Jane Fonda: ''Hanoi Jane'' przeprasza za niesławne zdjęcie
- Chciałam położyć kres zabijaniu i wojnie, ale zachowywałam się wówczas bezmyślnie. Przepraszam – powtarzała wielokrotnie Jane Fonda w 1988 roku, tłumacząc się ze swojego zachowania i kierując te słowa do „mężczyzn, którzy byli w Wietnamie, których skrzywdziła i którzy cierpieli przez to, co powiedziała lub zrobiła”.
Emocje znów wzięły górę
Ale kontrowersje wokół jej osoby nie cichną. Udział aktorki w sesji zdjęciowej podczas wojny w Wietnamie dla wielu weteranów jest równoznaczny ze zdradą własnego narodu. Fonda dorobiła się niechlubnego przydomku „Hanoi Jane” i musiała stawić czoła wielu oskarżeniom. Nazywano ją komunistką ośmieszającą amerykańskich żołnierzy, rozpuszczoną dziewczyną niewiedzącą nic o świecie i polityce, a zabierającą głos w sprawach, o których nie miała bladego pojęcia.
Kiedy w styczniu tego roku Fonda odwiedziła miejscowość Frederick, wśród tamtejszych weteranów wojennych emocje znów wzięły górę.
''Zapomnieć? Nigdy''
77-letnią aktorkę, która została zaproszona do Weinberg Center for the Arts we Frederick, przed wejściem powitała 50-osobowa grupa weteranów, zirytowanych pojawieniem się aktorki w ich mieście.
Protestujący przywitali Fondę transparentami, na których widniał napis:* „Wybaczyć? Może. Zapomnieć? Nigdy”* i próbowali zniechęcić ludzi do uczestnictwa w spotkaniu z hollywoodzką gwiazdą.
Aktorka, sprowokowana przez media, ponownie zabrała głos w sprawie swojego udziału w wojnie w Wietnamie.
''Niezwykłe doświadczeni''
Dodawała również, że stała się łatwym celem, ofiarą nagonki, ponieważ jest znaną osobą. Mimo to nie żałuje swojego wyjazdu do Wietnamu.
- To było niezwykłe doświadczenie – twierdziła.
''O takich rzeczach się nie zapomina''
Jej słowa nie zmiękczyły jednak protestujących, którzy spędzili wiele godzin pod budynkiem, wymachując flagami.
- To, co zrobiła, było bezczelne, wielu ludzi kosztowało życie – oznajmił dziennikarzom Mike McGowan, weteran Marine.
- Chcemy, żeby wszyscy wiedzieli, że o takich rzeczach się nie zapomina– wtórował mu Tommy Grunwell, weteran, jeden z organizatorów protestu.
Hanoi Jane
A jak to wszystko się zaczęło? Młodziutka Jane, która niedawno otrzymała Oscara, usiadła na działku przeciwlotniczym, a wokół niej ustawili się wietnamscy żołnierze.
Aktorka pozwoliła się sfotografować w takiej pozie. Kiedy zdjęcie ujrzało światło dzienne, wywołało niemałe poruszenie wśród jej rodaków – w końcu właśnie z takich działek celowano do amerykańskich samolotów bombardujących Wietnam.
Aktorka przyjechała do Hanoi w lipcu 1972 roku, zapoczątkowując swój cykl antywojennych wystąpień – zabawiała wietnamskich żołnierzy swoim śpiewem, udzielała się w radiu, apelując do Amerykanów, by zaprzestali ataków i pomogli komunistom odbudować kraj.Takie zachowanie nie mogło przejść bez echa w jej ojczyźnie.
''Zdrajczyni narodu''
Nie było to zresztą pierwsze takie wystąpienie Fondy. W 1970 roku aktorka wraz z Fredem Gardnerem i Donaldem Sutherlandem założyła grupę FTA (co nie oznaczało wcale "Free The Army", a "Fuck The Army") i nawoływała do zaprzestania działań wojennych, zaś żołnierzy namawiała do opuszczenia szeregów armii i pozostania w domu.
Wygłosiła też mowę w organizacji Vietnam Veterans Against the War, której zaproponowała wsparcie finansowe.
Jej wystąpienia nie spotkały się jednak z aprobatą tłumów i część Amerykanów zaczęła nazywać Fondę „zdrajczynią narodu”.
Złowrogie plotki
Historii obciążających aktorkę było jednak znacznie więcej. Dwie z nich, chętnie cytowane, dotyczą między innymi pilota Jerry'ego Driscolla i Larry'ego Carrigana.
Driscoll, wyciągnięty ze swego nędznego więzienia, umyty, nakarmiony i postawiony przed kamerą miał opowiedzieć Fondzie, jak dobrze jest traktowany przez Wietnamczyków. Wściekły mężczyzna odmówił i napluł Fondzie na buty, za co został później skatowany.
Carrigan miał być zaś wśród pojmanych Amerykanów, którzy przekazali po kryjomu Fondzie karteczki, prosząc, by dostarczyła je ich rodzinom – aktorka wszystkie zebrała, by na końcu przekazać je wietnamskiemu oficerowi. Czekała ich za to surowa kara - zostali pobici, a trzech z nich zmarło.
''To wytwór czyjejś wyobraźni''
Ta historia do dziś wzbudza niesmak – ale czy jest prawdziwa? David Emery, historyk od dawna próbujący oddzielić prawdę od fikcji, twierdzi że nie ma w niej za grosz prawdy.
Emery opowiada, że skontaktował się z Carriganem, a ten, pytany o prawdziwość historii, bardzo zdziwiony odparł:
- To wytwór czyjeś wyobraźni. Nigdy nawet nie spotkałem Jane Fondy – dodawał, nie rozumiejąc, dlaczego jego nazwisko pojawia się w podobnej historii.
Podobne zdziwienie przytaczana opowieść wzbudziła u Driscolla, który osobiście potwierdził, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca.
- Zarówno Driscoll, jak i Carrigan nie chcą, żeby ich nazwiska wiązano z tymi historiami, ale one zaczęły żyć własnym życiem – powiedział Mike McGrath, prezes Nam-POWs. A gdzie ziarno prawdy? Prawdą jest, że żołnierze, którzy nie chcieli spotkać się z Fondą, byli bici – nie wiadomo jednak, czy aktorka miała o tym pojęcie. (sm/gk/ls)