giżycka uformowano sztuczną wyspę.
Warto także dodać, że nad powstaniem „Faraona” czuwali naukowcy – m.in. prof. Kazimierz Michałowski – oraz Shadi Abdel Salam, egipski filmowiec i konsultant na planie słynnej „Kleopatry” z 1963 roku.
Pisząc o liczbach należy wspomnieć również o kolosalnej frekwencji, bowiem film Kawalerowicza obejrzało niemal dziewięć i pół miliona widzów. Daje to „Faraonowi” 10. miejsce w rankingu najchętniej oglądanych polskich produkcji wszech czasów (więcej tutaj). (gk/mn)