Jayne Mansfield: ''najmądrzejsza głupiutka blondynka" Hollywood. Jej zdjęcie z Sophią Loren przeszło do historii
Z burzą platynowych włosów, obfitym biustem i talią osy, Jayne Mansfield błyskawicznie awansowała w hollywoodzkiej hierarchii, zapracowując na tytuł seksbomby. Zmarła 50 lat temu, w tragicznym wypadku. Miała zaledwie 34 lata.
- Nie przybyłam do Hollywood, by być "dziewczyną z sąsiedztwa". Jestem tu, by zostać gwiazdą filmową – mówiła bez ogródek. Wiedziała, jak wykorzystać swój potencjał. W latach 50. była jedną z najpopularniejszych, najlepiej zarabiających, a także najinteligentniejszych gwiazd wielkiego ekranu – nazywano ją "najmądrzejszą głupiutką blondynką". Z dumą podkreślała, że jej IQ wynosi 163. I dodawała, że, niestety, w Hollywood nikogo to nie obchodzi, bo większą uwagę przykłada się tu do innych liczb.
- O wiele bardziej zainteresowani są moimi wymiarami, 102-53-89 cm – kwitowała.
Szkolna prymuska
Urodziła się 19 kwietnia 1933 roku jako Vera Jayne Palmer, w dobrze sytuowanej rodzinie. Była jedynym dzieckiem prawnika i gospodyni domowej.
Sytuacja zmieniła się, kiedy dziewczyna miała trzy lata – jej ojciec zmarł na atak serca, a matka musiała zacząć pracę w szkole. Zawsze jednak dbała, by córce niczego nie brakowało. Wspierała jej marzenia o karierze filmowej i posyłała na lekcje baletu oraz gry na instrumentach.
Inwestowała również w edukację dziewczynki – mała Jayne uczyła się kilku języków obcych, a w szkole uchodziła za prymuskę.
Szybki ślub
Starszego od niej o cztery lata Paula Mansfielda poznała na przyjęciu w grudniu 1949 roku. Pobrali się sześć miesięcy później, kiedy 17-letnia Jayne była już w ciąży.
Mężowi nie podobały się aktorskie aspiracje żony i sądził, że narodziny dziecka uwiążą Jayne w domu. Oczywiście, był w błędzie. Wreszcie uległ naciskom, zgodził się na przeprowadzę do Los Angeles, gdzie Jayne zaczęła pobierać lekcje aktorstwa.
Karierę zaczynała jako modelka, zdobywając kolejne tytuły w najróżniejszych konkursach piękności i biorąc udział w sesjach zdjęciowych.
Wkrótce po wyjeździe do Hollywood rozpadło się jej małżeństwo z Mansfieldem - na początku 1955 roku byli już w separacji. Po mężu Jayne zostawiła sobie tylko dobrze brzmiące nazwisko.
Słynne spojrzenie
Po kilku nieudanych przesłuchaniach wreszcie do Mansfield uśmiechnęło się szczęście i zaczęła pojawiać się na ekranie. Najpierw w rolach epizodycznych, powoli torując sobie drogę na pierwszy plan.
Piękna i seksowna, zawsze musiała być w centrum uwagi, kradnąc show innym aktorkom i przyćmiewając rywalki. Tak jak na pewnej imprezie, z której pochodzi jedno z najsłynniejszych zdjęć: Sophia Loren, główna gwiazda przyjęcia, patrzy z ukosa na Jayne Mansfield, która, niemal całkowicie roznegliżowana, przyciąga całą uwagę fotoreporterów.
- Studio Paramount zorganizowało przyjęcie na moją cześć. Zaproszono wszystkie gwiazdy kina, to było niesamowite – wspominała ten moment Loren w rozmowie z "Entertainment Weekly", wracając do wydarzeń sprzed lat. - Wreszcie, na samym końcu, zjawiła się również Jayne Mansfield. Podeszła prosto do mojego stolika. Wiedziała, że wszyscy na nią patrzą. Usiadła. Proszę spojrzeć na to zdjęcie. Na co patrzę? Gapię się na jej sutki, przerażona, że zaraz wylądują w moim talerzu. Ten strach widać na mojej twarzy. Jestem przerażona, że jej sukienka pęknie, BUM, a to, co skrywała, rozleje się po stole (więcej tutaj).
Druga próba
Prasa żyła romansami Mansfield. Aktorka uwielbiała towarzystwo mężczyzn, a wśród jej kochanków wymienia się między innymi Roberta i Johna Kennedych.
Nie miała jednak wielkiego szczęścia przy wyborze partnerów. Romanse były zazwyczaj krótkie i burzliwe, podobnie jak jej kolejne małżeństwa.
Aktora i kulturystę, Mr. Universe, Mickeya Hargitaya, spotkała w połowie 1956 roku. Wkrótce byli już zaręczeni. Pobrali się w styczniu 1958 roku, kilka dni po tym, jak Mansfield udało się wreszcie uzyskać rozwód z pierwszym mężem.
Doczekali się trójki dzieci, ale związek okazał się mało udany. Jayne wciąż chętnie romansowała i w 1964 roku była znów rozwódką.
Nieszczęśliwa miłość
W tym czasie Mansfield zmagała się już z problemem alkoholowym. Choć odnosiła kolejne sukcesy, wciąż nie mogła ułożyć sobie życia osobistego. Jej rozpaczliwe próby znalezienia miłości kończyły się fiaskiem. Rozpaczała, że partnerzy nie kochali jej naprawdę, skuszeni wyłącznie urodą, sławą i pieniędzmi.
- Jedynym mężczyzną, który naprawdę i szczerze mnie kochał, był mój ojciec – mówiła ze smutkiem.
Jej trzecim mężem został reżyser Matt Cimber – ślub wzięli w 1964 roku. Rok później byli już w separacji. Jeszcze podczas trwania tego małżeństwa Mansfield związała się ze swoim adwokatem Samem Brodym (na zdjęciu powyżej).
Śmierć na drodze
29 czerwca 1967 roku, po drugiej nad ranem, samochód, w którym jechała Mansfield uderzył w przyczepę jadącego przed nimi traktora. W aucie, poza aktorką jechał pies, Brody i troje dzieci aktorki – Miklós, Zoltán i Mariska. Pojazd prowadził kierowca Ronni Harrison.
Troje dorosłych i pies zginęło na miejscu. Śpiące z tyłu dzieci, choć odniosły mniej i bardziej poważne obrażenia, przeżyły.