In vitro, aborcja, donosicielstwo i "romans" z Dymną. Jerzy Zelnik wie, jak wywołać burzę
Kiedy po raz pierwszy pojawił się na scenie, uznano go za jednego ze zdolniejszych i bardziej obiecujących młodych aktorów. Istotnie, Jerzy Zelnik nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.
Prawdziwą popularność zdobył dzięki "Faraonowi" w reżyserii Jerzego Kawalerowicza, później pojawił się chociażby w serialach "Doktor Murek" i "Królowa Bona", za którą odebrał zasłużoną nagrodę. W 1998 r. dołączył od obsady "Klanu" jako Krzysztof Malicki, dawna miłość Elżbiety granej przez Barbarę Bursztynowicz.
Ostatnio Zelnik rzadko pojawia się na planie filmowym – w ubiegłym roku zagrał w kontrowersyjnym "Smoleńsku" - ale nie daje o sobie zapomnieć. Jego wypowiedzi w mediach od dłuższego już czasu elektryzują sporą część społeczeństwa, a aktor dorobił się tyluż zwolenników, co zagorzałych przeciwników.
Niedawno Zelnik naraził się nawet znanej ze swej anielskiej cierpliwości Annie Dymnej.
Zelnik vs in vitro
Jedną z większych afer aktor wywołał w 2015 r., gdy w programie "Tak jest", podczas rozmowy o in vitro, stwierdził:
- Dla niektórych coś takiego małego to nie jest człowiek. Dla mnie to jest człowiek. A my traktujemy to jak jakiś śmieć. Rodzą się z tego in vitro liczne dzieciaki jakieś koszmarnie chore, połamane.
Jego wypowiedź wywołała prawdziwe oburzenie i aktor, pod natłokiem negatywnych komentarzy, umieścił na profilu na Twitterze "sprostowanie".
- Wypowiedź o dzieciach z in vitro nieodpowiednia - przepraszam. Chodziło mi o zwiększone ryzyko narodzin przy pomocy tej metody – napisał.
Czarna lista Zelnika
W tym samym roku wybuchła kolejna afera z udziałem Zelnika. Dziennikarz Rock Radia zadzwonił do aktora, podając się za pracownika Kancelarii Prezydenta i zapytał, jakich artystów powinno się wysłać na "wcześniejszą emeryturę", jako karę za nieprzyjemne uwagi pod adresem Andrzeja Dudy.
Zelnik wytypował najpierw Olgierda Łukaszewicza, ale potem zorientował się, że Łukaszewicz jest już na emeryturze, więc jako następnego w kolejności wskazał Artura Barcisia.
- Tak, on chyba już tak się zbliża powoli do emerytury […] i miał takie wypowiedzi "anty" raczej, bardziej był za prezydentem Komorowskim - mówił. Pytany, kogo jeszcze wrzuciłby na tę "czarną listę", stwierdził, że "musi pomyśleć".
Te wypowiedzi można usłyszeć w audycji "Książę i żebrak". Oburzony Zelnik twierdzi, że to wszystko "ubecka prowokacja", a nagranie jest zmanipulowane.
- Powiedział dokładnie to, co powiedział, w takiej kolejności – zapewniał jednak w "Faktach" Mikołaj Janusz z Rock Radia.
Zelnik vs "odczłowieczone kobiety"
Wyjątkowo oburzyły Zelnika również "czarne marsze" i bez wahania zabrał na ten temat głos w mediach.
– Moje ciało, moja sprawa? To, co w takim razie taka kobieta uważa? Że to życie, które w niej się rozwija, można porównać do czegoś w rodzaju obcięcia paznokci? Ona daje schronienie powstającemu życiu i jemu służy. To nie jest obce ciało, tylko nowe życie. Kobieta nie może wyciąć go jak jakiejś rakowej narośli. Zastanawiam się,gdzie te kobiety mają rozum i serce, jeżeli tego nie rozumieją. Tu można chyba mówić o jakimś odczłowieczeniu tych kobiet - stwierdził w wywiadzie udzielonym portalowi Wpolityce.pl, dodając, że te kobiety powinny odbyć "duchowe rekolekcje".
Jak twierdzi, temat jest dla niego wyjątkowo bolesny, gdyż przed laty sam nakłonił swoją partnerkę do aborcji.
Wielki grzech Zelnika
W biografii "Szczerze nie tylko o sobie" Zelnik wyznał, że namówił Urszulę, swoją późniejszą żonę, do usunięcia ciąży.
- Byliśmy młodzi, sądziliśmy, że mamy jeszcze czas na powiększenie rodziny. Urszulka musiała myśleć o skończeniu szkoły, ja byłem u progu kariery, a dziecko to przecież obowiązki, rezygnacja z siebie, dopiero rozpoczynaliśmy życie we dwoje. Ta decyzja na zawsze okaleczyła naszą psychikę, zrujnowała zdrowie Urszulki, nie mieliśmy też pojęcia, jak wielki to grzech - wyznawał. - Może jestem bardzo surowy, ale noszę w sobie to bolesne doświadczenie aborcji, z którego nie umiem się wyspowiadać. Do końca życia zapewne będę cierpiał z tego powodu, chociaż księża tłumaczą mi, że już się z tego wielokrotnie wyspowiadałem.
Niewierny mąż
Przyznał też, że nie był najlepszym mężem dla Urszuli, która zmarła w 2014 r.
- Niegdyś zaniedbywałem żonę. Trafiały mi się momenty pozamałżeńskiego zauroczenia. Kilkakrotnie złamałem przysięgę wierności. Czasem wydawało się, że nasze małżeństwo jest na krawędzi rozpadu – mówił w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia". – Zatruwałem się alkoholem, dużo paliłem, grałem w karty, byłem kochliwy, często zmieniałem dziewczyny. Całe życie z trudem radziłem sobie z pokusami ciała.
Jego wyznanie rozpętało burzę. Pytany, czy żałuje tej chwili szczerości, w rozmowie z WP Gwiazdy aktor odpowiedział:
- W tym wywiadzie zapytano mnie o sprawy małżeńskie. Żałuję, że zdradziłem żonę, a nie tego, że o tym powiedziałem. Ja nie buduję sobie pomnika za życia. Nie chcę żeby mówili, że byłem święty. Nie, ja jestem starym chu…em i staram się całym swoim życiem i swoją działalnością życiową naprawić błędy, które kiedyś popełniłem. To jest tym bardziej mobilizujące. Bo jak człowiek przyznaje się do błędów, wyrażają skruchę, to jest ogromna nadzieja, że już tego błędu nie powtórzy. Na tym polega naprawa człowieka.
Zelnik vs Dymna
Szczerość szczerością - ale jednym z wyznań Zelnik naprawdę wkurzył swoją dawną partnerkę z planu, Annę Dymną. Kiedy wystąpili razem "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny", media szeptały o chemii między nimi. Zelnik twierdził wprawdzie, że romans "wisiał w powietrzu", ale ani on, ani Dymna nie mogli sobie na to pozwolić, ponieważ oboje byli wówczas w związkach.
- Powiedzieliśmy sobie, że nie przekroczymy granicy, która dzieli romans filmowy od życia - twierdził.
Teraz jednak aktor przedstawia inną wersję wydarzeń. W autobiografii "Szczerze nie tylko o sobie", twierdzi, że miał z Anną Dymną gorący romans.
Aktorka nie kryje oburzenia tymi rewelacjami i stanowczo wszystkiemu zaprzecza.
- Jerzemu Zelnikowi jest chyba ciężko i teraz ratuje się takimi opowiastkami. Przyjaźń między aktorami to piękna rzecz. Ja go naprawdę zawsze bardzo lubiłam i pracowało nam się cudownie. Ale po co po tylu latach robić z tego aferę – irytowała się.