Jagoda Szelc: jesteśmy w głębokim kryzysie. Rozmawiamy z laureatką Paszportu Polityki
- Kościół nie zaspokaja dziś naszych potrzeb na zakręcie kryzysu duchowego. Gdyby tak było, ludzie nie musieliby odgradzać się od reszty świata za pomocą "Różańca do granic" - mówi Jagoda Szelc w rozmowie z Wirtualną Polską. Reżyserka właśnie otrzymała Paszport Polityki. Jej film "Wieża. Jasna dzień" wejdzie do kin 23 marca.
Łukasz Knap: Temat komunii zrobił się popularny wśród polskich filmowców. Wcześniej poruszała go "Komunia" Anny Zameckiej, "Dzikie róże" Anny Jadowskiej, teraz ty. Komunia była dla ciebie ważna?
Jagoda Szelc: Nie. Szukałam okołokościelnej kapsuły dla fabuły mojego filmu. To równie dobrze mógł być pogrzeb albo ślub.
W twoim filmie Kościół jest instytucją martwą.
Kiedyś religia pozwalała na ekspresję własnych przeżyć duchowych, teraz jest wydmuszką. Ale nie chcę być źle zrozumiana. Moja krytyka tej instytucji jest bardzo życzliwa. To jest prawda o Kościele, którą chyba wszyscy znamy: Kościół nie zaspokaja dziś naszych potrzeb na zakręcie kryzysu duchowego. Gdyby tak było, ludzie nie przeżywaliby tak silnych lęków i nie musieliby odgradzać się od reszty świata za pomocą Różańca do granic. Myślę, że dziś ludzie bardzo się boją.
Twoja diagnoza jest o tyle słuszna, że chociaż większość Polaków nazywa się katolikami, to ubywa wiernych chodzących do kościoła. Obecnie w niedzielnych mszach uczestniczy tylko 36,7 proc. katolików.
Zależy jak definiujesz katolików. Ja nie bardzo łączę ich z religią czy duchowością. Moja babcia była bardzo wierząca, ale przestała chodzić do kościoła, po tym jak po powrocie z Kazachstanu ksiądz ją z niego wyrzucił, mówiąc, że ma wszy.
Dlaczego ten temat tak cię uwiera?
Ponieważ katolicyzm jest najważniejszym elementem polskiej tożsamości. Gdybyś miał odpowiedzieć na pytanie, kim jest Polak, to co byś powiedział? Że jest katolikiem i najprawdopodobniej czasem pije wódkę. Bądźmy brutalni. Dla sprawiedliwości można powiedzieć o Francuzach, że kręcą filmy o miłości, rozmawiają dużo o miłości i piją wino. Sami siebie definiujemy jako wierzących, ale nie praktykujemy. Mój film nie stawia żadnej tezy, ma być raczej papierkiem lakmusowym, na którym odbijają się gruntowne zmiany, które chyba wszyscy odczuwamy.
Masz wrażenie, że zapomnieliśmy o naszych potrzebach duchowych?
Tak, w dodatku myślę, że to nie jest przypadek. Osoby, które nie mają potrzeb duchowych, daje się łatwiej kontrolować. Gdy ludzie zapominają, że są istotami duchowymi, to łatwiej uzależnić ich od materialistycznych potrzeb, odruchów i leków, bo boimy się, że czegoś nam ktoś może zabrać.
Zobacz zwiastun filmu "Wieża. Jasny dzień"
Z twojego filmu bije poczucie kryzysu.
Bo jestesmy w głębokim kryzysie geopolityczno-ekologicznym. Wszystkie migracje, z którymi mamy do czynienia, wkrótce staną się migracjami ekologicznymi. W pewnych strefach na świecie nie daje się już żyć. Sami przykładamy do tego rękę rozbuchaną nadprodukcją. To kraje wysoko rozwinięte zatruwają świat i to powoduje taki, a nie inny efekt. Żyjemy w przekonaniu, że tak możemy funkcjonować bez końca. A tak się nie da, kiedyś to się musi skończyć. Pytanie, czy sami się opamiętamy, czy wcześniej powstrzyma nas katastrofa ekologiczna.
To o czym mówisz nie jest jakąś abstrakcją. Wczoraj, gdy dostałaś Paszport Polityki, Warszawa miała najgorsze powietrze w Polsce. Wciąż niewiele osób chce dopuścić do siebie myśl, że żyje w jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajów na świecie.
Gdy byłam dzieckiem, myśl, że mogę nie wyjść z domu z uwagi na zanieczyszczone powietrze, było science-fiction. Minęło dwadzieścia lat i popatrz, gdzie jesteśmy. Co będzie za dziesięć lat? Jaki świat przygotowujemy dla naszych dzieci?
Twój debiut odniósł sukces. Czy obawiasz się, że możesz mieć problem z nakręceniem kolejnego filmu w kontekście zmian w PISF?
Podchodzę z ciekawością do tej sytuacji. Nie wiem jak będzie. Nie jestem chyba dla nikogo zagrożeniem, ale kto to wie. Miałam dużo szczęścia mogąc nakręcić swój film jeszcze w szkole. To rzadki przywilej. Za dwanaście dni będę miała kolejne zdjęcia, więc jestem zmęczona jak pies, ale bardzo się cieszę, że będę mogła zrobić kolejny film.
O czym będzie?
Chcę docisnąć pedał gazu trochę mocniej.
Pozwól, że zgadnę. Chcesz nakręcić horror?
Tak.
Ciekawe, że w Polsce kobiety biorą się za horror. Wcześniej próby takie podejmowała z sukcesem Agnieszka Smoczyńska w “Córkach dancingu”, teraz ty.
To nie jest dziwne.
Dlaczego?
Bo są kobiety, które robią horrory i są kobiety, które ich nie robią. Wkurza mnie, że mówi się, że kobiety czegoś z założenia nie mogą robić lub że robią, bo są kobietami. Kobiety są bardzo różne, mają różne stanowiska. Chyba najwyższy czas, żebyśmy przestali robić z tego temat. Jest Jadowska, która robi super dramaty, jestem ja, Smoczyńska, która robi dziwne, queerowe filmy, jest Agnieszka Holland, Małgorzata Szumowska. Wszyscy się różnimy i powinniśmy się z tej różnorodności cieszyć i ją pielęgnować.