Film tak zły, że aż dobry. Żaden gigant nie pozwoliłby na coś takiego
Marvel i DC wydają miliony na swoje superprodukcje o superbohaterach, generując super przychody i zaliczają rekord za rekordem. Tymczasem ekipa twórców z Francji postanowiła to wyśmiać, serwując świadomie zły film, który stał się najlepszą satyrą na superbohaterów.
Ten film to istne szaleństwo, tak bardzo niepoprawne politycznie, że skecze Neo-Nówki to przy tym bajeczka na dobranoc. "Badman" doczekał się swojej polskiej premiery - został wyświetlony pierwszego dnia Octopus Film Festiwal w Gdańsku. Uwielbiacie filmy o Spider-Manie, Thorze? Zachwycaliście się Kapitanem Ameryką? Czekacie na nowe przygody X-Menów? Philippe Lacheau dobrze o tym wie i postanowił ponabijać się z produkcji, które biją rekordy popularności na całym świecie. Tak powstał "Badman".
To historia Cédrica (w tej roli Philippe Lacheau), który próbuje udowodnić ojcu-policjantowi, że nie jest nieudacznikiem. Bez sukcesu. Chce być aktorem, ale jedyne, na co pozwalają mu jego umiejętności, to bardzo złe reklamy prezerwatyw w rozmiarze XXS. Cédric mieszka kątem u siostry, która jest jego totalnym przeciwieństwem - zaradna i wysportowana jest oczkiem w głowie tatusia. Cédric ma też specyficznych przyjaciół: jeden mieszka z matką, drugi jest kochankiem tejże matki, która zapłaciła za jego nowe zęby. Życie niedocenionego nigdy aktora ma się zmienić - po serii niefortunnych zdarzeń dostaje rolę w superprodukcji "Badman", opowiadającej o tajemniczym mścicielu zaprowadzającym sprawiedliwość w mieście terroryzowanym przez Klauna.
Zobacz: Gorące premiery 2022. Na te produkcje czekamy
Badman jest jak Batman, tylko gorszy. Ma swój badmobil, maskę z uszkami nietoperza i strój wyposażony w "gadżety" od niezawodnego Waltera, który jest odpowiedzią na Alfreda z komiksów DC. Cédric pewnego wieczora musi uciec z planu, by jechać do szpitala, do swojego ojca. Kradnie badmobil, którym rozbija się i demoluje witrynę banku. Traci pamięć. Zaczyna wierzyć, że naprawdę jest Badmanem, mścicielem.
Film od początku do końca składa się z gagów i memów wyśmiewających chwyty znane z filmów o superbohaterach. Są nawiązania do "Jokera" z Joaquinem Phoenixem, do "Avengersów", "X-Menów", "Batmana kontra Supermana" czy "Strażników galaktyki". Lacheau żywcem wyciąga sceny z tych produkcji i bez żadnych hamulców przekłada je na ostrą satyrę w swoim filmie. Ba, idzie znacznie dalej.
W jednej ze scen pokazane jest, że po ucieczce Cédrica zastąpiono go w superprodukcji czarnoskórym aktorem, na którego twarz przyczepiono... zdjęcie białego aktora. W innej fajerwerki niszczą dopiero co odbudowaną katedrę Notre Dame. W tym niekontrolowanym szaleństwie jest też krótka scena, która miała zostać wycięta z filmu.
Mowa o niewielkim fragmencie, w którym prawdziwa broń trafia na plan kręconej obok "Badmana" kolejnej części "Mission Impossible" z Tomem Cruise'em. I, jak można się domyśleć, nikt nie orientuje się, że wśród rekwizytów znajduje się broń naładowana prawdziwymi nabojami. Dochodzi do postrzału. To przypomina tragedię, jaka wydarzyła się na planie "Rust", gdy Alec Baldwin postrzelił śmiertelnie operatorkę Halynę Hutchins. A że premiera "Badmana" zbiegła się z dramatycznymi wydarzeniami w USA, pojawiły się kontrowersje. Nabijać się z czegoś takiego? Usuwać czy zostawiać scenę z bronią? Ostatecznie twórcy zdecydowali o pozostawieniu tego "gagu" w "Badmanie".
Julien Arruti, aktor i współscenarzysta komedii, tłumaczył w jednym z wywiadów, że scenariusz powstał na dwa lata przed tragedią na planie "Rust". - Zapytaliśmy publiczność po jednym z pokazów, czy powinniśmy usunąć tę scenę. Większość uznała, że nie - komentował. - Naszą zasadą jest to, że można śmiać się ze wszystkiego i wszystkich. Z religii chrześcijańskiej, muzułmanów, z mężczyzn, kobiet, dorosłych, dzieci, łysych itd. Jeśli jest to naprawdę zabawne i zrobione z życzliwością, to można wiele - mówił.
"Badman" jest prawdziwą jazdą bez trzymanki, na jaką nie pozwoliłoby sobie pewnie żadne duże studio filmowe, a tym bardziej nie Marvel czy DC. Tam włodarze byliby przerażeni po obejrzeniu pierwszych kilkunastu minut "Badmana". Francuzi nie mają oporów, co - jak pokazują wyniki box office - całkiem się opłaca. Film zgarnął 14 mln dolarów. Reżyser - według różnych źródeł - skasował pół miliona wypłaty za swoją pracę. "Badman" ma już polskiego dystrybutora, więc niewykluczone, że niedługo zobaczymy tę komedię w kinowych repertuarach, a nie tylko na festiwalach.