Na "Małej Moskwie" Legnica chce się wybić. Zaczyna od... knajpy. Promocję Dolnego Śląska przez film rozpoczął Lubomierz.
Mundury żołnierzy radzieckich na wieszakach, pepesza, pianino i mnóstwo zdjęć z planu zdjęciowego filmu Waldemara Krzystka - wszystko to zebrano w legnickiej restauracji Mała MoskwaMoskwa. Już za kilka dni będzie ona przyjmować klientów. I serwować dania kuchni rosyjskiej.
Lokal w dawnej stodole urządził Andrzej Serydyniecki. Znajomi znieśli mu obrazy, samowary, koszyczki do szklanek, z których Rosjanie pijali herbatę. Wystrój to nie wszystko. Barmani i kelnerzy z Małej Moskwy mają opowiadać gościom o życiu w Kwadracie, zamkniętej dla Polaków dzielnicy miasta. - Od dawna miałem pomysł na restaurację - opowiada Andrzej Serydyniecki. - Początkowo miała być w stylu przedwojennej Legnicy. Ale gdy Waldemar Krzystek zaczął kręcić " Małą Moskwę", kolega namówił mnie na lokal z radzieckich czasów.
Legnica nie jest pierwszym miastem w regionie, promowanym przez głośne obrazy. Dolny Śląsk często pojawia się w filmie i na małym ekranie. Rejon jeleniogórski ma Lubomierz, rozsławiony przez komedię "Sami swoi" i festiwal, który od lat przyciąga setki turystów. A Wałbrzych? O zamku Książ stało się głośno dzięki Bogusławowi Wołoszańskiemu i jego serialowi "Tajemnica twierdzy szyfrów" z udziałem plejady gwiazd polskiego kina.
- Promocja poprzez filmy to najlepszy i przy okazji najtańszy sposób - mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca. - Znam paskudne miasta w Norwegii, które każdy widz chce odwiedzić, bo widział je wcześniej w filmie - dodaje. I tłumaczy, że widza najbardziej interesują produkcje pełne emocji. Jak ukochana bohaterka mieszka w jakimś mieście, to część uczucia, jakim ją darzymy, przelewamy właśnie na to miejsce.
Doskonale o tym mechanizmie wiedzą urzędnicy z Wałbrzycha, gdzie przygotowywana jest strategia promocji miasta, wykorzystująca zagadki z okresu II wojny światowej. Projekt oparty jest na aurze tajemniczości, która otacza Książ oraz sztolnie kompleksu Riese. Hipotezy o przygotowywanej w Książu kwaterze Hitlera, przekształcaniu zamku na siedzibę Ministerstwa Spraw Zagranicznych III Rzeszy oraz prowadzonych przez nazistowskich naukowców badaniach nad bronią atomową, a nawet latającymi spodkami, to doskonały lep na turystów. A spotęgował go serial "Tajemnica twierdzy szyfrów", który w tym miejscu kręcił Bogusław Wołoszański.
Występujące w filmie gwiazdy polskiego kina, m.in. Paweł Małaszyński, Jan Frycz i Cezary Żak, mają być - zdaniem urzędników - dodatkowym magnesem przyciągającym zwiedzających. Projekt ma być realizowany późną wiosną przyszłego roku, przed rozpoczęciem sezonu turystycznego. W ogólnopolskiej stacji telewizyjnej będą emitowane spoty i programy reklamujące wojenne atrakcje Wałbrzycha i okolic. Na fali filmu "Sami swoi" wypłynął też Lubomierz, który od 11 lat organizuje Festiwal Komedii Filmowych. Przyjeżdżają na niego aktorzy, którzy brali udział w filmach Chęcińskiego, jest też zawsze reżyser. A ponadto grono współczesnych aktorów z seriali komediowych. Najpopularniejsi zostawiają na pamiątkowej ścianie odcisk swojej dłoni. Lubomierz przez dwa dni żyje festiwalem, na który przyjeżdżają tysiące widzów.
Obowiązkowym punktem pobytu jest wizyta w muzeum Kargula i Pawlaka, gdzie zgromadzono rekwizyty z planu filmowego "Samych swoich". Jest m.in. piec dla babci Kargulowej, kanka na samogon, a nawet świnia udająca dzika.
Wrocław ma z kolei serial "Pierwsza miłość", emitowany od 2004 roku w Polsacie. Codziennie ogląda go blisko 3 miliony widzów. - Kiedyś widziałem kilka odcinków. Nie pamiętam szczegółów ani występujących tam aktorów. Ale pamiętam, że miastem, gdzie dzieją się wszystkie dramaty, jest właśnie Wrocław - mówi prof. Wiesław Godzic.
Bez magnetyzmu nie ma miast
Z Mirosławem A. Borucem, prezesem Instytutu Marki Polskiej, rozmawia Justyna Kościelna
Widział Pan serial "Pierwsza miłość"? Powstaje we Wrocławiu i pokazuje to miasto milionom widzów.
Mirosław A. Boruc: niestety, nie znam tej produkcji, ale myślę, że jeszcze lepiej Wrocław opisują książki Marka Krajewskiego. To dobra promocja. Miejsce, żeby stać się popularnym, musi odnaleźć swój magnetyzm, coś, o czym może opowiedzieć. Jak tego nie umie, to nie istnieje. Ale Dolny Śląsk ma pod tym względem dobrze - tu niemal każde miejsce ma potencjał.
I chyba właśnie z historycznego potencjału skorzystali właściciele lokalu Mała Moskwa?
- To dobry pomysł, modę na film trzeba jakoś wykorzystać. Jest jeden warunek - ludzie muszą dostać coś prawdziwego, a nie na siłę stylizowanego. Modę filmów najlepiej wykorzystuje Londyn. Tam powstało ponad 100 filmów i każde z miejsc, gdzie były kręcone, można zwiedzić.
Zygmunt Mułek, Justyna Kościelna