Recenzje"Heavy Mental": Sen o zen [RECENZJA]

"Heavy Mental": Sen o zen [RECENZJA]

Zgrabny tytuł, zachęcający plakat i... przemyślana zawartość. Debiutujący w pełnym metrażu *Sebastian Buttny wie, jak przykuć naszą uwagę.*

"Heavy Mental": Sen o zen [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © East news

20.04.2015 13:35

„Heavy Mental” to film pokoleniowy. Bohaterami jest tu troje współczesnych trzydziestolatków, reprezentujących odmienne typy charakterologiczne. Mariusz (Grzegorz Stosz) jest zamkniętym w sobie lekkoduchem, a obsesja bycia artystą skutecznie odgradza go od otaczającego świata. Piotr (Piotr Głowacki) stanowi jego przeciwieństwo – jest ekstrawertykiem twardo stąpającym po ziemi, żyjącym według planu, w którym nie ma miejsca na improwizację. Ina (Izabela Nowakowska) sytuuje się gdzieś pomiędzy nimi. Jeszcze nie znalazła swojego miejsca, swojej drogi – jest niezależną marzycielką, czekającą na wielki przełom. Ich drogi w pewnym momencie krzyżują się. Piotr oferuje Mariuszowi mieszkanie po dziadku, pod warunkiem, że ten poderwie dla niego Inę.

Zderzając swoich bohaterów ze sobą, Buttny usiłuje nakreślić portret pokolenia „zwyczajnych” trzydziestolatków. Wspólnym mianownikiem ma być dla nich właśnie przeciętność – nieco uporczywa, deprymująca, wyznaczająca rytm i kierunek całemu ich życiu. Mariusza i Piotra poznajemy w momencie, kiedy obaj postanawiają to zmienić. Ten pierwszy ma problem z zapamiętaniem roli, przez co ucieka w marzenia osiągnięciu artystycznej perfekcji – chodzi na psychoterapię, w kółko recytuje swój natchniony monodram o filozofii zen w sztuce łucznictwa. Drugi zaś wciela w życie długo przygotowywany plan – prosi o pomoc w poderwaniu fryzjerki, bo wierzy, że nagły rozbłysk uczucia może wyrwać go zza biurka pomocy społecznej.

Rozwijając koleje ich losów, Buttny korzysta ze schematów amerykańskiego kina niezależnego. Oto troje rozbitków na życiowym rozdrożu, niepotrafiących wzajemnie zaspokoić swoich potrzeb, ale z czasem dojrzewających do akceptacji siebie i swojego miejsca. Modelowym przykładem takiego kina jest „Dróżnik” z 2003, z Peterem Dinklage'em, Michelle Williams i Bobbym Cannavale – obraz samotności, żalu i zwyczajności trzydziestolatków z małego amerykańskiego miasteczka.

Całkiem możliwe, że „Dróżnik” był pośrednią inspiracją przy powstawaniu „Heavy Mental”, bo podobieństwa pomiędzy oboma filmami są liczne i znaczące. Szczęśliwie, Buttny nie stawia na puste naśladownictwo. Wykorzystuje tylko ramę opowieści, sprawnie przenosząc ją na rodzimy grunt, dzięki czemu postaci przez niego wymyślone, choć podlegają pewnym gatunkowym stereotypom, są przekonujące i nienachalne. Takie są też zresztą ich perypetie – oto przed nami jedyna taka podróż bez przygód, romans bez miłości i przełom bez definiującego go zdarzenia.

A jednocześnie Buttny w żaden sposób nie celebruje tej przeciętności, nudy. Nie usiłuje nam niczego udowodnić za wszelką cenę. Unika więc typowych w takiej sytuacji długich ujęć czy pustych, naturalistycznych dialogów. Całą historię, nieco przekornie, umieszcza nawet w żartobliwym, magicznym nawiasie. I choć samo pojawienie się dobrej wróżki ma w sobie coś z taniej artystowskiej pretensji, to sam fakt w żaden sposób nie zmienia sytuacji – w tej opowieści marzeń nikt nie spełnia na zawołanie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)