Film „Wołyń”. Skarga na brutalne sceny o zbyt wczesnej porze
Czy brutalne sceny mordów, palenia żywcem, rąbania siekierami, ścinania głów i gwałtów pokazano zbyt wcześnie? Zdecyduje o tym Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
11.07.2018 | aktual.: 11.07.2018 13:28
Telewizyjna Jedynka w niedzielę, 8 lipca br. o godzinie 20.10. pokazała „Wołyń” z okazji 75. rocznicy tzw. krwawej niedzieli.
11 lipca 1943 roku zbrodniarze ukraińskiej UPA oraz ludność cywilna zaatakowała i wymordowała polską ludność cywilną na Wołyniu w 99 miejscowościach.
Jak wynika z danych Nielsen Audience Measurement film obejrzały w TVP trzy miliony widzów.
Wirtualne Media podały, że do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęła jedna skarga. - Zarzuty dotyczyły wczesnej pory nadawania i brutalnych scen - poinformowała Wirtualnemedia.pl Teresa Brykczyńska, rzeczniczka prasowa KRRiT.
Skarga pochodzi od osoby prywatnej.
W filmie są m.in. sceny rąbania ludzi siekierami, zabicia ciężarnej kobiety widłami, spalenia chłopca żywcem w snopkach siana i rozerwania polskiego żołnierza końmi.
W Canal Plus "Wołyń" miał premierę 24 czerwca 2017 roku o godz. 23.00. Kolejne emisje w Canal Plus miały miejsce po północy, np o godz. 0.20 czy 2 w nocy.
W ramach 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni w ub.r. reżyser Wojciech Smarzowski otrzymał nagrodę specjalną prezesa TVP Jacka Kurskiego.
Film od premiery do dziś wzbudza kontrowersje. Ukraińska pisarka Oksana Zabużko w rozmowie z naszym portalem powiedziała, że film Smarzowskiego to antyukraińska propaganda: - Ten film tworzy obraz Ukraińca-rzeźnika. Dość mocny obraz. I teraz taki Ukrainiec-rzeźnik istnieje w kulturze polskiej na poziomie masowym. On już działa w mózgach milionów ludzi. Może ludzie sobie tego nie uświadamiają, ale teraz Ukraina kojarzy im się z tym rzeźnikiem.
Dębski: Tak było, rzeź była straszna
Z kolei kompozytor Krzesimir Dębski, którego ojciec przeżył rzeź wołyńską, mówi nam: - Film jest dobrze zrobiony i merytorycznie wyważony, obiektywny. Jest straszny, bo takie były fakty – rzeź była straszna. Trup się ścielił gęsto. Ludzie w Polsce wciąż nie wiedzą, jak tam było, więc dobrze, że ”Wołyń” powstał. Na Ukrainie ludzie, którzy nawet go nie widzieli, od razu go potępiają. Bo Ukraińcy te mordy wypierają, nie przyznają się do nich. To jest tak samo, jak było z filmem „Katyń” w Rosji. W końcu go w Rosji pokazano i ci, którzy chcieli, to zrozumieli, że ZSRR było imperium zła; a ci, co dalej wielbią Stalina – to im już nic nie pomoże.
Dębski dodaje, że dobrze się dzieje, że Polacy przypominają Ukraińcom o rzezi wołyńskiej: - My im przypominamy, że popełniali zbrodnie, bo, niestety, popełniali. Dlaczego oni zakazali ekshumacji? Bo tam, w tych dołach, były same dzieci i kobiety. To nie były bratobójcze, symetryczne walki. No nie! Na Wołyniu było tylko 12 procent Polaków. Poza tym polscy mężczyźni poszli walczyć z Niemcami w 1939. Potem doszły wywózki na Syberię. Więc kto po stronie polskiej miał walczyć? UPA miała 100-200 tysięcy ludzi, a dywizja wołyńska AK może 5-6 tysięcy i to byli w większości nieprzeszkoleni cywile. Nie było więc żadnej symetrii. Przypominam, że wielu Ukraińców ratowało Polaków. Ukraińców było 30 milionów, z czego 100-200 tysięcy było zaangażowanych w nacjonalizm. Więc to było marginalne zjawisko. Tym większy błąd obecnych władz Ukrainy, że oni tworzą kult tych nacjonalistów, banderowców. To jest ich szalony błąd! Polska ufundowała medal dla tych Ukraińców, którzy ratowali wtedy Polaków, ale oni się boją go przyjmować, więc atmosfera dalej jest niezdrowa.
Trzaska: ten film nie oskarża
Muzyk Mikołaj Trzaska, który do filmu ”Wołyń” skomponował muzykę ocenia, że film ma przesłanie uniwersalne:
- Ten film pokazuje też wyzysk ziem wschodnich przez Polaków, rodzaj kolonizacji. Pokazuje skąd się wzięło przysłowie „Polak pan, Ukrainiec cham”. Ale poszukiwanie winnego - czy to Polacy czy Ukraińcy - nie jest w tym filmie aż tak ważne. Ten film nikogo nie rozlicza. Temat moim zdaniem dotyczy całej ludzkości, bo ta historia mogła się wydarzyć w Rwandzie, w Kinszasie, wszędzie. To jest film o pewnym procesie narastania nienawiści. Gdy zaczyna się zajadłość, kończy się myśl ludzka, kończy się możliwość prowadzenia dialogu. To się musi zakończyć klęską czy ostatecznym rozwiązaniem czy masakrą, czy rzezią wołyńską. Ten film nie oskarża, on pokazuje krok po kroku proces narastania nienawiści. U Wojtka miłość jest ostateczną wartością. Ja znałem siostrę oddziałową w Gdańsku, która przeżyła Wołyń. Ona miała takie ślady, jakby jej drut kolczasty przejechał przez szyję, wokół szyi. Ona była wtedy dzieckiem.