RecenzjeHistoria Żabińskich zasługuje na lepszy film. W "Azylu" klisza goni kliszę [RECENZJA]

Historia Żabińskich zasługuje na lepszy film. W "Azylu" klisza goni kliszę [RECENZJA]

Ta historia długo czekała na opowiedzenie. W warszawskim ogrodzie zoologicznym w czasie II wojny światowej zamiast dzikich zwierząt schronienie znalazło ponad 300 osób, głównie Żydów z getta. “Azyl” wyciska z tej opowieści najbardziej emocjonujące wątki dotyczące wielkiego ryzyka i bohaterstwa. Nic dziwnego, że zainteresował się nią Hollywood, ale nie warto spodziewać się po tym filmie drugiej “Listy Schindlera”.

Historia Żabińskich zasługuje na lepszy film. W "Azylu" klisza goni kliszę [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Łukasz KnapGrzegorz Kłos

24.03.2017 | aktual.: 24.03.2017 14:19

“Azyl” w perfekcyjny sposób wpisuje się w zgłaszane ostatnio przez rząd zapotrzebowanie na filmy, które pokazują heroiczny aspekt polskiej historii. Bohaterami bez wątpienia byli Jan i Antonina Żabińscy, którzy w czasie wojny na terenie warszawskiego zoo przez kilka lat pod nosem nazistów ukrywali całe rodziny z likwidowanego getta.

Nowozelandzka reżyserka Niki Caro postawiła na jasny przekaz. “Azyl” opowiada o ludziach o dobrych sercach, nie potrafiących przejść obojętnie wobec krzywdy bliźnich, masowo mordowanych kilka kilometrów od ich pięknej willi. Z wielu źródeł wynika, że właśnie tacy byli Jan i Antonina Żabińscy, odznaczeni po wojnie medalami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Ale czy piękna historia o nieskazitelnie dobrych ludziach usprawiedliwia niemiłosiernie ckliwy ton filmu? Można ją było opowiedzieć na wiele sposobów, nawet jak komediodramat o tym, jak sprytni zarządcy zoo robią Niemców w konia. Niestety “Azyl” zbyt często osuwa się w sentymentalny melodramat o poświęceniu. Jeśli pojawia się w nim obraz szczęścia, to w zoo świeci słońce i tygrys w klatce wygląda na szczęśliwego jak kot z reklamy Whiskas. Jeśli akcja rozgrywa się na terenie getta, to widzimy zgwałconą przez roześmianych SS-manów nieletnią dziewczynę z krwią na udach. Klisza goni kliszę.

Jeśli coś ratuje ten film, to aktorzy. Jessica Chastain poradziła sobie z trudną rolą bardzo dobrze, mimo braku podobieństwa do Antoniny Żabińskiej, która na zdjęciach wygląda na przystojną, silną dużą i kobietę, nie mającą raczej wiele wspólnego ze szczupłą dziewczęcą aktorką, ustylizowaną na modelkę z paryskiego żurnala. Zasługuje na medal, bo udało jej się zniuansować emocjonalnie jednowymiarową postać, która targana jest w zasadzie jedną wątpliwością: czy aby nie poświęca się za mało? Nawet nie wiem, w którym momencie przestał przeszkadzać mi jej charakterystyczny akcent, który często sygnalizuje w języku angielskim polską narodowość (nieznośnym przykładem podobnej maniery jest kreacja Zofii Zawistowskiej, granej przez Meryl Streep).

Gdyby nie ten ckliwy ton! Gdyby nie naiwne spojrzenie na ogród zoologiczny jako nieomal raj dla zwierząt! Tych “gdyby” pojawia się podczas projekcji zbyt wiele. “Azyl” nie jest katastrofą, ma dobre momenty, ale pozostawia niedosyt, a chwilami irytuje. Nie mam wątpliwości, że ta historia zasługuje na lepszy film. Być może kolejny reżyser nawet wpadnie na pomysł, aby nakręcić go w warszawskim, a nie praskim zoo. Willa Żabińskich przetrwała i czeka na odkrycie filmowców. Szkoda, że w “Azylu” nie ma po niej śladu.

Ocena 5/10
Łukasz Knap

jessica chastainniki carorecenzja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)